41.

231 32 9
                                    


Katsuki zbudził się dopiero, gdy w przedziale rozbrzmiał głos konduktora wchodzącego do przedziału gdzie już oprócz niego siedziało jeszcze dwóch innych mężczyzn.

-Panowie to ostatni przystanek.- Powiedział miłym głosem a Katsukiemu aż zrobiło się gorąco. W pośpiechu nie sprawdził, na którym dokładnie przystanku miał wysiąść.

-Przepraszam pana bardzo a jak a to stacja?- Zapyta wyciągając z kieszeni równocześnie telefon, aby sprawdzić lokalizacje.

-Znajdujemy się właśnie na stacji Ashikajima.- Powiedział konduktor i uśmiechnął się uprzejmie.

Katsuki szybko wpisał nazwę stacji w Google Maps i uśmiechnął się do ekranu, gdy okazało się, że to tylko trzy kilometry od portu Outer. Trochę dalej niż zamierzał jednak lepsze to niż nic.

-Dziękuję bardzo.- Powiedział Bakugou do mężczyzny, gdy mijał go w drzwiach przedziału, po czym wyszedł z pociągu na stacji gdzie przystanął na chwilę przy jednej z peronowych ławek. N początek musiał przemyśleć, co ma zamiar zrobić.

Było jeszcze jasno, więc zakradnięcie się do port na razie nie wchodziło w grę. Do zmroku pozostał mu jeszcze około dwie godziny. Chłopak postanowił w tym czasie zbliżyć się jak najbardziej do celu. Nie znał w ogóle miasta, więc postanowił zamiast dojechać na miejsce autobusem pójść na nogach, aby przynajmniej w minimalnym stopniu zaznajomić się z układem miasta i szukaniem ewentualnych dróg ucieczki. Idąc uliczkami obmyślał już powoli plan działania. Nie wiedział dokładnie, czego może się spodziewać jednak stwierdził, że woli mieć kilka ewentualnych taktyk mieć w pogotowiu.

Wyjął z plecaka baton i zaczął go szybko pochłaniać a każdy kęs dodawał mu coraz więcej siły i niwelował nieprzyjemne uczucie pustki w żołądku. Ogólnie czuł się o wiele lepiej niż przed wejściem do pociągu. Ta drzemka oprócz zdrętwiałego karku od przebywania zbyt długo w jednej nieanatomicznej pozycji przyniosła mu również energię, której tak bardzo potrzebował w tym momencie. W tym momencie nie mógł popełnić już żadnego błędu. Miał jeszcze bardzo dużo czasu wiec wstąpił po drodze jeszcze do restauracji Kaheiya znajdującej się piętnaście minut od celu, aby coś zjeść. Nie chciał zostać zdradzony przez burczenie w brzuchu a niestety oprócz batona w drodze nie zjadł dzisiaj nic. Okazało się to dobrym posunięciem.

Gdy półzmrok opanował już całą okolicę Katsuki wyszedł z restauracji najedzony. W toalecie jeszcze przed wyjściem przebrał się w ciemny strój, aby jeszcze lepiej wtopić się w ciemności. Czarny golf idealnie opinał jego muskularne ramiona i wąską talię za to spodnie komplementowały jego mocne i umięśnione nogi. Na jasne włosy naciągnął jeszcze czarna czapkę jednak nie zdołała ona utrzymać wszystkich jasnych pasem i niektóre z nich wystawały z pod niej gdzieniegdzie.

Wolniej niż by chciał udał się w stronę portu tak, aby nie wzbudzać podejrzeń. Z tego, co wyczytał w papierach, że jeden z przyportowych magazynów służy lidze, jako punkt przeładunkowy. Nie było podane jednak, który dokładnie. Wyczytał jedynie, że może być to jeden ze znajdujących się na południowo-wschodnim krańcu portu. Jedyne, co pozostało chłopakowi to przeszukiwać każdy magazyn po kolei i liczyć na łut szczęścia.

Gdy doszedł do odpowiedniej części przystanął na chwile i zaczął nasłuchiwać. Magazyny wydawały się opustoszałe a wokół nie było żywej duszy. Karzeł powiew wiatru, który wywoływał szelest opadniętych liści zdawał się być podejrzany. Katsuki patrząc na rozmieszczenie budniku stwierdził ze najrozsądniejszym wyjściem będzie poruszanie się po dachach. Jednym zwinnym susem wspomagając się małym wybuchem wdrapał się na szczyt. Rozejrzał się dookoła upewniając się, że nikt go nie zauważył, po czym ruszył na poszukiwania. Przejścia pomiędzy poszczególnymi segmentalni nie były szerokie, dzięki czemu chłopak mógł swobodnie przeskakiwać z magazynu na magazyn nie wywołując wybuchu.

Niemal bezszelestnie udało mu się przebyć połowę segmentu, gdy nagle usłyszał głosy wydobywające się z jednej z alejek. Chcąc to sprawdzić najciszej jak tylko umiał podszedł pod magazyn, przy którym zatrzymało się dwóch mężczyzn w kitlach takich samych jak mieli naukowcy pracujący w bazie.

Katsuki położył się na brzuchu na dachu i podczołgał się jak najbliżej mógł, aby nie zostać zauważonym, ale usłyszeć rozmowę mężczyzn.

-Ile tego mamy przetransportować do bazy?- Zapytał niższy czarnowłosy mężczyzna do drugiego wyższego blondyna.

-Doktor mówił, że potrzebuje wszystkich środków do zrealizowania celu. Poza tym przez nowych „gości" zapasy tlenu dużo szybciej się kończą.- Powiedział drugi mężczyzna pakując na pale kilka dużych skrzyń.

Pakunków przybywało a aż zapełniły całą paletę. Zmęczeni mężczyźni popatrzyli na swoją pracę, po czym jeden z nich powiedział.

-Przyprowadź wózek widłowy. Zwieziemy to na łódź a później przyjdziemy po resztę

-Zamykać magazyn?- Zapytał czarnowłosy wskazując głową na drzwi.

-Najważniejsze bierzemy ze sobą. Tam zostały już tylko same fartuchy i takie graty.- Powiedział wysoki mężczyzna.- Poza tym w tym kurwidołku i tak już nikogo nie ma. Nie dokładajmy sobie pracy. I tak wystarczająco goni nas doktorek.

-W sumie masz rację.- Zgodził się z nim niski i odszedł na chwilę, po której podjechał pod magazyn wspomnianym wcześniej wózkiem widłowym, na który zapakowali paletę i razem odjechali w nieznanym chłopakowi kierunku.

Katsuki był już na sto procent pewien, że trafił na odpowiedni magazyn. Odczekał jeszcze chwilę, aby ryk wózka ucichł zupełnie i zwinnie zeskoczył z dachu i podszedł do drzwi, które otworzył i od razu wszedł do środka. Rozglądnął się uważnie po magazynie a w jego głowie wyklarował się idealny plan, aby niezauważonym dostać się na statek. W rogu magazynu zauważył sporych rozmiarów skrzynie, do której na oko byłby w stanie wejść i otworzył ją, aby zobaczyć jej zawartość. Na jego szczęście były w niej wcześniej wspomniane przez mężczyzn fartuchy. Do tego z jej boku była centymetrowa szczelina, która przechodziła przez cały bok skrzyni. Było to chłopakowi na rękę gdyż zapewniało mu to dopływ tlenu do środka.

Tak ona będzie idealna. Pomyślał i ugniatając fartuchy wsunął się do jej środka układając się nawet w miarę komfortowo.

Chłopak wśliznął się do skrzyni tak naprawdę w ostatnim momencie gdyż, gdy już zamykał jej wieko usłyszał dźwięk nadjeżdżającego wózka widłowego.

-Dobra na dół dajmy tą dużą.- Powiedział jeden z mężczyzn a po chwili Katsuki poczuł jak jego skrzynia się porusza.

-Co to takie ciężkie do cholery?!- Stęknął drugi.- Miały tu być tylko jakieś fartuchy.

-Nie płacą, co za narzekanie.- Odpowiedział ku już widocznie zirytowany drugi mężczyzna.

Po chwili Katsuki wyczuł jakby jego skrzynia opadła, z czego wywnioskował, że została ona położona na paletę. Chłopak zastygł w bezruchu oddychając jak najpłycej, aby-, mimo że nie było to praktycznie możliwe- nie dosłyszeli nawet jego oddechu.

Nie wiedział dokładnie ile minęło czasu. Cały czas słyszał uderzenia kolejnych skrzyń, które były stawiane na wieku jego.

-No dobra jedziemy.- Powiedział jeden z nich po jakimś czasie. Nie usłyszał odpowiedzi jedynie warkot odpalanego silnika i dopiero wtedy chłopak odetchnął pełną piersią. Teraz tylko prosta droga do kryjówki.

Skradzione widowiskoWhere stories live. Discover now