Rozdział 27.

133 15 3
                                    

Nasłuchiwałem szumu wody płynącej z prysznica, zastanawiając się jak on się czuje. Jimin poszedł się umyć, ale nie prosił mnie żebym do niego dołączył. Rozumiałem to, że potrzebuje pobyć ze sobą i uspokoić swoje emocje. Na jego miejscu czułbym się dokładnie tak samo. Zważywszy na to, że mój chłopak nie miał stałego kontaktu ze swoją mamą i teraz dowiedział się, że zostało jej niewiele czasu, musiał przechodzić przez okropne męki. Wiedziałem, że jedynie czas pozwoli mu to zaakceptować. Najgorsze jednak było to, że ta tragedia dopiero miała nadejść.

Westchnąłem, odchodząc od łazienki i kierując się w stronę salonu. Gdy usiadłem na kanapie, w oddali coś wydało dźwięk podobny do muzyki. Zmarszczyłem brwi, lecz poszedłem do sypialni żeby sprawdzić skąd się wydobywa. Gdy tylko uchyliłem drzwi, dźwięk się powtórzył. Nie byłem pewny czemu w tym momencie poczułem dziwny dreszcz na plecach. Jednocześnie odebrałem telefon Jimina, zerkając na wyświetlacz. Numer nieznany.

- Halo? - wyszeptałem, bojąc się podnieść ton głosu. Liczyłem na to, że to nie jest ta wiadomość. 

- Jimin? Tu mama - słysząc spokojny, aczkolwiek niepewny ton głosu kobiety, odetchnąłem. - Przepraszam, że dzwonię tak późno. Nie obudziłam cię, prawda?

Zawahałem się, ale po paru sekundach odpowiedziałem.

- Nie, nie spałem jeszcze.

Najwyraźniej ucieszyła się, że może porozmawiać ze swoim synem nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę rozmawia z kimś innym.

- Wiem, że mnie nienawidzisz. Masz do tego prawo, ale...- nagle jej głos zaczął się łamać. - Bardzo chcę cię zobaczyć, czy możemy się spotkać? Wiem, że się przeprowadziłeś niedawno. Mieszkasz z tym chłopakiem?

Milczałem, bojąc się do czego zmierza ta rozmowa. Co miałbym jej powiedzieć? Nie potrafiłem udawać kogoś innego, zwłaszcza Jimina. Być może jego mama była świadoma, że to nie jej syn, ale nawet gdyby tak było, nie dała tego po sobie poznać. Zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem odbierając ten telefon, ale teraz nie miałem wyjścia. Musiałem coś wymyślić.

- Bardzo go kocham - wyszeptałem, co nie było kłamstwem. Starałem się uspokoić, ale to wcale nie było takie proste. - Czy masz jutro trochę czasu? 

Nie miałem pojęcia co wyprawiam, ale było za późno. Czemu powiedziałem coś podobnego? Obawiałem się, że Jimin nie będzie mi za to dziękował. Jednak nie potrafiłbym odmówić im spotkania w obliczu tej sytuacji.

- Tak, podasz mi adres? Przyjdę po południu - odpowiedziała, a ja usłyszałem w jej głosie nadzieję.

Zakończyłem rozmowę, a potem wziąłem duży haust powietrza. Przymknąłem oczy, uspokajając bicie swojego serca.

***

Mój chłopak spędził pod prysznicem dość dużo czasu, a gdy przyszedł do salonu, siedziałem w ciemności pijąc zimną wodę. Nadal nie dotarło do mnie to, że być może zmieniłem bieg wydarzeń. Jednak najważniejsze pytanie brzmiało, czy dobrze zrobiłem?

- Jungkookie? - Jimin przysiadł obok mnie na kanapie, zawiązując szlafrok i patrząc na moją twarz. - O czym myślisz?

Spojrzałem na niego w mroku, a potem odstawiłem szklankę na stolik. Zacisnąłem dłonie, aby ukryć ich drżenie.

- Hyung, co musiałbym zrobić żebyś się na mnie rozzłościł? - rzuciłem, patrząc na jego postać. Nie chciałem mówić mu o tym wprost, bojąc się jego reakcji.

Rudowłosy był zbyt zaskoczony, aby to ukryć. Przyglądał mi się uważnie, a potem pochylił tak, że mógł dostrzec moje oczy.

- Dlaczego miałbym być na ciebie zły? - spytał ostrożnie, dotykając moich ust. Przesunął po nich kciukiem, a następnie objął mnie w pasie. Tuliłem się do niego, ale nie potrafiłem się odprężyć. Gdy zacisnąłem swoje dłonie na jego ramionach, Jimin wyszeptał mi do ucha: - Kocham cię, nie będę się na ciebie gniewał jeśli zrobiłeś coś co mi się nie spodoba. Powiedz mi, o co chodzi. 

Było oczywiste, że jest ze mną zupełnie szczery. Byłem pewny, że doceni moją troskę o niego. Chociaż gdzieś wewnątrz siebie wiedziałem, że powinienem był go spytać o zgodę.

- Gdy brałeś prysznic, dzwoniła twoja mama.

Jimin zastygł w bezruchu, ale nie odpowiedział. Postanowiłem kontynuować, nie wypuszczając go z ramion.

- Naprawdę nie chciałem robić niczego za twoimi plecami, przysięgam. Ale...ona bardzo nalegała, dlatego powiedziałem że może jutro do nas przyjść. Przepraszam, hyung.

Rudowłosy milczał jakiś czas, gładząc mnie po plecach. Nie potrafiłem odgadnąć jego myśli, nie potrafiłem wyczuć jego emocji. Znowu je ukrył, co doprowadzało mnie do bezsilności.

- Jeśli chcesz na mnie nakrzyczeć, to zrób to - powiedziałem w końcu, wzdychając. - Ale wiedz, że chciałem dla ciebie dobrze. Ja...

- Dziękuję, Jungkookie - powiedział cicho, odsuwając się. - Nie wiem co bym jej powiedział gdybym musiał z nią rozmawiać. Nadal nie mogę tego zaakceptować, ale nie mogę też uciec. Ona niedługo zniknie...

Jego głos zupełnie się załamał, ale tym razem było inaczej. Jimin już nie płakał. Cierpiał, ale pogodził się z losem. Nie miał wyboru, nie miał na to wpływu.

- My, ludzie jesteśmy słabi - wyszeptał, opierając się o zagłówek kanapy. Przymknął oczy, oddychając głęboko. - Nie możemy nic zrobić jeśli ktoś zachoruje. Nie możemy uratować osoby, która jest dla nas ważna. To takie okrutne, Jungkookie. Tak bardzo okrutne.

Nie mogłem się z nim nie zgodzić. Przysunąłem się do niego, sięgając po jego dłoń i ściskając ją w swojej. Jimin objął mnie w pasie, a potem przysunął jeszcze bliżej. Wdychałem jego kojący zapach, opierając głowę na jego piersi.

- Jestem bardzo wdzięczny i szczęśliwy, że jesteś tu ze mną - powiedział, ostrożnie całując mnie w głowę. - Jestem za to bardzo wdzięczny.

Uniosłem wzrok, patrząc na niego w mroku. On również przyglądał mi się uważnie, nie wykonując żadnego ruchu. Czułem się tak jakbyśmy byli sami na tym świecie. Czas spowolnił bieg, a jedynym dźwiękiem jaki mogłem usłyszeć było bicie naszych serc.

***

Położyliśmy się spać, tym razem we własnym łóżku. Jimin obejmował mnie mocno, a gdy nie mogłem zasnąć, od razu to wyczuł.

- Kochanie, musimy się w końcu rozpakować - powiedział cicho, sunąc dłonią po moich włosach. - Nadal mamy bałagan, powinniśmy się tym zająć.

- Zupełnie o tym zapomniałem - przyznałem, wzdychając i patrząc w ciemności na jego usta. - Nie jest ci zbyt ciepło w tym szlafroku?

Rudowłosy parsknął śmiechem, muskając moją szyję. Nie poruszyłem się, ale moje ciało zadrżało.

- Czy to jakaś sugestia? - szepnął, a następnie odsunął się i zaczął zdejmować z siebie okrycie. Potem położył się blisko mnie, dotykając mojej piżamy. - Kochanie, będzie ci wygodniej bez ubrań. Pozwól, że zrobię to za ciebie.

Uśmiechnąłem się, czując jego dłonie. Najwyraźniej bardzo lubił mnie rozbierać. Gdy zostaliśmy nadzy, Jimin okrył nas kołdrą. Jego ciało było ciepłe, dlatego położyłem się na nim.

- Zaczekaj - wyszeptał, wiercąc się przez chwilę na łóżku. Zmienił pozycję, kładąc się na boku, a potem objął mnie w pasie. - Myślę, że tak będzie nam wygodniej. Dobranoc, Jungkookie.

- Dobranoc, Jiminnie - szepnąłem, ściskając jego dłoń i zamykając oczy.

***************************************************************************

Witajcie! Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu. Do następnego za tydzień :)

~ leonia18~



Paradise 2Where stories live. Discover now