Rozdział XXI

361 40 57
                                    

Na wstępie dziękuję kariS17love za drobną pomoc, ale mam wrażenie, że po tym rozdziale będę mieć kłopoty...

— To nie możliwe...— powiedział Dean, zaciskając zęby.

— To pewnie przez zmęczenie, przewidziało Ci się i tyle. — Dean miał naprawdę silny uścisk, dlatego Castiel drugą rękę położył na zaciśniętej pięści Winchestera. — To nic. Chodź, zaraz herbata ostygnie.

Dean nie wiedział, czego może się spodziewać po Castielu. Jednak jego spokój i opanowanie było dla chłopaka, czymś dziwnym. Spojrzał na ich dłonie, rozluźniając uścisk.  — Czekaj, co? Chyba czegoś tutaj nie rozumiem, po tym wszystkim, ty zwyczajnie chcesz iść, pić herbatkę, jak gdyby nigdy nic? — na koniec zabrał swoją rękę i włożył ją do kieszeni spodni. — po cholerę on go w ogóle za nią łapał.

Castiel zmarszczył brwi i przytaknął. — Później to posprzątasz i zapomnimy o sprawie.

— Posprzątam? 

— No tak, nie chcę mieć połowy domu zasypanego solą, Dean. — specjalnie zaakcentował imię chłopaka, aby ten nie myślał sobie, że Castiel mu to odpuści.

— Zgłupiałeś?! — krzyknął z wyrzutem. — To coś próbuje zrobić ze mnie wariata! Nie pozwolę na to i nawet jeśli mi nie wierzysz, nie posprzątam tego.

— Posprzątasz. — powiedział pewny siebie brunet, przecież nie mógł pozwolić, żeby Winchester wszedł mu na głowę. Jak to mówią? Dasz palec, a weźmie całą rękę, ale na pewno nie w tym przypadku.

— Pierdol się. — syknął Winczester i już miał wyjść z pokoju, ale w tym samym momencie brunet chwycił go za ramię. — Co ty robisz? — szarpnął się, ale na próżno.

— Zdajesz sobie sprawę, że jesteś w moim domu i to ja tutaj rządzę? Dałem ci dach nad głową i zaproponowałem pomoc, oczekuję w zamian choć trochę szacunku! — i to by było na tyle jeśli chodzi o opanowanie Castiela. Może i wiele razy kłócił się ze swoimi rodzicami, którzy byli religijnymi fanatykami. Ale mimo wszystko nauczyli go szacunku, a to działa w obie strony.

Dean spojrzał na niego z mordem w oczach. — Wyjdź.

Brunet w pierwszym momencie myślał, że się przesłyszał, ale dobra skoro Dean go tu nie chcę to proszę bardzo. Niech siedzi w pokoju, a jak chce to niech sobie sam zdejmie ten obraz, skoro mu przeszkadza. Castiel puścił jego ramię i bez słowa wyszedł z pokoju, może to był błąd? A on jak zwykle przecenił swoje możliwości. Dean był bardzo trudny, czasami w ośrodku miał ochotę go palnąć w łeb, a teraz kiedy z nim mieszkał miał jedynie nadzieję, że się nie pozabijają.

Zirytowany Castiel usiadł na kanapie w salonie. Teraz to i jemu odechciało się zarówno herbaty jak i śniadania. Stwierdził, że już teraz zabierze się za napisanie maila do Chucka. Mężczyzna poprosił go o to, by ten codziennie rano zdawał mu relacje. Brunet sięgnął po laptopa, leżącego na stoliku. Położył go siebie na kolanach i włączył. Po chwili ekran ożywił się, ukazując zdjęcie pszczoły, którą miał na tapecie. Odczekał jeszcze moment, a następnie zalogował się na swojej poczcie. Kliknął ikonkę z nową wiadomością, wpisała Chucka jako adresata i zaczął pisać.

Zaczął od wczorajszego wieczoru, gdy pokazał Deanowi pokój. Opisał reakcje chłopaka na obraz i w tym momencie, zaczął wątpić. Miał wyrzuty sumienia, może potraktował go niesprawiedliwie? To był tylko obraz, zdjęcie go nie zajęło by zbyt długo. Tylko, że to był pokój jego mamy, nie chciał w nim nic zmieniać. Postanowił też napisać, że nie jest pewien, co robić, jak bardzo powinien przystosować swoje życie do Deana. Później przeszedł do kolacji, był bardzo dumny z siebie, kiedy pochwalił się tym, że Dean zjadł wszystko. I to by było na tyle z tych miłych rzeczy. Musiał napisać o całej sytuacji, do której doszło dzisiejszego poranka. Jednak tym razem, nie ukrywał niczego, opisał wszystko bardzo dokładnie, nie pominął niczego. Na koniec dodał, że przydałaby mu się jakaś pomoc, ponieważ chciał chociaż w małej części spróbować zrozumieć Winchestera.

Dom ZbłonkańcówWhere stories live. Discover now