43.

221 26 6
                                    


Katsuki wyszedł jakby nigdy nic z łodzi i rozejrzał się dokoła. Przed sobą miał jeden długi cały metalowy korytarz zakończony drzwiami. Ponadto po obu stronach znajdowało się jeszcze dwoje mniejszych przejść. Jedne z nich przykuły jego szczególną uwagę gdyż zza nich wydobywał się jednostajny szum charakterystyczny dal maszyn. Postanowił to zbadać.

Ostrożnie otworzył drzwi i zajrzał do środka jednak nie było tam żadnej żywej duszy, jedynie ekrany i jakieś urządzenia. Niektóre z nich kojarzył już z laboratorium jednak ojciec nie pozwalał mu się do nich zbliżać. Wszędzie dookoła stały również puszki z jakąś substancją. Podszedł do jednego z rozległych stołów, na którym leżały sterty papierów. Nie miał czasu teraz, aby je wszystkie przeglądać jednak jeden z plików kratek przykuła jego uwagę. Był to plan bazy z rozrysowaną każdą z pięciu kondygnacji. Tego właśnie potrzebował w tym momencie. Zaczął dokładnie studiować kartka po kartce próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów.

Baza- a tak naprawdę statek podwodny - matka - zbudowany był na planie ośmiokąta foremnego podzielonego na trzy części w każdym segmencie oprócz ostatniego gdzie według opisu znajdowały się same materiały wybuchowe. Teraz znajdował się dokładnie nad tym segmentem, w którym były głównie schowki na najpotrzebniejsze rzeczy w tym zbiorniki z zapasami powietrza, które było rozdysponowywane na cały obiekt. Według map w pomieszczeniu znajdował się główny napęd całej łodzi.

Przewrócił stronę, aby odkryć stronę z opisem kolejnej konsygnacji i wiedział od razu, że dobrze trafił. Zaraz nad nim znajdowało się pomieszczenie nazwane "Lobby" a zaraz obok maszynownia gdzie- jak sądził Katsuki- musiał znajdować się cały punkt dowodzenia całej tej machiny zniszczenia. Katsuki dokładnie przestudiował całe rozmieszczenie tego segmentu wynajdując wszystkie możliwości przemknięcia się i przyszedł mu do głowy jeden pomysł.

Z tego, co wywnioskował z planów pomiędzy napędem a lobby był właz, dzięki któremu mógł dostać się na wyższą konsygnację mając nadzieję, że nie zostanie przy tym zauważony. Niestety użycie schodów nie było możliwe gdyż po drodze do nich mógł się na kogoś natknąć. Nie wiedział dokładnie ile było osób w bazie i nie chciał ryzykować nakrycia. Patrzył jeszcze raz na mapę, aby ocenić, w którym dokładnie miejscu znajdowało się przejście, po czym zgiął mapę na kilka części i włożył sobie ją do kieszeni. Obserwując sufit szedł w miejsce, w którym- co wynikało z mapy- miał znajdować się właz. Po kilku minutach odnalazł go jednak wtedy zobaczył pierwszy problem.

Sufit nie był bardzo wysoki w tym miejscu jednak nadal nie był w stanie dosięgnąć do włazu. Chłopak obrócił się, aby poszukać cokolwiek, co mógłby wykorzystać w tej sytuacji i jego wzrok padł na beczki stojące w kącie. Chłopak szybkim krokiem podszedł do nich i odetchnął z ulgą, gdy okazały się puste. Mimo to jednak pokryte były nieprzyjemnie pachnącą substancją. Katsuki wiedząc, że raczej nic lepszego i tak nie znajdzie postanowił i tak je wykorzystać.

Jedną z nich przetoczył zaraz pod właz i postawił dnem do góry tak, aby mógł na niej bez obaw stanąć. Gdy to zrobił z beczki ciurkiem wylała się resztka paliwa, która była w środku. W takiej sytuacji użycie przez niego daru było niemożliwe. Jedna nieuważna iskra i wszyscy wylecą w powietrze wcześniej niż to planowali a nawet, jeżeli nie w powietrze to jakiekolwiek uszkodzenie napędu nie wchodziło w grę. Nie znał się bardzo na statkach podwodnych, ale wiedział jedno: brak zasilania równa się brak tlenu, a brak tlenu na takiej głębokości równa się bardzo nie przyjemna śmierć.

No dobra nadszedł czas. Pomyślał i położył dłonie na krawędzi puszki, po czym wskoczył na nią jednym susem odbijając się od podłoża i jednocześnie podciągając rękoma, na co puszka zabrzęczała pod jego ciężarem.

Mając nadzieję, że nikt tego mimo wszystko nie usłyszał złapał za rączkę płazu i uchylił go tak, aby mieć jakiekolwiek pole widzenia na to, co dzieje się nad nim. Z tego, co mógł ocenić znajdował się pod jedną ze ścian mniej więcej na środku pomaszczenia. Gdy popatrzył w lewo zobaczył Togę, która rozmawiała z widocznie zirytowanym doktorem przy biurko, na którym stał duży monitor jednak z takiej odległości nie mógł doczytać dokładnie, co na nim się znajdowało.

-Aktywujmy to już i odpłyńmy stąd.- Powiedziała opadając teatralnie na fotel, po czym wyciągnęła jeden ze swoich sztyletów i zaczęła obracać go w palcach.- Nuuudzi mi się tu!- Dodała, po czym ziewnęła przeciągle.

-Czekamy na rozkazy.- Powiedział oschle doktor i zaczął coś klepać na klawiaturze.

- To pozwól mi przynajmniej zabić któregoś z nich.- Powiedziała wskazując sztyletem na przecinał stronę pokoju. - Przynajmniej coś się tutaj zadzieje.

Katsuki spojrzał w miejsce gdzie przedtem i zakrył usta a by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Wzdłuż przeciwległej ściany siedzieli a raczej siedzieli unieruchomieni jego przyjaciele na tym samym krześle, którego kiedyś doktor użył na nim. Widząc to przeszedł go dreszcz na wspomnienie bólu, jaki wywoływało przy każdej próbie poruszenia się.

- Mówiłem ci już coś głupia dziewczyno.- Powiedział uderzając pięścią w stół przykuwając tym samym uwagę Togi, ale także i Katsukiego. - Masz się mnie słuchać. W tym obiekcie to ja jestem twoim szefem i jak nie zamkniesz w końcu tej jadaczki to obetnę ci język zrozumiano?- Powiedział ostro tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym powrócił do pracy.

-No dobra.- Powiedziała nadąsana i założyła ręce na piersiach. Obydwoje zapatrzeni byli teraz w ekran i Katsuki stwierdził, że jest to idealny moment na wyjście. Musiał jedynie otworzyć szerzej właz i dostać się niezauważony za rząd krzeseł gdzie powinien już być nie widoczny dla oczu złoczyńców.

Cały czas kontrolując sytuacje poszerzał otwór włazu modląc się do wszystkich świętości, jakie istniały lub nie o to żeby zawijasy okazały się na tle sprawne, aby nie zaskrzypieć. Z każdym kolejnym milimetrem Katsukiemu wydawało się, że jego serce bije, co raz mocniej i głośniej. Adrenalina huczała mu w uszach jednak on nie zwracał na to uwagi. Gdy otwór był wystarczająco duży chłopak odetchnął z ulgą. Jednym zgrabnym ruchem podciągnął się i wczołgał się do pomieszczenia po czum szybko przeturlał się za krzesła. Pierwszym od jego strony był Kirishima i w sumie dobrze się składało. On, jako jedyny oprócz niego wiedział jak działają te krzesła i mógłby pomóc uwolnić mu resztę.

Chłopak z kieszeni wyciągnął klucz, który nosił zawsze przy sobie w razie potrzeby i zaczął rozmontować górną część urządzenia jednocześnie zerkając, co chwilę w stronę złoczyńców. Dzięki naukom ojca w laboratorium dokładnie znał budowę tego urządzenia. Jedyne, co musiał zrobić to odciąć dopływ substancji, która powodował paraliż. Zaaferowany pracą stracił ze wzroku togę, która wstała z krzesła i zaczęła się rozglądać szukając czegoś interesującego do roboty. Po chwili zauważyła coś, co jej się nie zgadzało.

-Doktorku?- Zapytała, czym zwróciła uwagę mężczyzny przy komputerze.- A co to jest?- Zapytała wskazując na otworzony właz.

Gdy Katsuki to zobaczył na jego skroniach pojawiły się kropelki potu. Potrzebował jeszcze tylko kilku sekund, aby uwolnić Kirishimę od krzesła. Jego ręce przyspieszyły jednak nerwowe drżenie nie pomagało mu w tym, co robił.

Doktor wstał i podszedł do włazu, po czym zmarszczył brwi.

-Mamy kreta.- Powiedział, po czym jego wzrok przeniósł się na rząd krzeseł gdzie skrzyżował się z wzrokiem Katsukiego.


Skradzione widowiskoWhere stories live. Discover now