sekator

152 8 5
                                    

ej wam też pokazuje że ta książka ma 145 rozdziałów i większość jest dodana pare razy? czy to tylko mi się cos zjebalo :/ proszę sprawdźcie i napiszcie jak to u was wygląda

~~~


Sekator odciął głowę małej dziewczynki, po czym schował ją do skórzanej torby. Następnie rozejrzał się dookoła i wytarł maczetę w ręcznik. Z głęboko osadzonych oczu biła fascynacja i spełnienie. To było jego przeznaczenie. Jego cel w życiu.

JEGO misja.

Park miejski tonął we wczesno porannej mgle. Mimo, że kolejni politycy wymieniający się na stołkach, obiecywali jego odbudowę, przez lata nic się nie zmieniało. Dziwne, karłowate drzewa nachylały się nad ścieżką. Wybrukowane alejki rozsadzały kępy traw, które tonęły w morzu śmieci i zużytych prezerwatyw. To specyficzne miejsce odwiedzały jedynie miejscowe pijaczki, bądź grupy odurzonych nastolatków, szukających rozróby. Nikt nie interesował się Parkiem Snu. Był on pamiątką po świetności Perun, przypadającej na dwudziestolecie międzywojenne.

- Tak - stwierdził morderca i poprawił spodnie w kroczu. Miał potężny wzwód. - Tak, tak, tak!

Gdy próbował zamknąć torbę, zamek błyskawiczny zaciął się na włosach dziewczynki. Mimo, że mocował się z nim ponad pół minuty, wciąż nie było widać żadnych efektów. Jego zaciśnięte z nerwów usta zamieniły się w cienką linię, spomiędzy której kapała ślina.

Gdzieś strzeliła gałąź. Ptak zerwał się do lotu.

W jednej chwili wszystkie mięśnie mordercy napięły się do granic możliwości. Krew pulsowała mu w skroniach, a zęby zgrzytały o siebie. Nie zdawał sobie sprawy, że z nerwów przygryza dolną wargę, z której zaczęła sączyć się krew.

- Uwielbiam - stwierdził i zachichotał nerwowo. - Uwielbiam je wszystkie.

Mimo, że dłonie porządnie mu drżały, w końcu udało się cofnąć suwak i schować włosy do środka. Zdekapitowane ciało leżało pół metra dalej, brocząc krwią. Jeden z różowych bucików spadł ofierze z nogi i stał z boku, jakby się wszystkiemu przyglądając. Materiał zielonego plecaka nasiąkał krwią. Sekator wyobraził sobie, znajdujące się w jego wnętrzu kolorowanki. Teraz wszystkie, bez wyjątku, będą koloru śmierci.

- Tak, tak, tak! - powtórzył kolejny raz i klasnął w dłonie. Szczerzył się przy tym i ślinił jak niedorozwinięte dziecko.

Coś, jakiś głos należący do ostatek rozsądku pozostałych w jego głowie, podpowiedziało, by przestał zachowywać się jak idiota i natychmiast wracał do domu. Gdzie jest bezpiecznie i nie sięga wzrok głupich ludzi.

Morderca wyszedł z krzaków i ruszył przed siebie. Nie śmiał ignorować głosu, ponieważ wierzył, że dzięki niemu, wciąż nie został schwytany, podczas gdy ludzie w całym mieście szaleli ze strachu o swoje pociechy. Zdarzało się - wiedział o tym z wiadomości - że łapano mężczyzn kręcących się przy placach zabaw i spuszczano łomot. Podwórka opustoszały, a spotkanie dziecka po zmroku graniczyło z cudem.

A jednak ktoś wypuścił małą dziewczynkę w ten zimny ranek samą do szkoły. Jakiś rodzic - może samotna matka śpiesząca się do pracy - wierzyła, że wszystko będzie dobrze. Przecież takie rzeczy spotykają tylko ludzi, których ogląda się w telewizji. W prawdziwym świecie, gdzie trzeba walczyć o utrzymanie rodziny i nie postradanie zmysłów, nikt nie obcina głów małym dziewczynkom. One umierają w jakimś innym Perun. Na pewno w jakimś innym. Tak najprawdopodobniej wmówiła sobie ów hipotetyczna kobieta, która puściła córkę do szkoły. Córkę, której zielony plecak (i kolorowanki, nie zapominajmy o nich) nasiąkają teraz krwią z rozerwanej szyi.

𝖘𝖙𝖗𝖆𝖘𝖟𝖓𝖊 𝖍𝖎𝖘𝖙𝖔𝖗𝖎𝖊Where stories live. Discover now