Rozdział 24.

129 13 3
                                    

Obudziłem się po jakimś czasie, z zaskoczeniem zauważając puste miejsce obok. Przesunąłem dłonią po wgłębieniu, czując odrobinę ciepła. Z pewnością Jimin nie tak dawno temu leżał tu, ale w tej chwili byłem sam w pokoju. Zacząłem się zastanawiać jak to było możliwe, że nie poczułem nawet ani nie usłyszałem jak opuszcza łóżko. Przeczesałem pospiesznie włosy, a następnie wstałem nieporadnie i powędrowałem ku drzwiom. Moje serce zaczęło bić niespokojnie, bo czułem iż nasza relacja nie będzie taka sama jak zawsze. To co się stało, zmieni nasze życie. Byłem tego pewny, tak samo jak tego, że bardzo go kocham i nigdy go nie zostawię.

Nabrałem powietrza w płuca, a potem wyprostowałem się i poszedłem go szukać. Mój chłopak nie odszedł daleko. Stał w niedużej kuchni i gotował dla nas obiad. Nie miałem pojęcia co zrobić, jak zareagować na to. Przecież właśnie dowiedział się, że jego mama umrze. Wahałem się, stojąc w przejściu. Jimin widocznie wyczuł, że tu jestem, bo nie odwracając się, powiedział:

- Zaraz będzie gotowe, Jungkookie. Wczoraj znalazłem przepis na spaghetti al pomodoro, mam nadzieję, że ci będzie smakowało.

Przygryzłem wargę, postępując dwa kroki do przodu.

- Jiminnie...- zacząłem cicho, ale nie dokończyłem. Bałem się, że rozmawianie o tym go zaboli. Może lepiej będzie udawać, że wszystko jest w porządku? Jednak Jimin musiał czuć się okropnie źle, skoro zaczął ukrywać przede mną swoje emocje. Znałem go lepiej niż sądziłem.

Wreszcie rudowłosy odwrócił się ku mnie, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. Jego oczy ciągle były opuchnięte, ale już nie płakał. Gdyby nie ten szczegół, pomyślałbym że naprawdę nic się nie wydarzyło.

- Kochanie, wszystko w porządku - powiedział, nie spuszczając ze mnie oczu. - Zjedzmy coś dobrego, a potem chodźmy na spacer. Albo wybierzmy się razem na wycieczkę, co? O, a może piknik? Niedawno mi mówiłeś, że chciałbyś pójść, to może...

Przerwałem jego monolog, dopadając do niego i mocno go obejmując. Jimin zadrżał, ściskając mnie i przytulając się do mojego ramienia.

- Jiminnie, nic nie jest w porządku - powiedziałem, ostrożnie głaszcząc jego włosy. - Wiem, że nie. Po prostu wyrzuć to z siebie, wiem że tłumisz swoje emocje. Ja też tak robiłem, wiem jak się teraz czujesz.

Jimin nie odezwał się, przyciskając swoje usta do mojego policzka. Drżał cały czas, oddychając niespokojnie. 

- Boję się - szepnął, pociągając nosem i nabierając powietrza głęboko w płuca. - Tak bardzo się tego boję...

- Wiem - potaknąłem, ściskając go mocno i nie przestając głaskać. - Chcesz ze mną porozmawiać o tym? Możesz mi powiedzieć co tylko chcesz.

Rudowłosy odsunął się trochę, patrząc na moją twarz. Nie odpowiedział, a potem popatrzył na kuchenkę z gotowym makaronem.

- Najpierw zjedzmy - poprosił mnie, starając się rozchmurzyć.- Muszę się czymś zająć, Jungkookie.

Skinąłem głową, pomagając mu w przygotowaniu posiłku. Doceniałem jego troskę, lecz byłem pewny, że teraz jest mu ciężko. Pragnąłem mu pomóc w każdy możliwy sposób. Tak, żeby nie był sam w tych chwilach.

***

Poszliśmy do naszego salonu, rozsiadając się na malutkiej kanapie. Jimin wyglądał trochę lepiej, jeśli mogłem tak powiedzieć. Zajęcie się czymkolwiek miało na niego dobry wpływ.

- Jungkookie, a nasza praca? - spytał mnie nagle, zastygając w bezruchu. - Yoongi...

- Dał nam wolne, pamiętasz? - przypomniałem mu, ale nie wiedział o czym mówię. Objaśniłem mu wszystko od samego początku. Moje przyjście, rozmowę z miętowym i dotarcie do naszego mieszkania. Rudowłosy wyglądał jakby dopiero teraz wybudził się z transu. - W każdym razie, Jiminnie...twoja mama...

Paradise 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz