30.

217 26 9
                                    




Katsuki odwrócił się w stronę doktora powolnym ruchem. Wypuścił z rąk torbę, która opadła mu na ramiona dzięki czemu miał wolne ręce. Wiedział, że drugi raz z czegoś takiego się nie wywinie. Spiął wszystkie swoje obolałe mięśnie i czekał aż jego ojciec wykona pierwszy krok jednak jego twarz jedynie zmieniła swój wyraz jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie wyglądał już na rozgniewanego a rozbawionego co zaskoczyło mocno chłopaka.

- Zastanawiasz się pewnie skąd się tutaj wziąłem. - Powiedział dumnym tonem. - Twój plan miał jeden mały szkopuł. Ten czip, który udało ci się zniszczyć miał jedną dodatkową funkcję, o której nie wspomniałem. Umiejscowienie tego małego urządzonka wbrew pozorom nie było takie przypadkowe. Dzięki temu, że znajdował się ono blisko naczyń krwionośnych dzięki czemu monitorowało w nich przepływ i w przypadku jakichkolwiek odchyleń wysyła alert bezpośrednio do mnie. Z pozoru niby bezużyteczna funkcja jednak w razie braku odczytu mógłbym szybko stwierdzić zgon, ale i również...

-...wyciągnięcie go- Dokończył chłopak przez zaciśnięte zęby.

-Dokładnie tak a o tym może świadczyć również doskonale twoja rana na szyi. - Powiedział po czym podszedł kilka kroków w stronę chłopaka, który momentalnie spiął wszystkie mięśnie w swoim ciele. - Dlaczego reagujesz tak gwałtownie? Przecież chce tylko porozmawiać... Jak ojciec z synem.

Przy tych słowach doktor rzucił się w stronę Katsukiemu któremu udało się uskoczyć w bok dzięki czemu uchronił się przed ciosem. Doktor jednak wyglądał jakby nic sobie z tego nie zrobił jedynie odbił się od miejsca, w którym chwilę wcześniej stał chłopak i ponowił atak którego Katsukiemu nie udało się uniknąć. Pięść doktora wylądowała idealnie na żebrach, które kilka godzin wcześniej pokiereszował mu Deku. Uderzenie było tak mocne, że chłopakowi aż zaparło dech w piersiach a w tamtym miejscu poczuł przeraźliwy ból łamanych kości. Doktor zaśmiał się gardłowo a w jego oczach zabłysnęły iskierki szaleństwa. Taki wzrok oprócz u niego Katsuki widział jedynie na filmach u najokrutniejszych czarnych bohaterów.

Doktor wyjął nóż i już miał ponownie skoczyć na leżącego chłopaka jednak ten szybko wyciągnął dłoń i sprowokował średniej siły wybuch, który odrzucił doktora na kilka metrów co dało mu szansę na podniesienie się. Zrobił to jednak z trudem. Czuł jak zgruchotane żebra w jego prawym boku przemieszczają się z każdym jego ruchem powodując tak mocny ból, że zapierało mu dech w piersiach a oddychanie było wyzwaniem.

Mimo wszystko teraz to chłopak ruszył do walki. Wiedział, że ma niewielkie szanse jednak, jeżeli właśnie tak miał zginąć wiedział, że nie zrobi tego bez walki. Bohater zawsze walczy do końca nawet gdy nie ma szans na wygraną.

A taka była prawda. Nawet gdyby był w pełni sił doktor był o wiele szybszy od niego i o wiele lepiej wyszkolony. Nawet wtedy nie miałby szans a co dopiero teraz z uszkodzoną ręką, połamanymi żebrami i wieloma różnymi obrażeniami.

Biegł prosto na ojca nie zważając na nic. Długimi susami pokonywał odległość, która dzieliła go od doktora po czym używając wybuchu wzbił się w powietrze, aby dodać większego impetu uderzeniu. Gdy był już na dogodnej odległości wymierzył pierwszy cios w twarz swoją sprawną ręką jednak doktor w iście podręcznikowym stylu. Katsuki widząc co się święci skierował się za jego plecy i znów uderzył w niego wybuchem tym razem mocniejszym. Doktor upadł na czworaka jednak jedyną jego reakcją na jego starania był śmiech.

-Ale to śmiesznie łaskocze. - Powiedział po czym jednym sprawnym ruchem wstał i jakby nigdy nic ruszył w stronę chłopaka.

Katsuki nie był mu dłużny. Z okrzykiem na ustach zaczął biec w jego stronę. Wzrok miał już nieco zamglony. To był wóz albo przewóz. Gdy znów się do siebie zbliżyli wymienili między sobą serię ciosów które niestety częściej dopadały Katsukiego niż doktora.

Chłopak wyprowadził kolejne uderzenie jednak doktor skutecznie go uniknął i jednoczenie próbował podciąć nogi przeciwnikowi. On jednak szybko zauważył co się świeci i szybko wyskoczył ponad nogą przeciwnika i dostrzegając tutaj swoją szansę. Zamiast przeskoczyć przeszkodę opadł na nią całym ciężarem ciała i w miarę jak przybliżał się znów do podłogi słyszał trzask łamanej w wielu miejscach kości piszczelowej oraz okrzyk bólu, który wydobył się z gardła doktora.

Katsuki odskoczył kilka metrów dalej z płomykiem nadziei który zrodził się w jego sercu widząc pokiereszowaną nogę doktora w której kość przebiła skórę przez co wokół było pełno krwi. Jednak szybko okazało się, że ucieszył się stanowczo zbyt szybko, ponieważ Masaru jedynie zaśmiał się donośnie tym swoim szaleńczym śmiechem. 

-Sprytnie, ale to ci nic nie da. - Powiedział po czym przekierował wzrok z powrotem na nogę. Jedną ręką trzymał przytrzymał swoje udo a drugą wolną wepchnął wystającą kość z powrotem do rany a ona od razu jakby po dotknięciu Recovery Girl się zasklepiła. - Naprawdę myślałeś, że przez cały ten czas nie zabezpieczyłem się na taką ewentualność? - Zaśmiał się jeszcze raz po czym dodał. -  Gdybyś nie odwrócił się od mistrza też miałbyś tak wspaniałe umiejętności. Zaprzepaściłeś swoje szanse i umiejętności a teraz czeka cię jedynie śmierć.

Po tych słowach skoczył na chłopaka bezbłędnie celując drugi raz w złamane już żebra przez co Katsuki zgiął się z bólu.

-A teraz ...- Powiedział po czym niepostrzeżenie zapiął chłopakowi na nadgarstku bransoletę, którą on doskonale znał. -... usuniemy ci dar. Nie ma co psuć zabawy jakimiś małymi iskierkami.

Katsuki zaklął pod nosem. Nie miał już czym walczyć niemal całkowicie stracił już władzę w nadgarstku i coraz gorzej mu się oddychało mimo to skoczył jeszcze w zrywie złudnej nadziei w stronę oprawcy jednak on jednym ruchem znów powalił go na podłogę po czym stanął na nim jedną stopą miażdżąc mu tym samym klatkę piersiową w taki sposób, że Katsuki nie miał żadnej możliwości ruchu.

- Już wystarczająco długo się bawiliśmy. Nawet kot po pewnym czasie nudzi się swoją muszą i odgryza jej głowę. - Powiedział patrząc na niego z wielkim uśmiechem na twarzy- I jak cię powonieniem zabić? - Powiedział przechylając głowę i zamyślony przymrużył oczy. Po chwili jednak wyciągnął sztylet z jednej z wielu przegród w jego ogromnym płaszczu. - Chyba pozwolę mojemu małemu zebrać kolejne żniwo.

Katsuki już nawet się nie wyrywał. Doskonale wiedział, że to jego koniec. Był jednak spokojny. W żadnym razie nie bał się tego co nadejdzie, bo wiedział, że przynajmniej końcówką swojego życia zrobił coś dobrego i nawet jeśli nie dostarczy tych papierów bohaterom wiedział, że dadzą sobie oni radę nawet bez tego. Chłopak zamknął oczy i czekał aż ten ból, który odczuwał w każdej komórce swojego ciała ustanie.

Skradzione widowiskoWhere stories live. Discover now