Rozdział 3

5.9K 312 73
                                    


Następne trzy dni Harry spędził tak, jakby miał umrzeć czwartego. Dla niego były one ostatnimi, podczas których mógł z całych sił cieszyć się sobą i mającą wkrótce skończyć się wolnością. Małżeństwo z Mistrzem Eliksirów oznaczało dla niego pułapkę, więzienie, z którego nie będzie mógł wypełznąć dopóki nie pokona Voldemorta. A nikt nie wiedział, jak długo to potrwa. Co, jeśli zajmie to całe lata? Dekady? W tej chwili chłopak nienawidził każdego. Dumbledore'a za nieustanne wtrącanie się w jego życie. Snape'a za bycie okrutnym sadystą. Rona i Hermionę za radość, jaką dawał im ich rozkwitający związek. Z tego samego powodu nienawidził też Lupina i Tonks. Wydawało się, że wszyscy wkoło mieli przy sobie dobrego przyjaciela lub kogoś bliskiego, kto dodawał im otuchy i siły w świecie zatrutym przez Voldemorta.

Ostatniego dnia otrzymał wiadomość od pani Pomfrey, w której prosiła go, by spotkał się z nią w Skrzydle Szpitalnym. Kiedy się tam zjawił, czarownica zbadała jego ogólną kondycję i krew.

– To obowiązkowa procedura przed tego rodzaju ceremonią – wyjaśniła. – Dawniej uczestnicy rytuału złączali ze sobą swoje krwawiące nadgarstki, ale na szczęście, zaniechano tego zwyczaju dla wspólnego bezpieczeństwa. Nigdy nie wiadomo czy jedno, a nawet dwoje uczestników nie cierpi na jakąś chorobę mogącą zakazić krew. Severus zgłosił się do mnie wczoraj. Wszystko z nim w porządku.

Harry również został wkrótce odprawiony z wzorowym świadectwem zdrowia. Zasnął, zmęczony płaczem. Obudził się zaledwie trzy godziny później. Nie mogąc zasnąć, leżał w łóżku aż do śniadania. Zgredek przygotował dla niego posiłek, po czym zniknął, aby pomóc Mistrzowi Eliksirów w przygotowaniach do uroczystości. Gryfon zastanawiał się, w jaki sposób skrzat tego dokona, nie zostając wcześniej posiekanym lub zmiażdżonym przez byłego Ślizgona. Ulżyło mu, gdy po jakimś czasie zobaczył Zgredka uzbrojonego w cały arsenał szczotek, dodatków i szaty ślubne. Niepewnie zapytał o nastrój opiekuna Slytherinu.

– Zgredek myślał, że zabije go wzrokiem – pisnął skrzat. – Profesor Snape był bardzo zły, gdy Zgredek chciał rozczesać jego włosy...

Harry, przełykając gwałtownie, zapytał zdumiony:

– Próbowałeś... uch... rozczesać mu włosy?

– Zgredkowi udało się po tym jak zagroził profesorowi, że wezwie dyrektora – wyszeptał skrzat, rozwijając przed czarodziejem szaty ślubne w stonowanym, perłowo-szarym kolorze.

Na zewnątrz słońce świeciło jasno, nie zważając na próbę, jaka czekała Harry'ego. Zgredek krzątał się wokół chłopaka przez godzinę, a potem przywołał Mrużkę, która wreszcie pozbyła się swojego uzależnienia od piwa kremowego, aby zapytać ją o zdanie. Ta wlepiła oczy w Gryfona i, składając dłonie na piersi, wykrzyknęła:

– Cudownie!

Zgredek promieniał, zaś Potter ciężko westchnął.

Droga do gabinetu Dumbledore'a należała do najgorszych, jakie Harry musiał kiedykolwiek przebyć. Z każdym krokiem jego nogi stawały się cięższe, a na gardle zaciskała się niewidzialna pętla. Oczy piekły, jakby miał się rozpłakać, zaś w piersi bolało od narastającego uczucia beznadziejności i nieutulonego żalu. Niechętnie podał hasło Chimerze strzegącej wejścia do gabinetu. Drzwi u szczytu schodów zastał otwarte. Dyrektor i Severus byli już w komnacie, dotrzymując towarzystwa wysokiej czarownicy, która miała poprowadzić obie ceremonie. Ze środka biura usunięto meble, tworząc wolną przestrzeń. Nawet Fawkes był nieobecny.

– Ach, Harry, mój chłopcze, wejdź, proszę. Przedstawiam ci Natalię Greene, która udzieli wam ślubu i przeprowadzi was przez rytuał połączenia.

Związek PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now