autentyczne przezycia ratownika górskiego cz8

113 10 0
                                    

To już ostania część tej seri. Mam nadzieję że przeczytaliście wszystkie, bo są trochę długie ale mega ciekawe! I ogólnie mamy już setny rozdział! Dziękuję że dalej tu ze mną jesteście <3 Oczywiście dalej będę pisać tę książkę, nie zamierzam jej kończyć :3

Będzie to już mój ostatni wpis, przynajmniej na razie.

Moja sytuacja pogorszyła się tak bardzo, że nawet nie byłem w stanie przewidzieć, że tak się stanie. Nie zdawałem sobie sprawy jak opisywanie tych wszystkich rzeczy wpłynie na każdy aspekt mojego życia. Być może świadczy to o tym, że byłem po prostu głupi. Powinienem traktować to wszystko bardziej poważnie - ale szczerze mówiąc, myślałem, że opisywane przeze mnie historie powinny trafić do choćby kilku osób zainteresowanych tą tematyką. W życiu nie spodziewałem się, że przyciągną aż tyle uwagi.

Ludzie często pytają mnie o schody. Może nie zdarza się to każdego dnia, ale często - i nie wiem wtedy co mam odpowiedzieć. Moi szefowie dowiedzieli się, że ktoś opowiada o schodach - i jeśli oni wiedzą - to wiedzą pewnie również dowódcy wyższego szczebla. I przekonany jestem, że nie są z tego zadowoleni. Zostałem formalnie upomniany, żeby już nigdy nikomu o nich nie opowiadać - i dlatego, w głównej mierze, jest to mój ostatni wpis. Nie mogę ryzykować utraty pracy. Wspaniałym było opisać to wszystko i po prostu się Wam wygadać, ale naprawdę kocham to co robię i jestem potrzebny tu, w parku. Już sam fakt, że wiem co się tu naprawdę dzieje jest wystarczającym powodem abym tu został. Może nie będę mógł mówić ludziom co dokładnie się tu dzieje, ale jeśli zauważę jakieś anomalia, będę w stanie pokierować turystów w inną stronę.

Przez to jak popularne stały się moje opowieści, opowiedziano mi wiele historii, które zostały zmiecione pod dywan i ukryte przed opinią publiczną. Słyszałem ich tak wiele, że większości nawet nie pamiętam. A te które zapamiętałem - wolałbym zapomnieć.

Jedna z takich opowieści dotyczyła młodej kobiety, która zaginęła na północy stanu. Na początku myślano, że po prostu uciekła z domu. Jej rodzina była patologiczna i dla nikogo nie było to dziwne, że chciała się od niej odciąć. Ale turyści zgłaszali nam, że widzieli ją w pobliżu parku, na krótko po zgłoszeniu zaginięcia. Wysłaliśmy naszych ludzi na poszukiwania, żeby upewnić się, że nie postanowiła się powiesić lub coś w tym stylu. Trochę to zajęło, ale udało się ją odnaleźć. No, ale nie całą. Tylko połowę języka i jedną czwartą dolnej szczęki. Bardzo czyste cięcia, z tego co mi opowiedziano. Nigdy nie znaleziono reszty jej ciała.

Słyszałem niezliczone ilości relacji o dzieciach. Tak wiele z nich znikało i odnajdywaliśmy je w jaskiniach, wciśnięte w szczeliny skalne (które były tak wąskie, że wydawało się to aż niemożliwe...), odnajdywaliśmy czasem po nich tylko zgubione buty albo skarpety, albo dzieci całe i zdrowe - w świetnym stanie fizycznym, ale dziesiątki kilometrów od miejsca, gdzie widziano je po raz ostatni.

Było tak wiele historii związanych z Czarnookimi, chodzili oni po lesie i wydzierali się w nocy, udawali dźwięki strumienia, albo odgłosy wydawane przez rysie. Jeden facet poszedł nawet do każdej stacji telewizyjnej w pobliżu, myślał, że będą chcieli go słuchać, opowiadał im o tym co go spotkało. Polował na jelenie, rozbił obóz w dość odległym i mało uczęszczanym terenie. Został obudzony przez drapanie w namiot. Myślał, że to szop, albo lis, aż do czasu aż to coś przycisnęło twarz do drzwi namiotu. Widział wyraźnie, że to coś miało ludzki nos i usta. Kopnął w to, ale stworzenie zdążyło się cofnąć i uciekło zanim udało mu się wyjść z namiotu (oczywiście miał już broń w rękach). Oddał dwa strzały ostrzegawcze. Kiedy odgłos wystrzałów ucichł, usłyszał za sobą trzaśnięcie. Stał tam mężczyzna, na skraju obozowiska. Nie posiadał on ubrania, ale również nie był zbudowany z ciała. Myśliwy opisał wygląd tego czegoś, że wyglądało jakby ktoś skonstruował to z przejechanych zwierząt - surowe mięso i włosy. Twarz tego czegoś tylko trochę przypominała ludzką. Stworzenie otworzyło swoje obwisłe usta i wydało dokładnie taki sam dźwięk, jaki można było usłyszeć po wystrzale z broni myśliwego. Zrobiło to dwukrotnie, potem naśladowało dźwięk rozpinanego zamka od namiotu, a następnie uciekło w gęsty las.

Wczoraj młoda para, która wybrała się na wspinaczkę w skalistą część parku, zgłosiła mi, że widziała coś dziwnego na jednym ze szczytów, które znam bardzo dobrze. Obserwowali przez lornetkę jak ktoś wspina się na bardzo strome zbocze, znajdujące się ok. 8 kilometrów od nich. W pewnym momencie zdali sobie sprawę, że mężczyzna nie ma żadnego sprzętu wspinaczkowego ani asekuracji. Kiedy wszedł na szczyt spojrzał prosto na parę i pomachał do nich w dziwny sposób. Zrobił skłon w przód i w... tył, a później zeskoczył ze szczytu. Para nie widziała gdzie wylądował. Powiedziałem im, że na pewno to sprawdzimy. Ale kłamałem, nawet nie sporządziłem raportu z ich zgłoszenia. Mieliśmy już dziesiątki zgłoszeń o tym zjawisku. Wspinacz jest nam dobrze znany. Nawet nie zastanawiam się nad tym jak to jest możliwe, po prostu akceptuję, że istnieje.

W mojej pracy dzieje się wiele rzeczy, których nigdy nie będę w stanie zrozumieć, długie lata zajęłoby mi zrelacjonowanie wszystkich opowieści, które usłyszałem przez ostatnie miesiące. Ale jeszcze wrócę. Być może w innej formie, ale wrócę. Dziękuję Wam, że trzymaliście moją stronę i chcieliście czytać to co miałem do opowiedzenia.

Jeśli idziecie do lasu, proszę, zadbajcie o bezpieczeństwo. Weźcie wodę, jedzenie, niezbędny sprzęt. Dajcie innym znać gdzie dokładnie idziecie i kiedy wrócicie. Nie wchodźcie na nieznane Wam ścieżki, chyba, że wiecie dokładnie co robicie.

I najważniejsze:

Nie dotykajcie ich. Nie patrzcie na nie. Nie wchodźcie na nie.

𝖘𝖙𝖗𝖆𝖘𝖟𝖓𝖊 𝖍𝖎𝖘𝖙𝖔𝖗𝖎𝖊Where stories live. Discover now