Rozdział 31

4.5K 251 28
                                    


Harry siedział w chacie Hagrida i popijał herbatę. Opowiadał mu właśnie o Severusie i zegarku, który mu podarował. Olbrzym uśmiechał się, patrząc na twarz młodego przyjaciela.

- Ach, chciał ci powiedzieć, że docenia czas spędzony z tobą, wiesz? A dlaczego ma tego nie zrobić, hę? Takiego fajnego chłopa jak ty? Nie dziwię się, że zaczęliście się dogadywać — zaobserwował mądrze gajowy.

Jego słowa i szeroki uśmiech przypomniały chłopcu, jak wślizgnął się do laboratorium swojego męża. Mężczyzna poprosił go, aby posiekał między innymi magiczny wieczorny pierwiosnek i kwiaty lilii wodnej, których potrzebował do sporządzenia anty-afrodyzjaku. Gryfon pogodził się już z tym, że nauka o eliksirach nigdy nie będzie jego specjalnością, jednakże odkąd Snape zaczął angażować go w swoją pracę badawczą, uczył się coraz więcej o miksturach i magicznych maściach. Kiedyś tylko kroił składniki. Teraz był nimi bardziej zainteresowany i dokładniej się im przyglądał. Severus bystrze mu się przypatrywał.

- Co się stanie, jeśli nie dodamy lilii wodnych do eliksiru? — zapytał żwawo.

- Pijący wpadnie w seksualny szał — odpowiedział natychmiast Harry.

Kiedy jego mąż po raz pierwszy powiedział tę informację na zajęciach na siódmym roku, wszyscy uśmiechali się złośliwie, a sam chłopak był tym bardzo rozbawiony.

Niezrażony Snape kontynuował:

- Osoba spożywająca wywar może wpaść w taką desperację, że on lub ona, płeć nie ma tu najmniejszego znaczenia, nie zawaha się zaatakować innych ludzi, co może skończyć się molestowaniem seksualnym, a nawet gwałtem. Osoby, które sporządzają taki eliksir, jak i ci, którzy świadomie do sprzedają, mogą liczyć na to, że trafią do Azkabanu.

Uśmieszki zniknęły, a Snape odjął Gryffindorowi mnóstwo punktów.

- Dobrze — powiedział mistrz eliksirów, wręczając Harry'emu srebrny nóż.

Ich palce zetknęły się ze sobą i młodzieńcowi przez chwilę zdawało się, że dostrzegł coś w oczach swojego męża – coś namiętnego i ognistego zarazem, ale wtedy właśnie mężczyzna wycofał się w stronę swojego kociołka. Włosy miał niedbale związane z tyłu głowy, a kilka pasm luźno zwisało tuż przy jego twarzy. Doskonale znał recepturę tego eliksiru – tak jak wielu innych – więc mógł sobie pozwolić na równoczesną obserwację młodego Gryfona i swojego kociołka. Zerkając potajemnie zza kilku pasm włosów okalających jego twarz, śledził ruchy Harry'ego. Wyczuwając jego spojrzenie, chłopak oderwał wzrok od kwiatów, które kroił i popatrzał na starszego czarodzieja. Ten zaś szybko odwrócił się w stronę kociołka.

Minęło dziesięć minut.

Obaj mężczyźni byli milczący, pochłonięci swoją pracą. Kiedy Potter skończył siekać kwiaty, podszedł do szafki z zapasami. Miał na sobie parę starych dżinsów i równie starą koszulkę, która oblepiała jego ciało, gdy sięgał po narzędzia. W komnacie było bardzo gorąco. Chłopak raz próbował wyregulować temperaturę w pomieszczeniu, ale Severus prychnął wtedy, że to jego laboratorium.

- Jest gorąco, ciężko mi się skoncentrować — odpowiedział wtedy Gryfon, na co Snape odparł iż to nie jego interes.

Ta wymiana zdań odbyła się w czasie, gdy ich małżeństwo przechodziło okres nieporozumień, jednak młodzieniec nie zapomniał o niej i starszy czarodziej zazwyczaj sam dostrajał temperaturę. Tym razem mężczyzna postanowił nacieszyć oczy widokiem nieco spoconego męża. Chciał podziwiać ten lekki rumieniec, wpełzający na jego policzki. Język, zwilżający wyschnięte usta. Widzieć, jak poprawia okulary. Pozwolić, aby to zielone spojrzenie szukało jego – czarnego, aby milcząco prosić o zmieszenie temperatury. Severus miał na tyle szczęścia, że już wkrótce doczekał się tych wszystkich małoznaczących objawów – od rumieńca począwszy, na błagającym spojrzeniu skończywszy. Jemu również było gorąco i to nie tylko z powodu gotującego się kociołka. Harry skończył trzeć korzeń imbiru, który wyciągnął z szafki i teraz udał się w stronę zlewu w rogu pokoju, aby umyć ręce. Kiedy wrócił, zaczął ucierać kwiaty i imbir w małej miseczce. Po skończonym zadaniu, Severus podszedł do niego i sprawdził powstałą miksturę. Pachniała intrygująco, ale w powietrzu unosił się o wiele bardziej zachęcający zapach. Osobisty zapach młodzieńca dotarł do nozdrzy mistrza eliksirów. Świeży, słodki, niczym trawa i deszcz. Zapach jego mydła i coś jeszcze, co miało bardziej abstrakcyjne źródło. Podniecająca mieszanka zmysłowości i niewinności sprawiła, że mężczyzna mocno zapragnął rozebrać swojego młodego małżonka i poczuć jak to nagie ciało poddaje się jego dłoniom i językowi...

Związek PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now