Rozdział 8.

186 13 5
                                    

Prawdę powiedziawszy byłem zbyt podekscytowany żeby odpowiedzieć na pytanie Jimina. Mój chłopak nie naciskał, pewnie domyślając się tego, że w tym momencie w mojej głowie pojawiło się tysiąc różnych myśli na raz.

- Porozmawiamy o tym później, kotku - powiedział w końcu, uśmiechając się do mnie czule.-  Nie spieszmy się, mamy całe życie.

Patrzyłem na niego długo, bardzo długo. Oczywiście, że to co mówił miało sens, jednak patrząc na ostatnie wydarzenia, dotarło do mnie to, że wystarczy zaledwie moment żeby kogoś stracić. Niepotrzebnie się wahałem.

- Nie, już zdecydowałem - oznajmiłem nagle, patrząc na chłopaka pewnym siebie wzrokiem. - Jeśli ty też tego chcesz...tak zróbmy, Jiminnie. Zamieszkajmy ze sobą.

Rudowłosy zamrugał, jakby nie do końca zrozumiał moją odpowiedź. Zanim zapytał mnie o coś więcej, pochyliłem się w jego stronę i pocałowałem go delikatnie. Jimin objął mnie za kark, pogłębiając naszą pieszczotę i sprawiając, że moje serce na nowo zaczęło bić dla niego szybciej.

***

Lekarz oznajmił, że mogę wrócić do domu. Moje obrażenia nie były tak poważne jak mojego chłopaka. Rozstanie z nim choćby na dziesięć minut było dla mnie jak tortura. Nie mogłem nic poradzić na swoją miłość, na własne uczucia względem niego. 

- Wrócę jak najszybciej - obiecał mi Jimin, patrząc jak kieruję się ku drzwiom. - Gdyby to ode mnie zależało, już by mnie tu nie było.

- Jiminnie...- jęknąłem, rzucając mu długie spojrzenie. - Musisz wyzdrowieć, obiecaj mi to.

Chłopak skinął głową, uśmiechając się do mnie ciepło. Jego uśmiech przeniknął całe moje ciało, od stóp do głów. Miałem wrażenie jakby mnie zamknął w swoich ramionach i odseparował od całego zła tego świata.

- Kocham cię - rzuciłem na pożegnanie, a potem wyszedłem z sali.

***

Nie wróciłem do domu. Najpierw musiałem podziękować Yoongiemu za opiekę i to, że był przy nas niczym anioł stróż. 

Poszedłem do klubu, który do południa zwykle świecił pustkami. Mogłem na spokojnie porozmawiać z miętowym.

Yoon pił kawę przy barze, a gdy mnie zauważył, pomachał mi. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, idąc powoli ku niemu.

- Cześć, hyung - przywitałem się, siadając wygodnie na stołku przy barze. - Już mnie wypisali.

- Dobrze się czujesz? - spytał, a potem skierował się w stronę ekspresu. - Chcesz się napić?

- Bardzo chętnie - odpowiedziałem, przyglądając się jak parzy kawę. Przypomniałem sobie nagle opowieść Jimina, o tym jak się poznali i zaprzyjaźnili. Chcąc nie chcąc musiałem przyznać rację rudowłosemu. Yoongi zdecydowanie miał w sobie urok, chociaż ja nic do niego nie czułem. Nic więcej poza czystą sympatią.

- Proszę - Yoon wręczył mi filiżankę, a następnie oparł się wygodnie o kontuar. - Jimin pewnie zostanie parę dni dłużej. Był dość potłuczony.

Upiłem łyk kawy, a potem skrzyżowałem dłonie i popatrzyłem w stronę barmana. Miałem tak wiele do powiedzenia, ale moje gardło jak na złość zacisnęło się niczym twardy supeł.

- Ja...chcę ci bardzo podziękować - powiedziałem w końcu, biorąc głęboki wdech. - Za to co zrobiłeś, hyung.

- Już mi dziękowałeś, Jungkook - Yoongi roześmiał się pod nosem, lecz widziałem że moje słowa sprawiły mu radość. - Naprawdę nie ma za co, jesteście moimi przyjaciółmi. 

Paradise 2Where stories live. Discover now