Rozdział XVIII

344 31 29
                                    

Rebecca Collins zmarła niespodziewanie, jej dom wyglądał jakby zatrzymał się w czasie. Kiedy Castiel wszedł do niego po raz pierwszy miał wrażenie, że kobieta wciąż w nim jest. Przez chwilę nawet, miał nadzieję, że zobaczy jak jego mama wchodzi do salonu. Dopóki nie znalazł kilku jej zdjęć nie wiedział jak wyglądała, mimo to był w stanie wyobrazić sobie niewyraźną kobiecą postać. Szczupła i zgrabna, biła od niej szczerość i miłość, chciał, żeby taka była. Wyobrażał sobie jak razem siadają na szarej miękkiej kanapie, ona stawia tacę na stoliku. Dwa kubki, nad którymi unosi się para, cudowny zapach herbaty, roznoszący się po całym domu. To byłby piękny obrazek, zamknął wtedy oczy i pozwolił sobie na chwilę błogości. Tylko chwilę, ponieważ to był ten jeden jedyny raz, gdy dał się ponieść uczuciom.

— A to jest twój pokój. — Castiel otworzył drzwi i przepuścił w nich Deana, by ten mógł wejść jako pierwszy. Chłopak po przekroczeniu progu, od razu się zatrzymał. Pokój jak dla niego był dość duży i wydawał mu się jakiś pusty. Duże ładnie zaścielone łóżko, po jego dwóch stronach znajdowały się szafeczki. Dwa okna na przeciwko wpuszczały do pokoju światło z ulicznych lamp.

Kiedy zrobiło się tak ciemno? — Dean w myślach zapytał sam siebie, a następnie przeniósł wzrok na drugi koniec pokoju. Duża drewniana szafa, a obok niej komoda wykonana w tym samym odcieniu ciemnego drewna. I ten obraz. Nad komodą zawieszony był stary wyblakły obraz. To, co na nim było wyglądało jak dom obrośnięty pnączami. Winchester przymknął oczy by móc się mu lepiej przyjrzeć. Czerń wypełniająca okna domu była dziwna, budziła pewnego rodzaju niepokój, który powodował, że chłopak nie potrafił ruszyć z miejsca. Z tego stanu wyzwoliła go dopiero dłoń Castiela delikatnie zaciskająca się na jego ramieniu. — Hej, coś nie tak?

Dean nie odrywając wzroku od obrazu, zapytał. — To obraz twojej mamy?

Castiel podążył za jego wzrokiem. — Nie wiem, już tu był, kiedy się wprowadziłem.

— Um, a możemy go zdjąć?

Brunet wyminął chłopaka i objął jego policzki dłońmi. — Dean, spójrz na mnie. — Winchester zmarszczył brwi, ale spełnił prośbę. Jego zielone tęczówki spotkały się z tymi przepełnionymi błękitem. — To tylko obraz, poza tym chciałbym przygotować nam jakąś kolację. Jest już dosyć późno, a obrazu możemy pozbyć się jutro, dobrze?

— Jasne. — mruknął Dean. — I to nie tak, że on mi się nie podoba czy coś, po prostu jest dziwny. — wytłumaczył jakby nie chcąc urazić czyiś uczuć, tylko czyich? Castiel nie wydawał się tym jakoś przejmować, a może zwyczajnie udawał. Nie powinien się tak wszystkim przejmować, nigdy się nie przejmował, więc co się zmieniło?

Brunet widząc, że wzrok Deana, mimo, że wciąż spoczywał na nim stawał się nie obecny, postanowił nie dać mu wciągnąć się w trans. Pstryknął go w nos, Dean zmieszał się i wyglądał na zdezorientowanego. — Dlaczego to zrobiłeś? — zapytał, a później potarł nos, jakby chciał zetrzeć z niego niewidzialny bród.

— Sprawdzam twoją czujność. — to był pierwszy tekst, który wpadł brunetowi do głowy. — Chodź, jestem bardzo głody, a ty pewnie jeszcze bardziej. — dodał i szybkim krokiem ewakuował się z pokoju.

Dean jeszcze raz spojrzał na obraz wiszący nad komodą. — To będzie ciężka noc. — prychnął i opuścił pokój, czując pewnego rodzaju ulgę.



Dean od paru minut siedział przy stole i obserwował jak Castiel kręci się przy aneksie kuchennym. Znudzony raz po raz uderzał palcami o blat stołu. Brunet domyślał się, że chłopak zwyczajnie zaczął się nudzić. — Nie musisz tutaj siedzieć, możesz włączyć sobie telewizję w salonie. — powiedział, po czym chwycił pieprz i dosypał go do garnka.

— Nie chcę oglądać telewizji. — mruknął i oparł głowę na rękach. Zawsze, kiedy znajdował się w zupełnie obcym mu miejscu, wolał być blisko kogoś, kogo znał. Może i był to dom Castiela, może i nawet kuchnia była obok salonu i wystarczyło tylko te kilka kroków, żeby się w niej znaleźć. On i tak wolał czuwać.

— No dobra, to podejdź tu na chwilkę. — brunet, przywołał do siebie chłopaka. Dean wstał ociężale z krzesła i podszedł do Castiela, który nabrał trochę tego, co znajdowało się w garnku na łyżkę. — Spróbuj. — Dean jak tylko zrozumiał, co Castiel chce zrobić, postąpił o krok do tyłu.

— Co to?

— Leczo. No dawaj, oceń moje zdolności kulinarne. — puścił do niego oczko i dodał. — Jestem gotów na krytykę. Hmm?

Winchester westchnął i przyjął od Castiela metalową łyżeczkę. Już nie pamiętał, kiedy ostatnio taką trzymał. Myślał, że Castiel pozbędzie się takich sztućców i zastąpi je plastikowymi. Tak jak zrobili to jego dziadkowie, kiedy postanowili kilka lat temu wziąć go i Sama do siebie na święta. Castiel wpatrywał się w niego, oczekując werdyktu. — No dobra. — włożył łyżkę do buzi i pozwolił, delikatnie pikantnej substancji rozejść się po podniebieniu. — Smaczne. — uśmiechnął się. — Mogę jeszcze?

Okay, Castiel, pierwszy raz zobaczył tak szczery uśmiech na twarzy chłopaka. — Zaraz ci nałożę. — także się uśmiechnął i sięgnął do szafki po dwa talerze. Dean za to niewiele myśląc, polizał łyżkę, chcąc jeszcze raz poczuć ten cudowny smak.











Poniżej zamieszczam wam obraz, który wywołał w Deanie nieco niepokoju, bo strachem bym tego nie nazwała. W końcu nasz Winchester jest łowcą, prawda?

A wy macie jakieś odczucia, gdy patrzcie w jego okna wypełnione czernią?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

A wy macie jakieś odczucia, gdy patrzcie w jego okna wypełnione czernią?

Dom ZbłonkańcówWhere stories live. Discover now