wiem, że rodzice mnie kochali,ale...

169 18 4
                                    

Byłem jednym z siódemki rodzeństwa muszę przyznać, że nasi rodzice mieli wielką wyobraźnię posiadając tyle dzieci przy jednej, niskiej pensji mojego ojca, który pracował jako nauczyciel na zastępstwo (praca po kilka miesięcy w różnych szkołach, kiedy ktoś inny zachorował lub wyjechał). Nie zmienia to faktu, że bardzo nas kochali. Ciągle to powtarzali.

Kiedy tylko ktoś z nas miał urodziny zbierali nas wszystkich razem i raczyli opowieściami w jaki sposób staliśmy się członkami rodziny. Najstarsi zawsze przewracali oczami, bo ile można słuchać ciągle tych samych historii, najmłodsi z kolei kwitowali opowieści słowem „fuj". Opowieści brzmiały miej więcej tak: „pojawiłeś się w naszej rodzinie pokryty krwią twojej matki. Darłeś się wniebogłosy!".

Nie mieliśmy dużo, wszystkim trzeba było się dzielić. Ubrania dziedziczyliśmy po sobie do momentu, aż zostawały z nich same strzępy i nadawały się jedynie na szmaty. Właściwie to nic się nie marnowało. Często się przeprowadzaliśmy. Kiedy byłem starszy i trochę więcej wiedziałem zrozumiałem, że uciekaliśmy przed wkurzonymi właścicielami mieszkań, którym nie byliśmy w stanie zapłacić czynszu.

Jak widać było ciężko, ale jakoś sobie radziliśmy. Z rodzeństwem byliśmy bardzo zżyci. Moja starsza siostra rozmawiała ze mną codziennie przez telefon, nawet wtedy gdy skończyła już college, a bracia bronili mnie przed kolegami, którzy ciągle wszczynali bójki. Inne dzieciaki były okrutne jak tylko mogły. Chodziły i powtarzały znaną wśród sąsiadów plotkę, że ja i moje rodzeństwo jesteśmy efektem romansów naszej matki. Właściwie rozumiem dlaczego tak myśleli. Patrząc na nas z boku trudno było zobaczyć pokrewieństwo - każde z nas było inne i w ogóle niepodobne do drugiego. Z drugiej strony rodzice byli tak w sobie szaleńczo zakochani, że jakiekolwiek zdrady w ogóle nie wchodziły w grę.

Jestem przedostatnim dzieckiem. Mama bardzo długo nie mówiła, że spodziewa się kolejnego dziecka, myślę, że chciała mieć pewność, że wszystko jest z nim w porządku. Tak właściwie to byłem zaskoczony. Nie miałem jeszcze 13 lat i myślałem, że już zawsze będę najmłodszy w rodzinie. Biedne dziecko, miało być w tym samym wieku co jego siostrzenica - nasza starsza siostra była już w zaawansowanej ciąży gdy mama ogłosiła wszystkim tę nowinę. Po miesiącu czekania, wyręczania mamy w każdej czynności, troszczenia się o mebelki i imię dla dziecka rodzice wyjechali na kilka dni, a gdy wrócili miałem młodszego braciszka.

Kiedy rzuciłem okiem na niego po raz pierwszy dostałem nieprzyjemnego skurczu żołądka. Wiedziałem jak wygląda zdrowy noworodek po zdjęciach mojej siostrzenicy. Mój nowy brat wcale zdrowo nie wyglądał. Gdybym wiedział wtedy to co wiem teraz powiedziałbym cokolwiek. Nauczycielom, może opiece społecznej. Ale byłem małym beztroskim ignorantem i nie zrobiłem nic. Starałem się traktować mojego braciszka jak najbliższego członka rodziny, naprawdę. Ale myślę, że moja wyprowadzka parę lat później była ulgą dla wszystkich domowników.

Pięć tygodni przed obroną dostałem telefon:

- Przyjeżdżaj szybko do domu. Mama ma raka.

Rzuciłem wszystko, żeby przy niej być. Wspominałem wam, że moja siostra była lekarzem? Całkowicie przeniosła się do mamy by być dla niej pełnoetatową osobistą pielęgniarką. Gdy przyjechałem do domu i otworzyła mi drzwi jej zaciśnięte usta i smutna twarz powiedziały mi wszystko - jest źle. Mama starała się być dzielna, ale kilka miesięcy później zmarła. Pamiętam moją siostrę siedzącą do późna nad historią medyczną mamy i mruczącą pod nosem, że to wszystko jest przecież niemożliwe. Wtedy tego nie rozumiałem. Teraz rozumiem.

Krótko po pogrzebie ojciec zażył jakieś pigułki i zmarł. Zostawił nam list, drań. Kiedy policja i pogotowie odjechali obserwowałem jak mój starszy brat czyta zostawioną od ojca wiadomość, a następnie wyrzuca ją do kominka. Stwierdził, że nie ma potrzeby byśmy wiedzieli dlaczego ojciec zrobił to co zrobił. Powinniśmy jedynie pamiętać, że z mamą bardzo nas kochali. To obrzydliwe uczucie, które przez ostatnie osiem lat odczuwałem w żołądku wzmocniło się. Trochę później, kiedy wygrzebałem ze śmietnika informacje o stanie zdrowia matki zrozumiałem skąd ten ucisk w brzuchu.

W mamy rodzinie występowały przypadki raka jajników. Ech, mama w ogóle miała nie najciekawszą historię medyczną. To co musiało być dla niej najbardziej niszczące to niepłodność, którą spowodowały jej choroby. Nie, nie po urodzeniu mojego brata.

Dwa lata przed urodzeniem najstarszego.

Zawsze mówiła że chce mieć dużą rodzinę. Słabo płatna praca ojca. Ciągłe przeprowadzki. To, że każde z dzieci wygląda zupełnie inaczej. Nagłe ciąże i narodziny. Urodzinowe opowieści. Samobójstwo ojca. To jak wyglądał mój brat po „porodzie". Nie jak noworodek - jak noworodek, którego widzi się w serialach, jak dziecko które ma dwa lub trzy miesiące.

I w końcu coś co zrozumiałem po tym jak totalnie się upiłem.

Ciąg morderstw, które podążały za naszą rodziną bez przerwy.

Pojawiliśmy się w naszej rodzinie pokryci krwią naszych matek.

Jednak nie krwią kobiety, która nas wychowała.

Tłumaczenie: MegiSu dla http://straszne-historie.pl

Źródło: Reddit NoSleep, autor: atbest

𝖘𝖙𝖗𝖆𝖘𝖟𝖓𝖊 𝖍𝖎𝖘𝖙𝖔𝖗𝖎𝖊Where stories live. Discover now