Rozdział 11

5.1K 266 55
                                    


Zaklęcie blokujące drzwi do sypialni Snape'a tym razem okazało się całkowicie zbędne. Potter najwidoczniej dobrze zapamiętał, co stało się ostatnim razem, kiedy wtargnął do środka. Postanowił ochłonąć, czekając na Mistrza Eliksirów w holu. Jego wywar rozwiązał problem Gryfona w bardzo radykalny sposób, którego młodzieniec nie brał nigdy pod uwagę.

— Proszę, proszę, Potter! Nie masz żadnych widocznych uszkodzeń, prawda? — zapytał Severus jedwabistym głosem po wyjściu z komnaty, gdy natknął się na piorunującego go wzrokiem Harry'ego, wciąż stojącego w korytarzu.

— Powiedziałeś, że dzięki eliksirowi odzyskam swój normalny kolor! — wykrzyknął chłopak.

— Mogłem rzeczywiście coś takiego zasugerować — westchnął mężczyzna. — Jesteś zbyt niecierpliwy, co częściowo tłumaczy twoje zatrważające zdolności w warzeniu eliksirów. Pewne rzeczy należy wykonywać stopniowo. Zrobiłeś już pierwszy krok, teraz pora na drugi. — Wyciągnął przed siebie dłoń, w której trzymał kolejną fiolkę tym razem z purpurową cieczą. — To jest właściwe antidotum.

— Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś, że składa się z dwóch części? — zapytał oburzony Harry.

Severus ledwie dostrzegalnie uniósł brew, a jeden z kącików jego ust wykrzywił się w kpiącym uśmieszku, kiedy powiedział:

— Wypij to.

Nastolatek rzucił mu spojrzenie pełne nieufności.

— Skąd mam wiedzieć, czy to coś nie wywoła u mnie znów... czegoś nieoczekiwanego?

Brew Snape'a ponownie powędrowała drwiąco w górę.

— Wierzę, że dyrektor byłby bardzo niezadowolony, gdyby dowiedział się, że próbuję eksperymentować z twoją intymną sferą, Potter.

Spojrzawszy wyzywająco na byłego Ślizgona, chłopak przełknął szybko zawartość naczynia. Eliksir smakował jak syrop na kaszel.

— Dziękuję — powiedział ostrożnie.

— Oszczędź mi szczegółów — odparł pogardliwie Severus, oddalając się z pustym naczyniem. — Ale wiedz, że twoje warkocze odrosną na tyle, aby uformować idealne gniazdko dla całej rodziny ptaszków.

— Co?? — w głosie Harry'ego pojawiła się nuta histerii — Jakie warkocze? I ptaki?

— Proponuję, żebyś po prostu zdjął spodnie — odpowiedział starszy czarodziej, zamykając za sobą drzwi. Gryfon pobiegł do swojego pokoju. W dolnej części ciała czuł okrutne swędzenie, gorsze niż wtedy, gdy stał się ofiarą niechcianej i niespodziewanej depilacji. Szybko pozbył się spodni i bielizny, aby ocenić skutki zażycia kolejnego eliksiru. Po tym jak Snape wspomniał o gnieździe dla ptaków, czuł narastające w piersi uczucie paniki. Prześladowany wizją najeżonych zarośli, obawiał się, że mógłby zobaczyć coś zupełnie przeciwnego do wcześniejszej nagości.

— Och, jest w porządku! I nawet kolor ten sam!

Wciągnął z powrotem ubrania, wzdychając z ulgi, po czym poszedł umyć ręce. Zastanawiał się czy powinien powiedzieć Fredowi i George'owi o tym, że nikt inny tylko Severus Snape wynalazł „antidotum" na ich pastylki. I o tym, jakie mściwe poczucie humoru posiada ten mężczyzna. Harry zdał sobie sprawę, że uśmiecha się do siebie.

***

W poniedziałek rozpoczęło się szkolenie. Kingsley Shacklebolt okazał się być wyśmienitym nauczycielem, łączącym w sobie cierpliwość i serdeczność ze stanowczością i niezwykle wymagającą postawą, która motywowała chłopaka i stanowiła dla niego dodatkowe wyzwanie. Potter odbywał również regularne treningi z profesor McGonagall i Moodym, którzy na przemian udzielali mu lekcji. Teraz, kiedy był tak zajęty, czuł się bardziej pewny siebie, dowartościowany i nie myślał już tak często o tym, jak dziwaczne jest jego małżeństwo.

Związek PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now