Rozdział 10

4.9K 278 94
                                    


Pomimo spustoszenia i rozchwiania emocjonalnego, jakie małżeństwo wprowadziło do jego życia — albo właśnie dzięki nim — Harry spał twardo i spokojnie przez całą noc. Obudził się wcześnie rano z przeczuciem, że sprawy mogły potoczyć się inaczej i ucieczka z lochów nie była wcale takim dobrym pomysłem — przynajmniej jak na prawdziwego Gryfona przystało. Ale na co zdają się wartości reprezentowane przez każdy z domów w chwili, gdy Voldemort sieje taki terror? W końcu odmówił powrotu do miejsca, w którym go nie chciano.

Westchnąwszy, wstał z łóżka, wziął szybki prysznic i ubrał się. Spojrzał na swój kufer i uśmiechnął się. Gdyby ten mógł mówić, z pewnością usłyszałby teraz niezłą tyradę za ciąganie go tam i z powrotem między lochami a wieżą Gryffindoru.

Po chwili pojawił się Zgredek ze śniadaniem. Potter zauważył, że naczynia stojące na tacy, którą trzymał skrzat, trzęsły się i grzechotały — tak bardzo drżały ręce stworzenia.

— Zgredku? Co się stało?

— Harry Potter, profesor Snape jest bardzo zły. Kiedy Zgredek przyszedł, żeby posprzątać dziś po śniadaniu, widział, jak rzuca butelkami i kociołkami o ścianę — pisnął skrzat.

— Szkoda ściany. Czy zrobił ci krzywdę albo groził ci w jakikolwiek sposób?

Zgredek potrząsnął przecząco głową.

— Nie, ale tak spojrzał na Zgredka, że... — stworzenie zadrżało.

— Strasznie mi przykro z tego powodu. To moja wina.

Jedząc, Harry rozmyślał o swojej przyszłości. Nie mógł zostać w wieży, ponieważ wkrótce do Hogwartu mieli wrócić uczniowie. Musi poprosić Dumbledore'a o osobne komnaty i modlić się, żeby nie odebrano tego jako przejaw rozpieszczenia czy samolubstwa. Jeżeli zmuszenie jego i Snape'a do życia razem tylko potęgowało ich wrogość zamiast ją zmniejszać, to zamieszkanie osobno wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Rozwód jedynie zerwie ochronę krwi, ale tym samym zniszczy skuteczny sposób obrony przed Czarnym Panem.

Młody czarodziej wydobył z kufra Mapę Huncwotów i, zaciskając zęby, spojrzał na nią. Kropka oznaczona imieniem Severus Snape maszerowała tam i z powrotem po lochach. Spoglądając na nią, Harry zauważył, że jego mąż zatrzymał się i nagle ruszył w kierunku wyjścia. Ku zdziwieniu chłopaka, czarny punkt oznaczający położenie mężczyzny, przemieścił się parę pięter w górę, znikając od czasu do czasu, gdy przechodził przez jakieś ukryte przejście czy skrót.

— O cholera! — wyszeptał Gryfon, kiedy Snape dotarł na siódme piętro i stało się jasne, dokąd zmierza. — On mnie zabije! — palce chłopaka zostawiały wilgotne ślady na mapie. Boisz się Severusa Snape'a, po tym jak walczyłeś ze smokiem i Voldemortem? Daj spokój, Harry! Powiedział sam do siebie, próbując uśmiechnąć się do swoich myśli. Nic to jednak nie dało. Jego mąż kierował się prosto do wieży.Zaklęciem wyczyścił mapę i wepchnął ją do kufra. W pośpiechu nasunął na palec obrączkę, żeby Snape nie odebrał jej braku jako kolejnej próby uzyskania rozwodu. Kiedy zastanawiał się nad tym czy powinien stać, czy raczej na siedząco powitać swojego męża, drzwi otworzyły się z hukiem i w przejściu pojawił się rozwścieczony Mistrz Eliksirów. Twarz czarodzieja promieniowała czystą furią — widać było drgające mięśnie na zaciśniętej szczęce, a całe ciało było napięte do granic możliwości. Harry nieświadomie cofnął się o krok. Jeszcze nigdy w życiu nie widział Snape'a tak rozzłoszczonego, nawet wtedy, gdy Syriusz uciekł na hipogryfie czy po straszliwym incydencie z myślodsiewnią byłego Ślizgona.

— Więc... — wysyczał Severus i zrobił krok w kierunku młodzieńca. — Harry Potter nie został potraktowany jak młody książę i postanowił uciec. I ty uchodzisz za odważnego... — Gryfon nie odważył się odezwać nawet jednym słowem, jedynie wpatrywał się intensywnie w małżonka. Ten zbliżył się do niego i spojrzał mu prosto w oczy, nachylając ku niemu twarz. — Ochraniam twój niewdzięczny tyłek... — wyrzucił z siebie mężczyzna.

Związek PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now