O czym myślisz?

13.4K 476 30
                                    

Rano obudził mnie potworny ból brzucha i mdłości. Wypadłam gwałtownie z łóżka wprost do łazienki, by pozbyć się treści żołądka. Nagle poczułam na ramieniu ciepłą rękę. 

   - Wszystko w porządku, Julio? – Zachrypnięty głos Ronalda rozbrzmiał echem, przygłuszając mój ciężki oddech. 

Przykucnął tuż obok mnie i ogarnął włosy z mojej bladej twarzy. Pokiwałam jedynie głową, siadając na zimnych płytkach, opierając plecy o ścianę. 

   - Wiem, że wczoraj też wymiotowałaś, może zatrułaś się czymś? – Dociekał dogłębnie, lustrując moją twarz. Wplotłam palce w swoje rozpuszczone i roztrzepanie włosy, ciągnąc za nie delikatnie. Schowałam twarz między zgiętymi kolanami, próbując zapanować nad kolejną konwulsją. 

   - To nerwy, wiesz że mam obronę i strasznie się stresuję. – Westchnęłam przeciągle, ponownie patrząc w oczy błękitnookiego, który nie oderwał ode mnie swych ani na sekundę. 

Podniosłam się z podłogi, niestety poczułam silne zawroty głowy. Dłonie Ronalda zareagowały instynktownie, po sekundzie byłam już w jego objęciach.   

   - Przepraszam – bąknęłam – Muszę się wykąpać, na pewno poczuję się lepiej. 

   - Wezwę lekarza. 

Ronald nie dawał za wygraną i uważnie mi się przygląda.  

   - Nie. Nic mi nie jest. – Protestując, wyswobadzając się jego uścisku i odkręcam wodę w wannie. – Pozwól, że się wykąpię i będzie okej. 

Ronald pokręcił głową w niedowierzaniu, lecz nie opuszcza łazienki. Był przy mnie, gdy się kąpałam, gdy się ubierałam i gdy próbowałam wmusić w siebie śniadanie.  

   - Jedz. – syknął, gdy ja dłubałam w jajecznicy.

 Betty zrobiła naprawdę apetyczną, lecz wiedziałam, że przez moje gardło nie przejdzie najmniejszy kęs.   

   -Nie mam apetytu. 

Spuściłam wzrok na swoje uda. Miałam na sobie czarne leginsy wpuszczone w długie wełniane skarpety sięgające mi pod kolana. Biały długi sweter, natomiast włosy spięłam w koka na czubku głowy. Moja noga nerwowo podrygiwała.   

   -Musisz coś zjeść, inaczej zemdlejesz. – Zaoponował błękitnooki, wlepiając we mnie to przeszywające spojrzenie, mówiące: nie sprzeciwiaj mi się

Oparłam plecy o krzesło zrezygnowana, przez chwilę toczyliśmy walkę na spojrzenia. I odpuściłam, dla jego satysfakcji włożyłam sobie do ust porcję jedzenia. 

   - Zadowolony? – Bąknęłam z wrednym jednak słodkim uśmiechem. 

Po chwili jednak pożałowałam, gdyż poczułam jak żółć podchodzi mi do gardła. Wstałam z miejsca jak oparzona i rzuciłam się stronę toalet, nie chcąc zapaskudzić całej wypolerowanej podłogi po drodze. Bardzo często stres odgrywała się nie zbyt łaskawie na moim zdrowi, a ostatnio czas mnie nie oszczędzał.   

   - Tego już za wiele - Warknął Ronald, stając w progu łazienki. -  Dzwonię po lekarza. 

W  jego głosie można było wyczuć  bezradność. Ja nie miałam siły protestować, byłam wykończona. Poczułam jego dłonie na plecak i pod kolanami, a po kilku sekundach unosiłam się już nad ziemią. Wtuliłam twarz w jego twardy tors, uświadamiając sobie jakie poczucie bezpieczeństwa czułam właśnie w jego ramionach. 

   - Nie mogę leżeć, muszę przygotować się do obrony. – Jęknęłam, gdy Ronald kładł mnie na łóżku.   

   - Do egzaminów masz jeszcze dużo czasu, zresztą wydaję mi się, że bardziej już nie możesz się przygotować. – westchnął – Całymi dniami siedzisz z nosem w książkach, musisz odpocząć, wyluzować Julio. – Jego głos był surowy, lecz wciąż przejęty. 

Fałszywa przysięgaWhere stories live. Discover now