Rozdział 41

3.8K 204 13
                                    


Severus wpatrywał się w szkic Harry'ego zawieszony na ścianie. Tylko trzy dni pozostały do urodzin Harry'ego. Proszę, niech to nie będzie dzień jego zagłady, w milczeniu błagał niewidzialną i kapryśną siłę zwaną Przeznaczeniem. Poczuł wydobywający się z niego jęk bólu – bólu, który pochłaniał jego duszę. Nienawidził Voldemorta tak bardzo, że miał ochotę zwymiotować. Odkrył radość z Harrym – i, co bardziej nieprawdopodobne, Harry odkrył radość z nim, złośliwym Severusem Snapem. Dotyk Harry'ego wystarczył, by go uspokoić, gdy narzekał na ocenianie lub eksplodujące eliksiry oraz inne irytujące rzeczy. To było wszystko czego potrzebował – Harry podchodzący do niego i dotykający jego ręki. Harry uśmiechający się i śmiejący, odpierający sarkastyczne komentarze Severusa z doskonałym wyczuciem czasu. Z tęsknotą przypomniał sobie ich miesiąc miodowy w uroczym domku. Proszę, nie zabieraj mi go, Severus ponownie pogrążył się w bezdźwięcznej mantrze. Proszę, nie...

Dwa ramiona owinęły się wokół jego talii.

- Sev – powiedział Harry miękko. Severus odwrócił się i spojrzał na niego. Harry był tak spokojny – nawet zbyt spokojny.

- Harry... to jest... – Severus zatrzymał się i powoli pokręcił głową. – To są najbardziej makabrycznie świętowane urodziny – urwał. – Dlaczego nie chcesz obchodzić ich dzień wcześniej?

Harry pocałował go w policzek.

- Nie wierzę w obchodzenie urodzin z wyprzedzeniem – chyba że urodziłeś się dwudziestego dziewiątego lutego. Jestem trochę przesądny, jeśli chodzi o wcześniejsze obchodzenie urodzin. Nasz miesiąc miodowy był najprzyjemniejszym świętowaniem, jakie mogłem sobie wymarzyć. Nie chodzi o ucztę urodzinową. Chodzi o uczczenie ciebie i mnie, i tego, co mamy razem. Nie ma nic, czego mógłbym bardziej sobie życzyć. Cóż, poza zniszczeniem Voldemorta i ochroną tych, których kocham.

Severus mocniej przyciągnął do siebie Harry'ego.

- Zniszczymy go – powiedział przez zaciśnięte zęby; potem, słysząc pukanie do drzwi, wypuścił Harry'ego i podszedł do drzwi. Otworzył je i wszyscy przyjaciele Harry'ego – oraz członkowie Zakonu – weszli do środka: Weasleyowie (poza bliźniakami, Percym, Billem i Charliem), Lupin, Tonks, pani Mukherjee oraz, uśmiechając się do niego radośnie, Ron i Hermiona. Luna Lovegood wyglądała tak spokojnie jak zwykle. Harry zamrugał; spojrzał na swojego męża i zrozumiał, że Severus chciał, by poczuł się tak, jakby spotkał swoją bliższą i dalszą rodzinę. Gdy tylko ludzie skończyli tulić go i witać, błyskawicznie podszedł do Severusa i pocałował go na oczach wszystkich.

- Dziękuję, Sev.

- Te komnaty nigdy wcześniej, ee, nie gościły tak zatrważającej ilości osób – dotarł do niego charakterystyczny sarkazm Severusa.

Harry tylko uśmiechnął się do niego i, chwytając jego dłoń, pociągnął go w stronę grupy osób czekających na nich. Severus nie protestował, choć miał dość srogi wyraz twarzy. Ron i Hermiona niedawno zostali członkami Zakonu i byli jednymi z osób, które – pod przewodnictwem Alastora Moody'ego i McGonagall – miały atakować obozy śmierciożerców, które powstały w środku magicznego Londynu – w miejscach, gdzie Voldemort poddawał praniu mózgu i rekrutował młodych ludzi, w tym Dracona Malfoya, by zostali śmierciożercami. Inna grupa, którą kierowali Lupin i Hagrid, wejdzie do Zakazanego Lasu, by zapobiec gromadzeniu się dementorów, wilkołaków wspierających Voldemorta, oraz innych stworzeń. Ostatnia grupa, nadzorowana przez Mukherjee i Flitwicka, będzie próbowała włamać się do Malfoy Manor, gdzie Harry i Severus spotkają się z Voldemortem i jego śmierciożercami. Było więc nieuniknione, że rodzinna atmosfera w lochach była zabarwiona niepokojem, i że niektóre z taktyk i planów były ponownie omawiane podczas rozmów. Harry był jednak szczęśliwy, znajdując się wśród ludzi, którym ufał i którzy byli mu bliscy. Ron i Hermiona walczyli ze łzami, gdy Harry obejmował ich, gdy wychodzili; byli ostatni.

Związek PrzeznaczeniaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum