Rozdział XVII

305 34 38
                                    

Wykonanie wszystkich najpotrzebniejszych badań było priorytetem. Dean czuł się lepiej, co wcale nie ułatwiało personelowi szpitala wykonywania pracy. Chłopak często krzyczał, nie chciał by ktokolwiek do niego podchodził. Dopuszczał do siebie tylko te osoby, które znał. Było to spore utrudnienie, ale koniec końców wszystko się udało. Wyniki nie budziły niepokoju, a wręcz wydawały się zaskakująco dobre.

— No ubieraj te buty. — Charlie założyła ręce na piersi i spojrzała na Deana surowym wzrokiem.

— Nie chcę mieszkać z Castielem. — burknął, kopiąc jednego z czarnych trampów. But potoczył się zaledwie kilka centymetrów, ale Charlie nie miała zamiaru dać za wygraną.

—  Nie zachowuj się jak dziecko. Ubieraj buty, Dean, Castiel będzie za kilka minut. — Winchester mamrocząc coś pod nosem schylił się i sięgnął po pierwszego buta. Jak się okazało ubranie go przy pomocy jednej ręki nie było takie proste. Ale oczywiście nie miał zamiaru prosić rudowłosej o pomoc.

Charlie patrzyła na chłopak z politowaniem w końcu pochyliła się. — Daj, marudo.

— To, co gotowy? — Chuck wszedł do sali, w ręce trzymał wszystkie dokumenty Deana.

— Niestety. — burknął.

Nagle telefon Charlie zabrzęczał. Kobieta wyciągnęła go z kieszeni i zerknęła na wyświetlacz. Castiel właśnie podjechał pod szpital. — Już jest, możemy iść.

Dean wstał z krzesła, na którym siedział, gdy rudowłosa pomagała mu z butami.

Szli długim korytarzem, Chuck rozmawiał z kimś przez telefon, a Charlie trzymała rękę na ramieniu Dean. Chłopak zdenerowany zacisnął szczękę, czuł jak z każdą chwilą serce bije mu coraz szybciej.

Nagle usłyszał śmiech, zatrzymał się przez co idącą za nim Charlie, wpadła na jego plecy. — Dean?

Chłopak rozejrzał się dookoła, mała dziewczynka o kręconych blond włosach, wychyliła się zza ściany. Dean wytężył wzrok, mała pomachała do niego i biegiem ruszyła w stronę wyjścia. Winchester nie wiedział czemu, ale poczuł, że musi za nią pobiec. Nim ktokolwiek zdążył zareagować rzucił się biegiem za małą postacią. — Dean! — Charlie wystraszona, pognała za nim, Chuck widząc, co się dzieje rozłączył się i także ruszył w pogoń. — Dean, stój!

Chłopak cały czas czujnie utrzymywał wzrok na dziewczynce, nie zwracał uwagi na krzyki za sobą. Pchnął drzwi i wybiegł na zewnątrz, wiatr dmuchnął mu w twarz. Jednak po dziewczynce nie było ani śladu. Oddech miał przyspieszony, przed oczami zrobiło mu się ciemno i pewnie przewrócił by się, gdy nie Castiel. Brunet złapał go za zdrowie ramię. — Co się dzieje?

— Dean! — Charlie i Chuck wybiegli z budynku, a gdy zobaczyli Castiela, trzymającego Deana, odetchnęli z ulgą.

Winchester zamrugał kilka razy, aż obraz przed nim całkowicie się wyostrzył. — Dean, co ty wyrabiasz? — Chuck podszedł do niego, ale Dean nie zwrócił na niego większej uwagi.

— Gdzie ona jest? — zapytał zamiast tego.

— Mała dziewczynka, przed chwilą stąd wybiegła. Była sama, nikt nie zwrócił na nią uwagi. — wyjaśnił.

— Dean, stałem tutaj i nikogo nie widziałem. — powiedział Castiel, przenosząc swoją rękę na plecy chłopaka. Potarł je w uspokajającym geście.

— To pewnie przez brak leków. Dwa tygodnie to spory kawał czasu. — mruknął Chuck. — Ona nie była prawdziwa, Dean. — dodał już głośniej.

— Jak to? Nie była prawdziwa. Dlaczego próbujesz mi wmówić, że ona nie istnieje skoro ją widziałem! — krzyknął.

— Hej, hej. No dobra, spokojnie. — mężczyzna przyłożył mu dłoń do ust, ponieważ przechodzący obok ludzie dziwnie na nich spojrzeli. — Była, ale już jej nie ma. Najlepiej będzie jak Castiel zabierze cię do siebie, prawda?

Brunet przytaknął. — Chodź, Dean. Pojedźmy do domu, starałem się tam trochę ogarnąć. Przygotowałem ci pokój, mam nadzieję, że ci się spodoba. — Castiel zaczął opowiadać Deanowi o porządkach i szybkim odświeżeniu pokoju, chcą w ten sposób odwrócić uwagę Winchestera od tego, co przed chwilą się wydarzyło.

— Będę miał własny pokój? — zapytał Dean.

— Oczywiście. — Castiel zaśmiał się i otworzył mu drzwi od samochodu. Dean zajął miejsce pasażera. Brunet odwrócił się jeszcze do pozostałej w tym samym miejscu dwójki i pomachał. Chuck kilka godzin wcześniej wylał mu SMS-a, w którym opisał na, co powinien zwrócić uwagę. A on to wszystko spisał sobie w notatniku z czasów studiów i powtórzył kilka razy.

Doktor Shurley pokazał mu kciuka w górę, więc Castiel obszedł samochód i zajął miejsce kierowcy.

Przez pierwsze kilka minut jechali w kompletnej ciszy. Dean przez cały czas rozglądał się po okolicy, a Castiel, co jakiś czas zerkał na niego kątem oka. — Mieszkasz sam?

Brunet uśmiechnął się pod nosem. —  Do tej pory tak.

— Czyli nie masz dziewczyny, ani nikogo? — Dean dopiero teraz spojrzał na Castiela, który słysząc to pytanie pokręcił głową.

— Nie mam nikogo. W sumie to znam tutaj niewiele osób, mieszkam tutaj od kilku miesięcy. — zatrzymał się by przepuścić młodego chłopak na pasach. Chłopak skinął głową i pociągnął psa by ten troszkę przyspieszył.

— Okay.

Castiel docisnął pedał gazu i ruszył na przód. — Dom nie jest jakiś strasznie duży, ale myślę, że damy radę. Przygotowałem ci pokój, który kiedyś chyba należał do moje mamy.

Dean milczał, aby po chwili namysłu zadał kolejne pytanie. — Mówiłeś, że nie znałeś rodziców. Teraz nie rozumiem, Charlie mówiła, że to dom po twojej mamie, teraz mówisz o tym pokoju. Okłamałeś mnie wtedy?

— Nie. — odpowiedział, przełączył kierunkowskaz i po skręceniu w lewo, kontynuował. — Nigdy nie poznałem moich rodziców. Moja mama nie dała rady się mną zająć. Przez kilka pierwszych lat byłem w domu dziecka, później zaadoptowało mnie bardzo religijne małżeństwo. W czasie mojego dorastanie wiele się kłóciliśmy, wtedy powiedzieli mi, że jestem adoptowany. Próbowałem znaleźć moją biologiczną mamę na własną rękę, ale nie zdążyłem jej poznać. Dowiedziałem się jedynie, że ona też mnie szukała. Była chora na raka, zmarła rok temu. Zostawiła mi dom i kilka listów, postanowiłem zacząć od nowa. — Dean słuchał historii Castiela z wyrazem skupienia na twarzy, więc kiedy brunet zatrzymał pojazd, nie wiedział, co się wydarzyło.

— Jesteśmy? — zapytał, wyglądając przez okno.

Gotowi na destiela?

Dom ZbłonkańcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz