... mój Anioł

16K 536 33
                                    


Ronald

Stałem od paru minut w progu sali i przysłuchiwałem się rozmowie Toma i Julii. I słowo daje, że za te słowa jakie wychodzą z ust zielonookiej mam ochotę zrobić jej krzywdę. Czy ona naprawdę myśli, że była tchórzem uciekając od skurwiela, który wyrządził jej tyle krzywdy. Na samo wspomnienie jej słów, gdy powiedziała, że zmarła w tym magazynie, ja umarłem dziesięć razy, a teraz chce robić z siebie bohaterkę. Bo mogła wrócić zabić sukinsyna, bo miała broń. Kurwa tak naprawdę w stanie w jakim była nawet broń by jej nie pomogła. Nie no muszę przestać się nakręcać, nerwy i krzyk są teraz tutaj najmniej potrzebne. Nie wiem już jak mam tej małej osóbce wyperswadować, że dzięki jej odwadze nasza Samanta żyje, nasz mały cud. Byłem nawet w stanie wybaczyć jej ucieczkę, gdyż lepsza była wizja ich żyjących beze mnie, niż ich śmierci.

- Dzięki temu, że uciekłaś teraz żyjecie i to jest najważniejsze. – W końcu się odzywam, nie mogę dłużej znieść jak Julia się zadręcza. Na dźwięk mojego głosu automatycznie dziewczyna się spina.

Co jest maleńka, jestem ostatnią osobą której powinnaś się bać.

- Witaj Ronaldzie. – Tom podniósł się i podszedł do mnie, by się przywitać. Uścisnąłem przyjacielowi szybko dłoń i dałem znak by dał nam chwilę. Blondyn poklepał mnie po ramieniu i wyszedł bez słowa. Ja natomiast stałem przez chwilę i przyglądałem się skulonej brunetce na krześle. Jej głowa była opuszczona, a wzrok wbity we drżące dłonie. Nienawidziłem, gdy była taka bezbronna, nienawidziłem bo wiedziałem dlaczego się taka stała. Wiem jak wiele złego ją spotkało, dlatego staram się być wyrozumiały i spokojny. Coś mi podpowiadało, że dziewczyna nie mogła się przełamać i na mnie spojrzeć. W sumie od kilku dni się unikaliśmy i to nie tak, że nie chciałem jej widzieć. Problem się pojawił, gdy patrzyła na mnie tak intensywnie, jak gdyby czegoś szukała, jakby szukała dawnego mnie. Nie chciałem jej oszukiwać, zatraciłem się w sobie i nie potrafiłem wypuścić dawno skrytych uczuć i emocji na wolność. Ukryłem je tak głęboko, że każda najmniejsza próba okazania ich, kończyła się kompletnym fiaskiem.

Pomieszczenie przesiąkło jej cudownym zapachem, odganiając ten nieprzyjemny szpitalny. Wiedziała, że tu stoję i się jej przyglądam, lecz gdy wciąż nie wykonała żadnego ruchu, zrobiłem kilka kroków w jej stronę.

- Nie możesz się o wszystko obwiniać, Anastazji nic nie będzie. Jej mózg wciąż żyje i prawidłowo funkcjonuje. Obudzi się, to kwestia tylko czasu. – Powiedziałem by dodać jej trochę otuchy. Wiem, że się martwiła o przyjaciółkę i wiem ile dla niej znaczy. Jednak, gdy dalej nie reagowała na moje słowa, kucnąłem i chwyciłem jej malutką twarzyczkę w ciepłe dłonie. – Spójrz na mnie, proszę – Uniosła powieki, a nasze spojrzenia spotkały się. Dostrzegłem jej łzy spływające po bladych policzkach. To kolejna cholerna rzecz której tak nie znosiłem, tak bardzo pragnąłem scałować każdą jej łzę, którą właśnie uroniła. Lecz jedyne co mogłem zrobić to delikatnie otrzeć kciukami jej mokre policzki. Następnie opuściłem ręce i zacisnąłem je na jej drżących dłoniach, które splatała na udach. – I nigdy więcej nie chcę słyszeć, że jesteś tchórzem. Nie znam dzielniejszej kobiety od ciebie. Rozumiesz? – Mój głos był surowy, a w oczach malowała się determinacja. – Rozumiesz? – Powtórzyłem chcąc upewnić się, czy dotarły do dziewczyny moje słowa. Pokiwała twierdząco głową i pociągając noskiem. Była taka słodka, czułem coraz większą potrzebę, by się nią opiekować, była moja i nikt ani nic, nie mogło tego zmienić.

- Rozumiem. – Wyszeptała. Mój kącik ust delikatnie drgnął, na jej słowa. Moja grzeczna maleńka dziewczynka.

- Cieszę się, że się rozumiemy. Teraz wracajmy do domu, zanim te hieny na dole nie pozostawią na nas suchej nitki. – Chwyciłem jej dłoń pomagając wstać z krzesła. Jej drobne ciałko się zachwiało, musiała być już naprawdę zmęczona. Wyprowadziłem nas ze szpitala tylnym wyjściem, zadbałem o to by nie napotkać już żadnych reporterów, po tym jak dostałem cynk od ochroniarza, iż jeden z nich przekroczył przestrzeń osobistą Julii. Rozkaz był jednoznaczny ma być nietykalna.

Fałszywa przysięgaOnde as histórias ganham vida. Descobre agora