To jest mafia kotku...

14K 514 33
                                    

Szarpnęłam za klamkę w samochodzie, próbując otworzyć te pieprzone drzwi. Odwróciłam głowę, spoglądając przerażona na mamę, która wciąż walczyła z zablokowanym pasem. Lodowata woda otulała nasze ciała. Nagle mnie przytuliła, w jej ramionach czułam się bezpieczna, spokojna. Odsunęła się ode mnie i spojrzenie skierowała na szybę za moimi plecami. Kiwnęła głową. Podążyłam za jej wzrokiem i dostrzegłam mężczyznę. Chwycił mnie za dłoń i pociągnął ku sobie. Opierałam się. Chciałam wyrwać mu rękę, musiałam pomóc mamie, ale był zbyt silny. Spojrzałam na nią. Jej oczy były już puste. Nie poruszała się, nie walczyła. Nie! Proszę!... Nie...! Krzyczałam, lecz mój krzyk ginął w otchłaniach mętnej wody. Odwróciłam twarz w stronę mężczyzny, który wyciągnął mnie z samochodu. Zamarłam... Ronald? Boże to jego twarz. Jego lodowate pełne nienawiści oczy. Zamknęłam swoje, chcąc poczuć spokój. Tak bardzo pragnęłam cofnąć czas. Nigdy nie wiemy, kogo przeznaczenie postawi na naszej drodze. Powiadają, że jesteśmy kowalami własnego losu. Lecz czy naprawdę możemy sami wytyczać sobie ścieżki? Zostawiać na nich maleńkie okruszki, żeby potem móc wrócić do miejsca, w którym zbłądziliśmy. Nie... Owen powiedział, że nie cofniemy czasu, ja go nie cofnę. 

Bip... Bip... Bip...
Kiedy odzyskałam świadomość, do moich uszu dobiegł odgłos piszczenia. Miałam wrażenie, jakbym utknęła w swoim pieprzonym koszmarze. Słyszałam przytłumiony głos Ronalda, jakbym wciąż znajdowała się pod wodą. Czułam szorstki dotyk na dłoni.

-Spokojnie, Julio.

Nie chciałam by tu był. Nie chciałam czuć jego dotyku. Po chwili zrobiło się zamieszanie. Maszyna coraz głośniej piszczała, a kobiecy głos wyprasza Ronalda. Puścił moją dłoń, a ja poczułam ulgę. Ogarnęła mnie ciemność.  

Bip... Bip... Bip...
Uniosłam ociężałe powieki. Odczuwam skołowanie. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Przeszywający ból ramienia i żeber dawał o sobie znać, nawet przy najmniejszym ruchu. W pomieszczeniu panował półmrok, dzięki czemu moje oczy odczuwały ulgę. Mój umysł to jeden wielki chaos. Jeszcze to uczucie deja vi. Trzeci raz widzę aparaturę, wskazującą pomiar moich czynności życiowych. Chyba ktoś tam na górze, nie da mi tak szybko zniknąć z tego świata. Obróciłam delikatnie głowę na bok, co było dla mnie nie lada wysiłkiem. Bob spał na krześle z głową położoną na łóżku, tuż przy mojej ręce. Ruszyłam nią delikatnie, na co on gwałtownie podniósł głowę, jakby ocknął się z jakiegoś koszmaru. Patrzył na mnie spanikowanym, udręczonym wzrokiem. Pierwszy raz od dawna dostrzegłam w jego oczach troskę. Chwycił mnie za rękę i całuje. 

-Córeczko - Szepcze.

Wygląda tragicznie, jakby nie spał od kilku nocy.  

-Przepraszam, ojcze... to wszystko moja wina - Mój głos jest cichy, chrapliwy. 

Z mojego gardła wyrywa się rozdzierający szloch, nad którym nie potrafiłam zapanować. Maszyny znowu wydają ten pisk. Niech ktoś to wyłączy. Moja głowa pulsuje, jakby zaraz miała eksplodować. 

- Ciii... Nie możesz się denerwować, Julio. To nie twoja...

 Nie kończy zdania, gdyż do sali wpada kilku lekarzy i pielęgniarka. 

-Musimy pana przeprosić. Proszę poczekać na korytarzu. - Rozkazała kobieta, której głos już słyszałam wcześniej. 

On z ledwością podniósł się z krzesła, jakby na jego barkach spoczywał ciężar nie do udźwignięcia. Pochylił się i ucałował moje czoło. Jeszcze przez chwile wpatrywał się w moją twarz, po czym wyszedł. Po serii męczących i ciągnących się badać, dowiedziałam się, że Amandzie udało się postrzelić mnie w ramie, o czym świadczy bandaż i ten przeszywający ból. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji Owena i Ronalda, którzy wskoczyli za mną i wyciągnęli z wody, serce nie stanęło, a oddech został szybko przywrócony. Poza tym miałam stłuczone żebra, guz na głowie i poobijaną twarz, wolałam nie przeglądać się w lustrze. Personel wyszedł z sali, a w drzwiach stanął mój mąż. Gdy tylko dostrzegłam jego spojrzenie, odwróciłam wzrok w stronę okna, nie mogąc na niego patrzeć. Uderzyła we mnie rzeczywistość, z mocą rozpędzonego tira. Prawda, z którą musiałam się zmierzyć. 

Fałszywa przysięgaWhere stories live. Discover now