Gdzie byłeś?

11.5K 511 90
                                    

JULIA

Gdy tylko drzwi zamknęły się za Ronaldem,  wstałam z łóżka i na palcach podeszłam do komody, na której zostawiłam torebkę. Nie pozwolę, by kolejny raz strach przejął nade mną kontrolę. Tym razem będę lepiej przygotowana. Otworzyłam złotą torebkę i wyjęłam z niej mały pistolet. Nie znam się na broni jakoś specjalnie, ale gdy zdezerterowałam, byłam kilka razy na strzelnicy, gdzie złapałam podstawy korzystania z niej. Ronald odebrał mi broń w Polsce, ale nie zatrzymało mnie to przed załatwieniem sobie nowej. Upewniłam się tylko, że jest naładowana i schowałam ją za gumkę leginsów zasłaniając szerokim swetrem. Życie nauczyło mnie, być nieufną i szczerze mam ku temu podstawy. Owen do drapieżnik, nie posiada uczuć, a jeśli nawet jakieś ma, nie okazuje żadnych. Ciężko cokolwiek wyczytać z jego twarzy, czy nawet zachowania. Sama jego obecność w tym domku, przyprawia mnie o palpitacje serca, pomimo że niedaleko jest ochrona. Bądź co bądź, na uniwersytecie w czasie moich egzaminów też była i teraz gryzą ziemię, a ja skoczyłam jak skończyłam. 

Wróciłam do łóżka i opadłam ciężko na materac, modląc się by mąż jak najszybciej załatwił sprawę i wrócił do mnie. Nie miałam zamiaru przekraczać progu sypialni, choćby nawet się paliło. Przymknęłam powieki i pogrążyłam się w swoich myślach. 

Cichy hałas za drzwi, oderwało mnie z niebezpiecznych rewirów mojego umysłu. Spięłam się i poczułam mdłości, na samą myśl kto zapewne stoi za drzwiami. W stu procentach nie jest to Ronald, nie zdążyłby tak szybko wrócić. Może gdy się nie odezwę i będę udawała, że śpię odejdzie i zostawi mnie w spokoju. Ku mojemu niezadowoleniu, tak się nie stało. Klamka poruszyła się, a drzwi się uchyliły z cichym skrzypnięciem. 

Kurwa, uspokój się dziewczyno! 

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Moje ciało aż dygotało. Zmysły wariowały. Oczy miałam zamknięte, a niemożliwość spojrzenia za siebie, pobudziła moje inne zmysły do działania. Reagowałam na każdy odgłos, każdy najmniejszy bodziec.  Usłyszałam ciche zamknięcie drzwi i może bym odetchnęła z ulga, gdybym nie usłyszała zbliżających się kroków. Bezgłośny, delikatny, a zarazem powolny stukot podeszwy o drewnianą podłogę. Serce podeszło mi do gardła i z trudem przełykałam ślinę, lecz mimo to, nie wykonałam żadnego ruchu. Moje ciało przestawiło się na trym snu. Uspokoiłam oddech, mimo że płuca domagały się większej dawki tlenu. Napięłam wszystkie mięśnie i byłam gotowa. Tylko jeszcze dokładnie nie wiedziałam na co.

W powietrzu rozniósł się zapach, którego nie znałam. Zapach wody kolońskiej, był tak ostry, że nawet przy krótkich wdechach, drażnił mój nos. Zadrżałam pod wpływem nikłego muśnięcia na policzku, które pozostawiło po sobie nieprzyjemne palenie. 

Boże, Ronaldzie, gdzie jesteś?  

Zacisnęłam powieki i ze wszystkich sił powstrzymałam jęk. Oddech na karku otrzeźwił mnie, wydarł me ciało z paraliżu, a szept przypomniał osobę, którą chciałam na zawsze wydrzeć z mej pamięci.

- Czas się skończył Julio. - Słowa rozbrzmiały w sypialnianej ciszy, niknąc w zamęcie mojej głowy - Wiesz już kto będzie następny, skarbie? 

-Tak wiem... - Warknęłam i w przypływie adrenaliny z całej siły cofnęłam łokieć, trafiając chyba w splot słoneczny napastnika. Jęknął gardłowo i zwinął się, a ja miałam czas, by wyskoczyć z łóżka i przycisnąć swoje rozdygotane ciało w kąt sypialni. Czułam jak nerwy i strach buzowały w moich żyłach. Moja klatka unosiła się z taką prędkością, jak gdybym przebiegła cały maraton. Lecz to nie powstrzymało mnie przed wyciągnięciem broni i skierowaniem lufy wprost w pieprzonego Profesorka. - ...Ty będziesz następny psycholu! - Odbezpieczyłam spluwę, która wydała przyjemny odgłos, przyciągając uwagę  mężczyzny. Przyszedł czas na konfrontację, nie ucieknę jak tchórz, nie zwieję jak ostatnim razem. Przypomniałam sobie Anastazję, jak leżała w śpiączce i wypełniła mnie wściekłość, która pragnęła wolności.

Fałszywa przysięgaWhere stories live. Discover now