mózg

360 23 1
                                    

Na terenie miasteczka uniwersyteckiego pojawiłem się z uśmiechem na ustach. Nie był to co prawda szczyt moich marzeń (ani nawet blisko marzeń, szczerze mówiąc), jeśli chodzi o szkołę medyczną, ale cóż. To był mój pierwszy duży krok w kierunku zostania lekarzem.

Pierdolonym lekarzem! Na samą myśl o tym miałem ochotę świętować.

Ogarnęła mnie nieopanowana ekscytacja, gdy stanąłem u drzwi budynku, który przez następny rok będę nazywać domem. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony. Dyrekcja szkoły uważała, że studenci podczas pierwszego roku pobytu tutaj muszą mieszkać ze współlokatorami. Mam fioła na punkcie prywatności i wolałbym mieszkać sam. Pamiętam ten niepokój, który mi towarzyszył, gdy jeszcze jako świeżo upieczony student zabunkrowałem się w internacie. Popadłem wręcz w euforię, gdy mój współlokator okazał się świetnym typem. Prawdę mówiąc, to Jason i ja do dzisiaj jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

Z dużą dozą niepokoju stanąłem u drzwi mojego mieszkanka.

Otworzyłem je i na dobry początek aż podskoczyłem.

W malutkim korytarzu, nie dalej jak metr od wejścia stał strasznie wysoki człowiek. Miał chyba ponad 2 metry. Jego wzrost podkreślał potężny obwód pasa. Gapił się na mnie w milczeniu. Byłem w szoku, również się na niego gapiłem. Minęło zaledwie kilka sekund, ale ja czułem, jakby to był godziny. W końcu się otrząsnąłem i podałem mu rękę przedstawiając się. Wciąż się na mnie patrzył. Jeśli oczy są oknami duszy, to wpatrywałem się w od dawna opuszczony dom.

Niezręczna atmosfera była nie do zniesienia. Chciałem już cofnąć rękę, ale w tej samej chwili on podał mi swoją. Przywitał mnie słabym i lepkim uściskiem dłoni, który zaprzeczał jego imponującej posturze. Przedstawiłem się i zapytałem, czy cieszył się z rozpoczęcia studiów medycznych, bo ja tak. Przemówił do mnie, jakby w ogóle nie usłyszał pytania. Mówił wysokim, jąkającym się głosem.

- M-masz szczęście. Nie... nie codziennie s-s-spotyka się kogoś sławnego.

- Jak to? - zapytałem przyjacielsko.

- Będę p-p-pierwszą osobą, która chirurgicznie usunie sobie m-m-mózg.

Spojrzałem w jego nigdy niemrugające oczy w poszukiwaniu jakiejś oznaki żartu w związku z tym groteskowym stwierdzeniem, ale żadnej nie odnalazłem. Jego śmiertelnie poważna postawa była dość krępująca. Odwrócił się na pięcie i wszedł do jednej z sypialń (zapewne pod moją nieobecność właśnie tę sobie przywłaszczył) i trzasnął drzwiami.

Z wciąż pełnym energii i nadziei umysłem zacząłem wnosić swoje graty do mieszkania. Pomyślałem o swoim nowym współlokatorze, Herbercie. Tłumaczyłem sobie, że musiałem zaskoczyć go tak samo jak on mnie. Dodatkowo był pewnie zmęczony przeprowadzką. Nie jestem nikim szczególnym, aby oceniać innych, ale jego stwierdzenie o usunięciu sobie mózgu wzburzyło mnie. Nie mogłem zasnąć pierwszej nocy, przewracałem się z boku na bok ciągle myśląc. Jak można było coś takiego powiedzieć? Mam nadzieję, że to tylko jego wyszukane poczucie humoru. Jego niezbyt udana próba przełamania lodów.

Mijał pierwszy tydzień mojego pobytu w nowym miejscu zakwaterowania, a ja coraz bardziej zaczynałem się przejmować. Minęło już pięć dni, odkąd się wprowadziłem, a Herberta widziałem jeden jedyny raz. Słyszałem, jak krząta się po pokoju, a także jak rozmawia. Z początku nie wzbudzało to mojego niepokoju, pomyślałem, że zapewne rozmawia przez telefon. Teraz jednak jestem w pełni przekonany, że rozmawiał sam ze sobą, zagorzałe dyskusje z nim samym. Wychodził z naszego mieszkania jedynie późno w nocy. Kiedy wracał słyszałem jak chichocze do siebie tym swoim wysokim głosikiem.

Dzień przed rozpoczęciem zajęć postanowiłem zapukać do jego drzwi i zapytać, czy chciałby się dołączyć do zamówienia jakiegoś jedzenia. Gwałtownie otworzył drzwi, ale tylko trochę, żeby móc mnie widzieć. Z pomieszczenia dobiegł mnie wstrętny, zjełczały zapach. Smród ciała połączony z czymś nawet bardziej ohydnym. Nie musiałem zatykać nosa, ale byłem przerażony, że mieszkam pod jednym dachem z kimś, kto tak okrutnie śmierdział (wtedy dopiero skojarzyłem, że nie mył się odkąd się tu wprowadziłem). Zapytałem, czy chce zamówić coś do jedzenia i pogadać. Odpowiedział:

𝖘𝖙𝖗𝖆𝖘𝖟𝖓𝖊 𝖍𝖎𝖘𝖙𝖔𝖗𝖎𝖊Where stories live. Discover now