31.

211 28 14
                                    


Ostrze jednak nie wbiło się w jego klatkę piersiową jak mógł sądzić po pozycji jaką przyjął jego oprawca zanim zamknął oczy. W zamian poczuł jak ciężar z jego klatki piersiowej ustępuje a do jego uszu doleciał odgłos upadającego na posadzkę ciała. Katsuki momentalnie otworzył oczy i zobaczył Kirishimę który kilka metrów dalej szarpał się z doktorem. Mężczyzna najwidoczniej wzięty z zaskoczenia został unieruchomiony twarzą do podłogi przez chłopaka, który siedział na nim okrakiem i przytrzymywał jego nadgarstki pomiędzy jego łopatkami w mocnym utwardzonym uścisku.

-Ooo widzę, że udało ci się dezaktywować moje urządzenie. - Powiedział doktor zafascynowanym głosem tak bardzo nie adekwatnym do sytuacji. - Imponujące, ale czego innego mógłbym się spodziewać po swoim synu?

-Nie nazywaj mnie tak. - Powiedział wstając powolnie z posadzki Katsuki. - Zbyt długo znosiłem nazywanie mnie twoim synem. To, że mnie spłodziłeś nie daje ci prawa nazywania się moim ojcem.

-Krwi się nie wyprzesz. - Powiedział i płynnie jakby nie sprawiało mu to żadnego problemu zrzucił z siebie Kirishimę i po kilku sekundach był już na nogach a postawa jego świadczyła o tym, że był gotowy w każdej chwili do kolejnego skoku.

Kirishima szybko ocenił sytuacje. Dalsza walka byłaby bezpośrednim wyrokiem na niego i Katsukiego. Doktor wyglądał tak jakby w czasie walki jedynie się ładował w przeciwieństwie do niego który już zaczął odczuwać zmęczenie. Zamiast skoczyć do kolejnego ataku - jak spodziewał się tego doktor- on podbiegł do ledwie trzymającego się w pionie Katsukiego.

-Ciekawe jak poradzisz sobie z tym. - Powiedział chłopak i uderzył pięścią w podłoże wywołując tym samym trzęsienie. Całe pomieszczenie zadrżało a na ścianach i suficie zaczęły powstawać wielkie pęknięcia, które z każdą sekundą się powiększały. większa część sufitu zaczęła się załamywać i odgrodziła chłopców od złoczyńcy.

Kirishima nie czekał ani sekundy dłużej. Wziął pod rękę Katsukiego i razem z nim zaczął biec w stronę wyjścia walącymi się korytarzami.

-Dlaczego przyszedłeś? - Zapytał sapiąc już zmęczony Katsuki. - Już drugi raz ryzykujesz dla mnie swoim życiem. Ty nie masz instynktu samozachowawczego? - Zapytał chłopak na co Kirishima krótko się zaśmiał.

-Gdyby wymagała tego sytuacja zrobiłbym te jeszcze raz i jeszcze raz. Jesteś dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem nie mogłem dać twojemu ojcu cię zaszlachtować.

Katsuki skwitował to krótkim przerywanym śmiechem. Niestety połamane żebra uniemożliwiały mu nic więcej. I tak już ledwie oddychał przez tempo w jakim się poruszali jedyne co udało mu się wydukać to ciche.

-Dziękuję.

Kirishima nie był w stanie odpowiedzieć, gdyż tuż przed nimi ściany zawaliły się zasłaniając im drzwi które były ich przepustką do wolności.

-KURWA! - Krzyknął sfrustrowany czerwono włosy a z bezradności aż opadły mu ramiona. Byli tak blisko a teraz zginął razem z doktorem w tych podziemiach. I to wszystko przez jego moc. Był pewien, że to zadziała i wydostaną się stąd cali i zdrowi i w końcu będą wolni a teraz wszystko wzięło w łeb, gdy byli już tak blisko. - To koniec - Skwitował jedynie i osunął się o wątpliwej jakości ścianę obok drzwi z której sypał się kurz wydobywający się z pęknięć. Jego głowa opadła bezsilnie - Nie mogę uwierzyć...

-To nie wierz. - Powiedział Katsuki na co Kirishima gwałtownie podniósł głowę parząc na niego z niedowierzaniem, ale w jego oczach i sercu zapaliła się iskierka nadzieli. - Jak nas nie wypuszczą drzwiami to wyjdziemy oknem. - Powiedział a na jego usta wpłyną ten specyficzny uśmiech, który oznaczał, że chłopak coś wymyślił. Nie zawsze było to mądre jednak w tej sytuacji czerwono włosy był w stanie zgodzić się na wszystko.

-Co masz na myśli? - Zapytał ponaglając go Kirishima, gdy ten chodził i oglądał sufit.

-Musimy się przebić sufitem. T część tunelu nie jest już bardzo głęboko pod ziemią wiec jeden silny wybuch powinien załatwić sprawę.

-Czuje w tym wszystkim jakieś, ale. - Powiedział chłopak nadal nie spuszczając wzroku z przyjaciela.

-Bo niestety jest. - Powiedział i zmarszczył brwi. - Mamy tylko jedno podejście. Te ściany są już bardzo naruszone. Jeżeli za pierwszym razem nie uda nam się przebić lub będę miał za mało siły, aby nas po tym wybuchu stąd wydostać kolejną serią wybuchu zostaniemy tu pogrzebani żywcem.

-Jak tego nie zrobimy to tak czy siak prędzej czy później tak to się skończy. - Powiedział wstając z podłogi i zapytał. - Jaki masz plan?

-Wybuchy mogę generować dzięki potowi. Im więcej potu tym silniejsze wybuchy więc aby wywołać serię dwóch mocnych wybuchów muszę się porządnie spocić.

-Ale z tymi żebrami nie dasz rady biegać. Ledwie dotarliśmy tutaj. - Powiedział na co jasnowłosy zmarszczył brwi. Wiedział, że jego przyjaciel ma rację. Stali tak chwilę, gdy oczom Kirishimy rzuciły się drzwi, obok których chwilę temu siedział i go olśniło. - Czy musi być to świeży pot?

Katsuki spojrzał na niego nie wiedząc o co mu dokładnie chodzi jednak odpowiedział.

-Tak, może. To dzięki substancji, która jest w pocie wybuchy są możliwe niezależnie czy jest to świeżo wytworzona wydzielina czy nie ta substancja nadal się w nim znajduje. CO ci chodzi po głowie.

Kirishima jednak nie odpowiedział tylko podszedł do drzwi i utwardzoną ręką rozbił zamek dzięki czemu drzwi się otworzył. Chłopak w kilku susach podbiegł do jednej z beczek i wyturlał ją- z dużym trudem- przez drzwi.

-Co to do licha jest? - Zapytał Katsuki z uniesionymi brwiami.

-Zaraz zobaczysz. - Odpowiedział Kiriskima i ponownie utwardził jedną ze swoich dłoni tym razem tak aby utworzyła ona stożek, którym udało mu się przebić pokrywę beczki. Niemal od razu można było wyczuć nieprzyjemny zapach, który się z niej wydobył.

-Co to za zapach? - Zapytał Katsuki marszcząc nos.

-Naszej wolności. - Zawadiacko odpowiedział czerwono włosy. - To twój pot kretynie. Magazynowali go tutaj zanim wywieźli go w teren.

Wtedy właśnie Katsuki zrozumiał do czego Kirishima pił przez cały ten czas. Podszedł szybko do beczki i zamoczył całe ręce niemal do pach w beczce. Musiał przyznać, że było to obrzydliwe doświadczenie jednak wiedział, że było to konieczne. Chciał mieć pewność, że "paliwa" na pewno wystarczy. Nie miał jednak dużo czasu na rozmyślanie o tym, gdyż ściany kolejny raz złowieszczo zaskrzypiały.

-Dobra jedziemy z tym. -Powiedział i podszedł do Kirishimy. - Złap się mocno i za żadne skarby nie puszczaj.

Czerwono włosy jak przykazał mu Katsuki złapał mocno za pasek jego spodni i ustawił się tak aby nie blokować mu ruchów.

Jasnowłosy od razu przystąpił do akcji. Jednym wybuchem idealnie trafił w sufit tak że pomiędzy kurzem doszły do nich nieśmiałe promyki słońca. Kirishima aż wydał z siebie okrzyk zadowolenia jednak to nie był koniec. Osłabione ściany zaczęły zwalać się na nich i dosłownie w ostatnim momencie Katsuki wywołał kolejną serię wybuchów którą wydostał ich na powierzchnię.

-Żyjemy! - Krzyknął Kirishima unosząc ręce ku niebu, gdy wylądowali niedaleko wejścia do kanałów.

-Żyjecie! - Usłyszeli nieco piskliwy głos Uraraki która wybiegła z jednego zaułku a zaraz za nią podążał Deku.

Dziewczyna niewiele myśląc rzuciła się na szyje Katsukiemu jednak po chwili, gdy zrozumiała co właśnie zrobiła próbowała od niego odskoczyć jednak on pochwycił jej ciało i przycisnął jeszcze bardziej do swojego ciała wtulając się w nią. Było to niewiarygodnie dobre uczucie mieć ją w ramionach po tak długim czasie marzenia o niej. Wiedział, że onanie wiedziała jak wiele znaczy dla niego ten gest jednak przyjmował wszystko co mu dawała. W jej ramionach odpłynął z niego cały stres.

-Żyjemy. - Powiedział jednak nie był w stanie utrzymać się już dłużej w świadomości i podtrzymywany przez ramiona dziewczyny upadł na beton tracąc przytomność. 

Skradzione widowiskoWhere stories live. Discover now