zapomniany cz3

79 8 1
                                    

Od: Mama

„Dawid, oddzwoń do mnie, kiedy będziesz mógł. Stało się coś strasznego".

Dopiero teraz zauważyłem 11 nieodebranych połączeń. Mogłoby się wydawać, że wyczerpałem już limit nieszczęść na następnych kilka miesięcy. Widocznie się myliłem. Pełen strachu wybrałem numer rodzicielki. Odebrała przy pierwszym sygnale połączenia, tak jakby czekała z telefonem w dłoni.

- Dawid... - jej głoś drżał, musiała przed chwilą płakać - możesz rozmawiać?

- Tak. - odpowiedziałem niespokojnie - Co się stało mamo?

- Ktoś podpalił dom dziadka...

Te słowa były niczym cios w policzek z łopaty. Dziadek zmarł niecałe dwa lata temu, kilkanaście lat po śmierci babci. W jego domu spędziłem większość dzieciństwa. Kochałem ten drewniany budynek, dlatego to właśnie mi przypadło ono w spadku. Laura, ta Laura, którą stworzyła moja chora wyobraźnia, w moich fałszywych wspomnieniach uwielbiała to miejsce. Mieliśmy plany związane z tym domem. Chcieliśmy za kilka lat wziąć się za remont dziadkowych włości, a dotychczasowe mieszkanie wynająć. Mieliśmy żyć jak u Pana Boga za piecem... Nie widziałem się w lustrze, ale sądzę, że w tamtym momencie cała krew odpłynęła mi z twarzy.

- Mamo... spokojnie. - prosiłem, choć sam nie potrafiłem się uspokoić - Kiedy to się stało? Dużo spłonęło? Wiadomo, kto to zrobił?

- Na szczęście spłonął tylko składzik i część bocznej ściany... Sąsiad zobaczył dym i ludzie z okolicy zaczęli gasić, nim przyjechała straż. Przyjechaliśmy z tatą chwilę po jego telefonie. To się stało kilka godzin temu. Straty są niewielkie. Ale martwię się czym innym synku...

- Czym? - spytałem zaskoczony - Jest coś jeszcze?

- Wszyscy wmawiają nam, że prawdopodobnie ktoś niechcący zaprószył ogień... Ale ja mam silne przeczucie, że to nie jest wypadek. Tylko nie wiem, kto i dlaczego... Ale tak czuję.

Może to szaleństwo, ale jeżeli chodzi o przeczucia, moja mama myliła się niezwykle rzadko. W noc, kiedy zmarł dziadek, śnił się jej płaczący mężczyzna w białej koszuli. Zaraz po jej przebudzeniu otrzymaliśmy tragiczny telefon ze szpitala. Wierzyłem przeczuciom mojej matki bardziej niż jakimkolwiek dowodom. Zwłaszcza, że teraz całkowicie je podzielałem.

- Wszystko będzie dobrze, mamo. Przyjadę tam jak najszybciej, tylko wezmę wolne w pracy. Jak już sprawa się uspokoi, to wracajcie do domu. Zajmę się resztą.

- Dziękuję Dawidku. Kocham Cię.

Odłożyłem telefon. Myśl o wymyśleniu sobie narzeczonej uszła ze mnie razem z dymem z palącego się domu dziadka. Kilka godzin temu? Musiało być to mniej więcej wtedy, kiedy zacząłem śledzić samochód Adama. Widział to. A jeśli podpalenie było... ostrzeżeniem? Groźbą typu „daj sobie spokój i zapomnij o Laurze, bo czeka Cię więcej złych rzeczy"? Nie wiem skąd, ale miałem jakąś dziwną pewność, że tak właśnie było, że nie ma innej możliwości. Po raz kolejny moje męskie ego dało o sobie znać i docisnąłem gaz, zawracając. Po raz kolejny pospiesznie brnąłem pod dom Adama. Może jestem egoistą, może jeśli wejdę w drogę temu potworowi, to zrobi krzywdę mojej rodzinie. Ale po prostu nie mogę tego tak zostawić. Nie mogę pozwolić, by ktoś dawał sobie prawo do odbierania mi wszystkiego, co kocham. Z boku musiałem wyglądać jak debil, który krąży między samochodem a drzwiami domu. Mało mnie to jednak obchodziło. Natłok ostatnich tragicznych wydarzeń był na tyle popieprzony, że zachowanie spokoju byłoby jeszcze bardziej nienormalne. Spojrzałem w okno diabelskiego domu. Widziałem cienie dwóch obejmujących się osób. Sylwetki splecione w miłosnym uścisku. Jego dłoń sięgnęła do kobiecych pleców, chyba ściągał jej stanik. Tego już kurwa nie wytrzymałem. Podbiegłem do drzwi i zacząłem w nie tłuc pięściami jak szalony. Po chwili dało się usłyszeć nerwowe kroki osoby zbiegającej po schodach. Przez moment poczułem lodowaty chłód na całym ciele, tylko jedna z dłoni, jakby na przekór, paliła mnie do kości. Drzwi otworzyły się z hukiem.

𝖘𝖙𝖗𝖆𝖘𝖟𝖓𝖊 𝖍𝖎𝖘𝖙𝖔𝖗𝖎𝖊Where stories live. Discover now