Rozdział XXVI

300 34 70
                                    

Pierwsze co dotarło do Castiela po przebudzeniu to natarczywe walenie w drzwi. Chciał się podnieść, ale Dean trzymał się go jak koala drzewa. Nawet nie wiedział jak to się stało, że spali pod jedną kołdrą. — Dean, czekaj. — powiedział, pomału się podnosząc.

Winchester uniósł głowę i ziewnął. — Co się dzieję? — zapytał zaspany, odsuwając się od bruneta.

— Ktoś puka, muszę sprawdzić o co chodzi. — zerwał się z łóżka i praktyczne wybiegł z pokoju. Po drodze starał się chociaż trochę ogarnąć swoje włosy, które jak zauważył przechodząc koło lustra, nie wyglądały najlepiej.
Nie sprawdzając przez wizjer, kto czai się za drzwiami, przekręcił łucznik i otworzył drzwi.

— W końcu! — krzyknęła rudowłosa kobieta. — Ile można się do ciebie dobijać?

— Charlie? Co ty tutaj? — zapytał zdezorientowany.

— Chuck mnie poprosił, żebym sprawdziła czy wszystko jest w porządku. Zadzwonił do mnie rano, że czekał aż mu odpiszesz, ale się nie odzywałeś. Chciał tu sam przyjechać, ale miał nagłe wezwanie do Meg. — Rozgadała się a Castiel stał w wejściu i ledwie cokolwiek do niego docierało.

— Kto to? — zapytał, stający w przejściu z salonu do przedpokoju Dean.

— Charlie — odpowiedział i przetarł oczy dłonią. — Może pogadamy w środku jeśli masz czas, szczerze to niewiele zrozumiałem. Obudziłaś nas.

Rudowłosa popatrzyła podejrzliwie na bruneta i weszła do domu. — Hej Dean. — Przywitała się. Winchester tak samo jak Castiel miał roztrzepane włosy i wyglądał na zaspanego. Luźne dresy i stara koszulka z logiem jakiego rockowego zespołu zwisła z jego szczupłych ramion.

— Hej — powiedział i od razu przeniósł wzrok na Casa. — Zrobiłem coś?

— Co? Nie. Chodźmy do kuchni potrzebuję kawy — mruknął. — Tam pogadamy tylko wolniej.

Charlie kiwnęła jedynie głową i poszła za brunetem do kuchni. Dean wzruszył ramionami i nie wiedząc, co że sobą zrobić także udał się do kuchni.

— Siadaj. Kawy, herbaty? — zapytał Castiel, podchodząc do ekspresu.

— Kawa. Nie zdążyłam rano wypić od siódmej użerałam się z Chuckiem. — mruknęła, siadając na jednym z czterech krzeseł przy stole.

— Mogę też? — zapytał Dean. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś pozwolił mu wypić kawę.

— Nie — pozostał dwójka odpowiedziała równocześnie. Winchester i tak zazwyczaj był pobudzony bardziej niż inni, nikt nie miał zamiaru sprawdzać, ile energii miałby po dodatkowej porcji kofeiny. — Masz to. — Castiel chwycił jabłko z koszyka na owoce i rzucił je chłopakowi.

Dean złapał je i przyjrzał mu się zdezorientowany. — To owoc.

— Brawo, chcesz dyplom? — zapytał Castiel, wsypując po dwie łyżeczki do kubków.

— Wal się. — Prychnął Dean, odłożył jabłko na blat i podszedł do lodówki.

Charlie za to przyglądała im się w szoku. Dean zachowywał się jak nie on. Jakiś czas temu zareagował by agresją, zmuszając tym samym opiekunowie do podania mu silnych środków uspokajających. Kiedyś byle co potrafiło wyprowadzić go z równowagi. Kobieta zaczęła się zastanowić, co wywołało taką zmianę w chłopaku. Pożar czy Castiel?

— Zapomniałem, ile słodzisz? — Castiel wyrwał ją z zamyślenia.

— Oh dwie łyżeczki. — odpowiedziała.

Dom ZbłonkańcówHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin