wódeczka ( ͡° ͜ʖ ͡°)

307 16 7
                                    

Historia nie należy do mega strasznych, szczerze w niektórych momentach się śmiałam, ale no muszę ją tu wstawić XDDD

~~~

Leżeliśmy napchani chlebem tostowym z Tesco, grillowaną kiełbasą z promocji, zalaną ketchupem firmy, o której nigdy wcześniej nie słyszałem.

Balkon akademika był spory - mieściły się na nim swobodnie trzy leżaki, grill i mała, turystyczna lodówka.

Smętnie wśród resztek roztopionego lodu pływała w niej samotna puszka.

Beknąłem głośno.

Na tyle głośno, że obudziłem Łysego, który kimał na leżaku obok.

- Co jest co jest? - zaczął mamrotać nieprzytomnie. W ciągu ostatnich dwóch godzin wlał w siebie parę piw.

- Sesje zdałeś, kurwa!- huknął mu nad uchem Kazek, który właśnie kończył kręcić kolejnego jointa.

Kazek był typem kolesia, który ubiera się bardzo PROSTO, ewentualnie z nutką JPna100%, z dokładką bazarowych podjeb Nike'ów, białych frotowych skarpet Adidasa i czapek z liściem marihuany. Prawilny eloziomeczek, próbujący w akademickim pokoju nagrać nielegala.

- A! Tak, tak, zdałem - uśmiechnął się szeroko Łysy i sięgnął po ostatnie piwo - tak się bawi, tak się bawi - ziewnął - PO-LI-BUDA! - dokończyliśmy chórem.

- Jest tam jeszcze coś?- spojrzałem w stronę grilla. Pusto. Tylko przypalony tłuszcz skwierczał na ruszcie.

Nasza popijawa z grillem powoli dogorywała. Wchodziliśmy w ten stan, kiedy już przejedzony i opity zaczynasz zastanawiać się, czy spać dalej na leżaku, czy może wrócić do pokoju. W dodatku słońce powoli chowało się za horyzont, a od pojawienia się komarów dzieliła nas góra godzina.

- To ja się będę zbierał - mruknąłem po kilku minutach.

Chciało mi się spać. W głowie lekko szumiało od Tatry w promocji (1.99 plus kaucja) w ilości sztuk pięciu.

- Mówisz, że wódka? - zarechotał Łysy - przekonałeś mnie!

- Jezu...

Kazek odwrócił czapkę daszkiem do tyłu. Generalnie zdejmował ją tylko na zajęcia, albo jak kładł się do łóżka. Na grubych imprezach po prostu przekręcał daszek tak, żeby nie pogiąć go jak przybije gwoździa. Był to swoisty znak tego, że popijawa chyba jeszcze się nie skończy - wręcz przeciwnie. Westchnąłem.

- Do sklepu w chuj daleko! - starałem się oponować, ale kazał mi siedzieć cicho.

- U Kazia flakonik widziałem na półce. Zrzucimy się, co Kaziu? Będzie?

Kazik przez chwilę się zastanawiał, jakby nie wiedząc o czym mówi nasz kumpel.

- Wódka? Aaaaa! - zaświtało mu nagle - ta Wyborowa?

Łysy skwapliwie przytaknął.

- Zero - siedem, zgłoś się! Borewicz wyborowy. W temperaturze pokojowej, acz gotów do rychłego schłodzenia.

Kazek pokręcił głową.

- Nie, nie, tego nie będziemy pić - powiedział stanowczo - za chuja.

Łysy popatrzył na niego zdziwiony. Wyglądał komicznie, ze swoimi kaprawymi ślepkami, łysą głowa i kłapciatymi uszami. Trochę jak jakaś postać z gier wideo.

- E? No ale zrzucim się, co nie Pawełku?

Kiwnąłem głową.

- Także wiesz Kazek, nic na krzywy ryj.

𝖘𝖙𝖗𝖆𝖘𝖟𝖓𝖊 𝖍𝖎𝖘𝖙𝖔𝖗𝖎𝖊Where stories live. Discover now