Rozdział 18

4.6K 276 54
                                    


Harry zamknął drzwi, gdy do jego uszu dotarł odgłos żwawych kroków i huk zatrzaskiwanych drzwi w korytarzu — Severusowi najwidoczniej bardzo się spieszyło, by jak najprędzej pozbyć się swędzącej dolegliwości. Mimo tego, po chwili do pokoju Gryfona wsunął się wysłany przez mężczyznę Popiołek.

— Ty wstrętny bachorze! — wściekły głos Snape'a wydostał się spoza kłów zwierzęcia, zanim zniknęło z głośnym pyknięciem. Chłopak zwijał się na podłodze ze śmiechu. Już dawno nie bawił się tak dobrze. Nieco później, gdy wychodził do biblioteki, musiał stawić czoła swojemu rozdrażnionemu mężowi, któremu udało się już nałożyć kojące remedium na wrażliwe miejsce.

— Czyżby to był kolejny podarunek od tych piekielnych braci Weasleyów? — prychnął pogardliwie Mistrz Eliksirów.

— Tak — uśmiechnął się Harry. — Ale mogę się z tobą podzielić. Mógłbyś podrzucić kilka z nich w pokoju nauczycielskim.

Severus wpatrywał się w niego z dziwnym błyskiem w oczach.

— A ile ich masz?

— Och, dość sporo. Może z trzydzieści sztuk. Fred i George prosili mnie, żebym później podzielił się z nimi wynikami moich eksperymentów, ale nie będę wspominał... eee... twojego przypadku. Oczy mężczyzny zwęziły się niebezpiecznie. Młodszy czarodziej nadal uśmiechał się łobuzersko. Severus zamierzał wściec się na niego z powodu braku szacunku i niedojrzałości, jaką się popisał, lecz przełknął dławiące go słowa, gdy przypomniał sobie, co on zrobił Harry'emu, nie tylko po ich ślubie. Co więcej, ten bachor — nie, młody mężczyzna — właśnie zaoferował, że podzieli się z nim swoim zapasem magicznych gadżetów...

— Fred i George powiedzieli mi, że wystarczy rzucić na otoczenie Zaklęcie Odsłaniające, by dostrzec szczypiący proszek i uniknąć zetknięcia z nim — poinformował go Gryfon. — To tak na wypadek, gdybyś pomyślał o wzięciu odwetu.

Mistrz Eliksirów uniósł wyniośle brew.

— Sądzę, że zniosłeś już wystarczająco dużo swędzenia podczas twojego małego turkusowego incydentu — stwierdził łagodnie.

— Dlatego w rewanżu posłużyłem się świerzbiącą bombą.

— Gdybym mógł dostać od ciebie sześć takich bomb, Potter, byłbym ci niezmiernie wdzięczny — odpowiedział chłodno, odstępując od chłopaka.

Całkowicie zmieszany tak niezwykle łagodnym zachowaniem męża, Harry poszedł do swojego pokoju, by przynieść parę gadżetów. Upewnił się, że jego różdżka znajduje się w zasięgu ręki, na wypadek, gdyby mężczyzna chciał cisnąć w niego bombami. W razie ataku, mógłby rzucić zaklęcie Tarczy lub Unieruchamiające.

Kiedy wrócił do biblioteki, Snape wziął bomby w swą smukłą dłoń. Tak długo jak pozostawały w swym oryginalnym opakowaniu, były doskonale widoczne. Lecz wystarczyło je odpakować, a stawały się niewidzialne i tylko czuło się na dłoni ich ciężar.

— Sprytnie — wymamrotał Severus, nakładając z powrotem folię.

— Wykorzystasz je na swoich uczniów czy raczej kolegów nauczycieli? — zapytał Harry, oczekując, że zostanie oskarżony o wścibstwo.

— Nie miałbym nic przeciwko temu, by zobaczyć Lucjusza Malfoya odczuwającego tak dotkliwy dyskomfort — odpowiedział łagodnie. Harry wlepił w niego wzrok .

— Chyba nie zamierzasz użyć ich na spotkaniu śmierciożerców? — wysapał

— Mogą się przydać — odparł zwięźle starszy czarodziej.

Związek PrzeznaczeniaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora