Rozdział 23.

131 14 5
                                    

W dniu przeprowadzki od samego rana czułem jakiś niepokój. Dopiero po czasie zrozumiałem, że to było to przeczucie, które nachodziło mnie od dawna. Do głowy by mi nie przyszło, iż posiadam pewnego rodzaju intuicję. Nigdy nie wierzyłem w przeczucia, lecz późniejsze zdarzenia uświadomiły mi, że powinienem ufać samemu sobie zawsze.

Moja mama przyglądała się moim walizkom i torbie, ale nic nie powiedziała. Być może zrozumiała, że zatrzymanie mnie na siłę nic nie da.

- Będę was odwiedzał - powiedziałem cicho, nie patrząc w jej stronę. Nadal nie potrafiłem powiedzieć ojcu o swoim życiu, nie wspominając o przybranym rodzeństwie. Mimo naszych starć, kochałem ich na swój sposób.

- Jungkook...- zaczęła cicho, podchodząc do mnie i kładąc dłoń na moim sztywnym ramieniu. - Popatrz na mnie.

Zmusiłem się żeby unieść wzrok na swoją mamę. W jej oczach dostrzegłem smutek, ale też zrozumienie. Najwyraźniej długo myślała o mnie i Jiminie.

- Posłuchaj - zaczęła, głaszcząc mnie po włosach jakby próbowała dodać otuchy nam obojgu. - Jeśli cokolwiek się stanie, jeżeli on złamie ci serce albo cię skrzywdzi w jakikolwiek sposób...

- Mamo - przerwałem jej, ale uniosła rękę jakby chciała żebym jej wysłuchał mimo to. Skinąłem głową, chociaż nie podobały mi się jej słowa.

- Zawsze możesz tu wrócić - oznajmiła, uśmiechając się delikatnie. - Tu jest twój dom i rodzina, która cię kocha. Porozmawiam z tatą o tym, postaram się go jakoś przekonać żeby pozwolił ci na własne decyzje. I jeszcze jedno...- spojrzała mi w oczy, chociaż wolałbym żeby tego nie robiła, bo już czułem jak coś się zaciska w moim gardle. - Pamiętaj, że bardzo cię kocham.

Siłą powstrzymałem łzy, które pojawiły się gdzieś w okolicy moich oczu. Przytuliłem się do niej, wdychając zapach jej kwiatowych perfum. Ponownie poczułem się jakbym miał dziesięć lat. To było tak jakbym nagle cofnął się do dzieciństwa, przypominając sobie wszystkie tragedie, które rozegrały się na moich oczach. Czułem przez chwilę, że ponownie będę musiał zmierzyć się ze stratą. Tylko, że nie byłem pewien dlaczego taka myśl przyszła mi nagle do głowy.

***

Umówiliśmy się z Jiminem, że przyjadę do klubu wraz ze wszystkimi bagażami. Yoongi obiecał wynająć samochód i zawieźć nas na miejsce, żebyśmy nie musieli tłuc się transportem publicznym. Nie zabrałem ze sobą dużo, jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Miałem zamiar wrócić po resztę innego dnia.

Idąc ulicą, rozglądałem się dokoła i podziwiałem widoki. Była piękna pogoda, w sam raz na rozpoczęcie nowego życia. Byłem podekscytowany, ale również zaniepokojony. Być może nadal nie dotarło do mnie to, że zamieszkam razem z Jiminem. Byłem ciekaw czy on też czuje podobnie, czy wcale się nie martwi. Uśmiechnąłem się, poprawiając torbę na ramieniu i ciągnąc za sobą walizki. Już się nie mogłem doczekać chwili gdy przekroczymy próg naszego domu.

***

Dotarcie do ''Madam'' zajęło mi ponad godzinę. Zwykle bardziej się spieszyłem, ale dziś nie miałem ku temu powodów. Co prawda, rozpierała mnie radość i zdenerwowanie, jednak nakazałem sobie spokój. Gdy stanąłem przed klubem, odetchnąłem głęboko i zastukałem pięścią.

Yoon pojawił się po paru sekundach, a potem otworzył mi drzwi i gestem zachęcił żebym wszedł do środka. Dostrzegłem na jego twarzy wyraźne napięcie, co sprawiło że od razu zacząłem się niepokoić.

- Gdzie Jiminnie? - spytałem, wparowując do wnętrza i nagle zastygając niczym kamień. Atmosfera była zdecydowanie ponura, coś wisiało w powietrzu. Przełknąłem ślinę, dostrzegając swojego chłopaka siedzącego w samym rogu sali, ze wzrokiem wbitym przed siebie. Wyglądał jakby przed momentem doświadczył spotkania ze zjawą.

Paradise 2Where stories live. Discover now