7.

509 49 32
                                    

I w końcu nadszedł ten dzień. Co jest gorsze od chowania przyjaciela? Chowanie pustej trumny nie mając pojęcia, gdzie znajduje się ciało kogoś na kim ci zależy.  Na tą okazje do Musutafu przyjechała cała klasa 1-A. Każdy chciał pożegnać przyjaciela nawet jeśli tylko w ten sposób. Niestety przez ciągłe przesłuchania i patrole pożegnanie mogło się odbyć dopiero tydzień po zginięciu ciała chłopaka. Ale przecież „To nic nie szkodzi" jak powiedział jeden mało taktowny policjant „W końcu nie ma co nam się zepsuć."

Katsuki stał w swoim pokoju przeglądając się w lustrze. Nie był przyzwyczajony do tak eleganckiego stroju. Zazwyczaj ubierał się tak żeby w razie kryzysowej sytuacji móc komfortowo wskoczyć w wir walki. Jednak dzisiaj było inaczej. Czół jak koszulka delikatnie opinała jego umięśnione ramiona a krawat oplatał jego szyję jak wąż. Nogawki spodni w którą wpuszczona była owa koszula były idealnie skrojone do jego smukłych nóg a ich góra zwieńczona była eleganckim paskiem. Na nogach miał świeżo pastowane błyszczące czarne buty.  Był już prawie gotowy.  Przeczesał jeszcze raz swoje niesforne płowe włosy a na ramiona zarzucił marynarkę, która idealnie komponowała się z resztą jego stroju.

-Już czas. - Powiedział do siebie i zabierając ze sobą jeszcze kilka niezbędnych rzeczy wyszedł z pokoju zamykając go na klucz.

Powolnym krokiem zszedł do dormitorium, gdzie czekała na niego już cała jego klasa. Byli tam wszyscy bez wyjątku. Stali i jak jeden mąż wpatrywali się w chłopaka a na ich twarzach widniał wachlarz emocji

-Co się gapicie? - Powiedział oschle i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.

Dopiero wtedy uświadomił siebie, że tak naprawdę bez Kirishimy nie miał się do kogo odezwać. Wszyscy zajęli się sobą jedynie jeden z uczniów siedział tak samo jak on sam na uboczu. Był to Todoroki. Od oczątku szkoły alienował się od reszty klasy. Przez większość czasu Katsuki wiedział w nim tylko konkurenta jednak ostatnio zaczął zauważać jak bardzo są do siebie podobni. Byli jak dwie strony jednego medalu. Obydwoje mocno skoncentrowani na wyznaczonym celu jednak Todoroki był zawsze wycofany i chłodny niemal jak lód, którego przyzywał a on był impulsywny i nadto emocjonalny jak jego wybuchy.

Bakugou podszedł do chłopaka ostrożnie i stanął przy nim nie zaczynając jednak rozmowy. Tak naprawdę po prostu nie wiedział, jak to rozegrać w tym jednak wyręczył go Todoroki.

-Wiemy na co czekamy? - Zapytał spokojnym głosem chłopak o kolorowych włosach.

-Podobno miał tu być pan Aizawa z którym mieliśmy udać się na cmentarz. Jednak jak widać jeszcze go tu nie ma. - Powiedział lekko zirytowany Katsuki przejeżdżając ręką po swoich ułożonych włosach przez co jeden niesforny kosmyk odskoczył i opadł mu delikatnie na czoło. Chłopak warknął cicho jednak wiedząc, że nic już z tym nie zrobi po prostu zostawił to tak jak jest

-Może staruszek znalazł sobie jakaś miłą panią i po prostu przeciągnęły się ich miłe chwile. - Wtrącił Todoroki jakby nigdy nic a kącik jego ust delikatnie uniósł się ku górze.

Takiej odpowiedzi Katsuki się nie spodziewał. Nigdy nie podejrzewałby Todorokiego o jakiekolwiek poczucie humoru a na pewno nie takie. Mówią, że ci najcichsi i tajemniczy są najbardziej intersujący.

Ta krótka rozmowa przyniosła chłopakowi swego rodzaju ukojenia. Przynajmniej na chwile jego myśli oderwały się od wydarzeń ostatnich dni które dręczyły go non stop. Nie dane mu było powrócić do rozmowy z Todorokim, gdyż w dormitorium pojawił się wystrojony Aizawa. Pierwszy raz Katsuki widział bohatera w takim wydaniu. Włosy miał zaczesane do tyłu na gładko i ubrany był bardzo elegancko co odbiegało od jego zwyczajowego luźnego stroju.

-Zbierajcie się dzieciaki. Już czas. - Powiedział poważnym tonem wychowawca a wszyscy podążyli za nim do autobusu, który miał przewieźć ich na miejsce.

Bakugou usiadł sam w jednym z ostatnich rzędów tak że miał widok na praktycznie cały autobus, który szybko wypełniał się uczniami z jego klasy jednak jego wzrok utkwił w jednym konkretnym siedzeniu, na którym siedziała Uraraka wraz z Deku. Nie mógł oderwać od nich wzroku i sam nie wiedział, dlaczego tak na to reaguje. Piekące uczucie zazdrości rozlało się po jego organizmie jak plaga i on nie umiał tego w żaden sposób. Mimo ich chwili pod szpitalem ona nadal krąży wokół tego chłopaka. Najwidoczniej tak jak myślał dla niej nie było to nic szczególnego.

Deku zawsze dostaje to czego on by chciał. Miał kochającą matkę, która wspierała go mimo to, że powiedziano mu, że nie będzie miał żadnej mocy w przyszłości. Dostał się jakimś cudem do U.A. i zdobył uwagę najsłodszej istoty, którą widział. Dlatego mimo swojego postanowienia, aby opanować emocje wiedział, że właśni z tym chłopakiem będzie mu najciężej a nawet uznawał to za misje nie do zrobienia. Jego zawiść do tego chłopaka sięgała zbyt odległych czasów.

Na szczęście podróż nie była na tyle długa i chłopak mógł szybko wyjść na świeże powietrze, aby odetchnąć i nastroić się na uroczystość w jakiej właśnie mieli wziąć udział. Bakugou wziął głęboki wdech i przymknął na chwile oczy. To jest ta chwila.  Od dzisiaj Kirishima będzie oficjalnie i niezaprzeczalnie martwy.

-Wszystko dobrze? - Usłyszał za sobą słodki głos dziewczyny, wokół której kręciły się jego myśli przez jazdę. Gdy otworzył oczy ujrzał jej zaniepokojoną twarzyczkę. Stała przed nim sama, gdyż reszta poszła już przed siebie w stronę domu pogrzebowego.

-Tak. - powiedział krótko po czym przeszedł obok niej delikatnie czochrając jej starannie ułożoną fryzurę. - Idziemy? - Zapytał przez ramię do nadal stojącej Uraraki. Ona uśmiechnęła się delikatnie i bez słowa dołączyła do niego idąc z nim krok w krok.

Cieszył się, że była blisko niego tym bardziej w momencie, gdy weszli do sali, gdzie miało odbyć się ostatnie pożegnanie Kirishimy. Wszystko było piękne przystrojone a wokół wisiały zdjęcia młodego bohatera z czasów, gdy był jeszcze małym dzieckiem, ale również te które robili sonie wszyscy razem w U.A. Natłok wspomnień przytłoczył Katsukiego a przed oczami przeleciało mu ich spotkanie z zamaskowanym złoczyńcą. Chciał stamtąd wyjść. Nie mógł znieść poczucia winy, które wlało się w jego serce jednak zanim zrobił jakikolwiek krok powstrzymała go mała dłoń należąca do Uraraki która złapała go za rękę. Dziewczyna delikatnie pociągnęła go za sobą w głąb sali i razem z nim usiadła na jednym z wolnych miejsc, lecz mimo to nie rozłączyła ich rąk. Wręcz przeciwnie uspokajająca] o kreśliła kółeczka na wierzch jego dłoni starając się przynajmniej tak dodać mu otuchy.

Kilka minut później zaczęły się obrzędy pogrzebowe. Przewodniczący ceremonii, którym był ojciec Kirishimy wyszedł na mównicę i zaczął przemawiać. Dziękował wszystkim za przybycie oraz zaczął ze łzami w oczach opowiadać o swoim kochanym synku jednak nagle drzwi do Sali otworzyły się z głośnym hukiem a do środka weszła postać w wielkim kapturze i zaczął iść w stronę przemawiającego mężczyzny. On jako pierwszy ujrzał twarz przybysz na co złapał się za serce i opadł na kolana coś szepcząc bezgłośnie. Postać jakby nigdy nic weszła na jego miejsce i zdjęła kaptur z pod którego wyłoniła się czupryna czerwonych włosów.

-To...Niemożliwe. - Szepnęła cicho Uraraka.

Przed nimi stał właśnie we własnej osobie i na żywo Eijiro Kirishima.

Skradzione widowiskoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz