18.

272 30 7
                                    

Rozdział pisany po cichaczu na wykładzie, ale mam nadzieje że mimo wszystko będzie wam się miło czytać. Zapraszam na rozdział.


Katsuki za jednym z naukowców którego przywołał jego ojciec stołówki, gdzie czekała już na niego taca, którą miał zanieść do celi, w której jeszcze nad ranem siedział razem ze swoimi przyjaciółmi. Miał on go również zaprowadzić do celi, gdyż z racji tego, że za każdym razem, gdy do niej trafiał lub udawało mu się ją opuścić był nieprzytomny nie znał tam drogi. Gdy Bakugou odbierał tacę z l jedzeniem od jednej z kucharek żołądek mu się aż ścisnął a jego brzuch boleśnie zaburczał. Tyle rzeczy działo się wokół niego, że zapomniał całkowicie o jedzeniu. Niestety nie mógł teraz zaspokoić swoich potrzeb, gdyż czekało na niego dwoje pewnie równie głodnych co on ludzi a to była jedyna okazja na to, aby zjedli jeszcze cokolwiek przed nocą nawet jeżeli był to jedynie kawałek chleba i dziwnie wyglądająca ciecz, w misce która prawdopodobnie miała być zupą.

Mijali kolejne przejścia aż dotarli do drzwi na zewnątrz których stało dwóch strażników. Obydwoje ubrani byli w takie same stroje bojowe wyposażone w specjalne podłużne przegródki w których - jak wydawało się Katsukiemu- trzymali środek usypiającym którym został już wielokrotnie potraktowany. Twarz zasłaniały im wielkie hełmy z którymi wyglądali trochę karykaturalnie. Naukowiec, który go prowadził, gdy zauważył zainteresowanie Bakugou tymi postaciami zwrócił się do niego.

-Po twoim wyskoku doktor postanowił postawić tu całodobową straż. - powiedział kurtko, gdy wymijali ich pokazując przepustki, które dostali przed wyjściem z laboratorium.

Trafili wtedy do krótkiego przedsionka, na którego końcu znajdowały się drzwi. Za nimi podążył jeden ze strażników wraz z kluczem.

-A po co im te wielkie hełmy? - zapytał nadal nie rozumiejąc takiego wyboru wyposażenia.

-Są one jednym z wynalazków doktora. W środku znajdują się ekrany, na których dostają rozkazy, ale również widzą obraz z kamer z środka celi. Na początku nie byliśmy przygotowani na was. Nasi wojownicy nie są znani z brania jeńców więc nie mieliśmy obmyślonych odpowiednich zabezpieczeń. Na szczęście doktor się tym zajął i w czasie, gdy pracowałeś z nim w laboratorium grupa techników montowała nowocześniejsze kamery z noktowizją i rejestracją dźwięku.

Katsuki jedynie pokiwał głową i wzrok przeniósł na strażnika, który przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi do sali, na której końcu widać było dwa cienie- jeden mniejszy drugi większy- które nie mieściły się w okrąg który słaba żarówka wyznaczała na podłodze. Kiedy długi słup światła dochodzący z drzwi dosięgnął zakładnicy wstali, aby zobaczyć co się dzieje, a gdy zobaczyli kto ich odwiedził od razu się znów cofnęli.

-Ty...- zaczął Izuku jednak przerwał Katsuki od razu przerwał mu jak za dawnych czasów.

-Kolacja. - powiedział beznamiętnym tonem kładąc tacę na podłodze i delikatnie pchnął w ich stronę w taki sposób, aby przypadkiem nie wylać zupy.

-Dołączyłeś jednak do nich. Zdradziłeś nas. - powiedział zielonowłosy chłopak w których Katsuki pierwszy raz zobaczył coś na kształt nienawiści.

-Gdybyś miał mózg to też hyś to zrobił. - powiedział wyzywająco do Izuku po czym popatrzył na dziewczynę stojącą delikatnie za nim. Na jej twarzy widoczny był smutek. Wiedział, że ją rozczarował jednak wiedział, że tak musiało być. - Poza tym uważaj na ton. Nie zauważyłeś co wam tutaj zamontowano? - pokazał na kamery, które zamontowane były w każdym rogu pomieszczenia. - Jedno niepochlebne słowo a te małe cacuszka doniosą do was mistrzowi a wtedy nie chciał bym być w waszej skórze. - Mówiąc to patrzył wprost na Midoriyę mając nadzieje, że wyczyta z tego wskazówkę, którą mu wysyłał. Musieli uważać o czym rozmawiają, teraz są narażeni dużo bardziej niż przedtem.

-Czas minął. - ponaglił nas strażnik, który znów otworzył drzwi. - Wychodzicie albo zostajecie.

-Wychodzimy. - powiedział Katsuki rzucając jedynie przepraszające spojrzenie w stronę uroczej brunetki i wyszedł razem z naukowcem do przedsionka. - A co z tacą o naczyniami? - zapytał strażnika.

-Tym zajmujemy się my i grupa sprzątająca. - powiedział sucho po czym odprowadził and do pierwszych drzwi, gdzie dołączył do swojego glona i zastygł w bezruchu jakby był jedynie rzeźbą.

Do punktu wyjścia szli już nie zamieniając ze sobą ani słowa. Gdy dotarli do miejsca które Katsuki już znał zwrócił się do mężczyzny.

-Ja pójdę do stołówki. Może jeszcze coś zostało. Poinformujesz o tym mojego ojca? - zapytał. Miał nadzieje na chwile samotności. Poza tym był już naprawdę bardzo głodny.

-Powinienem iść z panem. - Powiedział twardo naukowiec. - Jest pan nadal na okresie próbnym. Muszę pana pilnować.

-Jestem trenowany od najmłodszych lat. Gdybym chciał coś zrobić to bym to zrobił i nie byłbyś dla mnie żadnym problemem. - Powiedział ostrym tonem tak że naukowiec aż ledwie dostrzegalnej skulił się co sprawiło, że na twarzy Katsukiego pojawił się złowieszczy uśmieszek. - Zostałem oznakowany nigdzie nie ucieknę. Nie jestem głupi. Wszędzie jest tyle straży, że zostałoby ze mnie sito.

Naukowiec niechętnie zgodził się więc Katsuki już samotnie udał się do stołówki. O tej porze nikogo już tam na szczęście nie było nikogo nawet kucharek. Chłopak jednym zgrabnym ruchem przeskoczył ladę i zaczął przeglądać zaplecze kuchenne w poszukiwaniu czegoś pożywnego do jedzenia. W odmętach kuchni znalazł jego ulubione pikantne onigiri które zaczął od razu pochłaniać. Było to najlepsze co spotkało go dzisiejszego dni. Po kilkunastu minutach poczuł cudowne uczucie zapełnionego żołądka co sprawiało mu błogą przyjemność. Przepił to wszystko puszką Coca Coli, którą znalazła jednej z wielkich lodówek po czym udał się z powrotem do głównego laboratorium, gdzie już czekał na niego ojciec.

-Miałem już iść cię szukać. -Nie wyglądał na zdenerwowanego a bardziej na podekscytowanego.

-Coś się stało? - zapytał Katsuki wchodząc głębiej w laboratorium.

-Można tak powiedzieć. - Bakugou na początku usłyszał a dopiero później ujrzał Tomurę który wyłonił się z zaciemnionej części laboratorium. Ubrany był w swój strój, który składał się z przyczepionych gdzieniegdzie dłoni. - Będziesz miał okazje, aby się wykazać i zdobyć nasze zaufanie. Mamy niedobór ludzi przez co musisz wyruszyć ze mną jako asysta na akcje. Mistrz uważa, że masz potencjał. Mam nadzieje, że ma racje. - powiedział po czym podszedł do stołu, z którego wziął jakąś część do ręki. - Jeżeli jednak przyjdzie ci do głowy, aby coś przeskrobać to nie radzę. - Mówiąc to uaktywnił swój dar przez co część, którą Tomura miał w ręce rozsypała się w drobny mak.

-Ejj to mi było potrzebne! - powiedział doktor jednak, gdy zobaczył wzrok złoczyńcy zamilknął pozwalając mu dalej mówić.

-Teraz jesteś na mojej łasce zrozumiano? - zapytał jadowitym tonem drapiąc się po szyi.

-Tak jest. - odpowiedział Katsuki stojąc na swoim miejscu patrząc się cały czas w jeden punkt, którym była ręka zasłaniająca twarz Tomury zastanawiając się jak on się w tym nie dusi.

-Bardzo dobrze. Staw się tutaj za 2 godziny. - powiedział wychodząc z laboratorium

Skradzione widowiskoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz