Rozdział Dwudziesty Szósty

Start from the beginning
                                    

– Ty mnie szantażujesz! – powiedziałam oskarżycielskim tonem, ze wszystkich sił próbując się nie czerwienić.

– Mój ojciec nazwałby to dyplomacją.

Skoczyłam do przodu, położyłam dłonie na jego policzkach i przycisnęłam usta do jego ust. Zamknął oczy, rozluźnił mięśnie twarzy pod dotykiem moich dłoni. Wyczułam ustami, jak się uśmiecha. Jeszcze kilka sekund i cofnęłam się.

– Ja się chyba nie nadaję do negocjacji – wymamrotałam przepraszającym tonem. Książę był wyraźnie ucieszony, a do mnie powoli docierało, że właśnie zaliczyłam pierwszy prawdziwy pocałunek.

– Dobrze to zrobiłam?

Otworzył pomału oczy i uśmiechnął się miękko.

– Nie do końca.

Nim zdążyłam skonać z zażenowania, uniósł palcem mój podbródek. To muśnięcie starczyło, żebym poczuła w żyłach przypływ magii i szczęścia, aż dostałam gęsiej skórki na rękach. Pocałował mnie, znacznie delikatniej niż przed chwilą ja jego, ale przy tym wsunął język między moje wargi.

Otworzyłam szeroko oczy, ale pozwoliłam się prowadzić.

W końcu odsunął się delikatnie, skubiąc jeszcze zębami moją dolną wargę. Ciało oderwało się od ciała z cichym cmoknięciem. Po wewnętrznej stronie ust czułam teraz przyjemne ciepło.

– Do zostania kobietą brakuje ci sześciu godzin. Jak ci się podobał wstęp? – spytał, z uśmiechem zerkając na zegarek.

– Babcia byłaby bardzo zadowolona, że pobieram nauki od samego księcia – powiedziałam, szczerząc się z rozbawieniem. Wtuliłam się w poły jego koszuli, przyciskając dłonie do jego pleców.

– No i Jo wreszcie przestanie mi wiercić dziurę w brzuchu o to bycie z tobą.

Pocałował mnie w czoło.

– Naprawdę się cieszę, że mogę być panem od całowania. A kiedy będziesz gotowa, nauczę cię więcej. – Oparł podbródek na czubku mojej głowy, objął mnie i mocno przytulił. Wsunęłam głowę w moje ulubione zagłębienie przy jego ramieniu. – Kiedy tylko Jo będzie mieć ferie, zaprosimy ją do Athenei, żebyś miała przyjaciółkę na miejscu.

Pogłaskał koronkowe rękawy mojej bluzki i przez dziurki wsunął palce. Zaczęłam drżeć. Gdy ogień przygasł, zrobiło się zimno, a żadne z nas nie było właściwie ubrane na chłodny listopadowy wiatr.

– Na pewno zaprzyjaźnisz się z moją siostrą. Jest od ciebie trochę młodsza, ale zawsze cię podziwiała...

Mówił dalej. Nie wiem, czy wciąż o siostrze, czy o kimś innym, bo przestałam słuchać. Czułam, jak od samych stóp pnie się w stronę mojego serca niepokój.

Moja babcia...

Zdjęłam dłonie z jego pleców i odsunęłam się o krok.

Co mnie powstrzymuje?

– Ale ty wciąż to przede mną ukrywasz.

– Co, Róża?

– Wiesz, dlaczego zamordowano moją babcię. Wszyscy oprócz mnie wiedzą.

Zdawało mi się, że odetchnął z ulgą. Położył mi dłonie tuż poniżej ramion i spojrzał mi prosto w oczy.

– Chyba już to wiesz, i zresztą z tego samego powodu jest tu moja rodzina... Kłamałem, mówiąc, że przyjechałem tu, żeby uciec przed prasą.

W oczekiwaniu wstrzymałam oddech. Czy teraz wreszcie poznam prawdę? Pełną prawdę?

Rozgrzana i wystraszona uniosłam ręce i oparłam je na jego klatce piersiowej. Czułam, jak jego serce przestaje łomotać i uspokaja się. Tyle było w Fallonie rzeczy, które mnie pociągały: wygląd, jego szczerość, poczucie humoru, to, jak mnie pragnął, i to, jak potrafił tchnąć we mnie życie. No i był wobec mnie uczciwy...

– Nakazano mi tu przyjechać, bo zaatakowali Extermino. Jesteśmy tu, żeby cię chronić.

Pokręciłam głową.

– Ale to przecież samobójstwo. Należycie do rodziny królewskiej, dlaczego mielibyście sami...

– To ma związek z twoją babcią. Ale nie mogę ci teraz powiedzieć, dlaczego zginęła. Jeszcze nie.

Odskoczyłam do tyłu.

– Dlaczego nie?!

– Po prostu nie mogę.

Sama byłam zaskoczona, gdy moje ręce spadły na jego pierś, zmuszając go do cofnięcia się o parę kroków. Moje dłonie zostawiły na jego skórze dwa ślady. Jeden z nich zahaczał o blizny, które stały się teraz purpurowe.

– Sthlancleen! – zaklęłam.

Z przerażeniem otworzył usta, słysząc najszpetniejsze słowo, jakie znałam, wypowiedziane pod swoim adresem.

– Wydawało mi się, że związki buduje się na szczerości! – Stał o półtora metra ode mnie, ale ja krzyczałam na całe gardło. Edmund rzucił się biegiem w naszą stronę.

Książę zdawał się nie usłyszeć niczego poza przekleństwem.

– Nie waż się więcej używać tego słowa! Dano nam takie rozkazy dla twojego dobra.

Edmund zbliżył się do nas dyskretnie. Nim zdążyłam się zorientować, chwycił mnie potężnymi ramionami i przysunął usta do mojego ucha.

– Nie plugaw sobie języka, młoda damo. I zacznij się wreszcie zachowywać, jak przystało na dziewczynę księcia – warknął. Nie podniósł nawet głosu, ale i tak zabrzmiał na tyle przerażająco, że poczułam ziąb w całym ciele. – Proponuję, żebyś poszła do domu i dobrze sobie przemyślała to, co właśnie powiedziałaś, jak obraziłaś Jego Wysokość i o co go oskarżyłaś. Wróć, kiedy już pogodzisz się z sytuacją.

Odepchnął mnie, a ja z trudem złapałam równowagę na śliskich kamykach. Odwróciłam się, zgarbiłam i syknęłam ze złości. Czułam wrzenie magii i gniewu, a wściekłość budziła we mnie najpierwotniejsze instynkty. Zaczęłam znów kląć, ale Edmund natychmiast mi przerwał.

– Idź do domu – nakazał. Rzucając pod nosem ostatnie przekleństwo, wzbiłam się w powietrze.

Ruszyło za mną kilkoro Athanów.

– Zostaw ją, niech zejdzie z niej para. Musi jakoś sobie dać radę ze złością. – Usłyszałam głos Edmunda. Rozgniewana wrzasnęłam tak głośno, że obaj po prostu musieli mnie usłyszeć.

Chłodne powietrze i fizyczny trud latania ani trochę nie pozwoliły mi ochłonąć. Po wylądowaniu przed domem, gdy musiałam przejść drobiazgową kontrolę bezpieczeństwa, tupałam zniecierpliwiona nogą i utrudniałam gwardzistom pracę. Gdy w końcu dali mi spokój, przeskoczyłam ponad bramą, a drzwi otworzyłam uderzeniem magii, tak że wgniotły ścianę wewnątrz domu. Pędząc schodami na górę, zauważyłam Alyę idącą szybkim krokiem w stronę salonu.

Dobrze. Niech ona wszystko tłumaczy rodzicom.

Rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam krzyczeć w poduszkę, w żaden sposób nie mogąc opanować gniewnego temperamentu, z którego tak zasłynęłam jako dziecko. Jedyną oznaką tego, że od przełomowych urodzin dzieliły mnie godziny, było to, że udało mi się nikogo nie podpalić.

Kretyńskie rozkazy! Głupi Athenea. Nie mieli prawa zatajać przede mną informacji o mojej babci! Musiało chodzić o mój dar widzenia przyszłości. Byłam szklaną ozdobą, jak zgrabnie ujął to Fallon. Czy babcia mogła wiedzieć coś na ten temat? Chyba musiała. Przecież ona... wiedziała wszystko. Może kiedyś i ja dotrę na ten poziom.

Nikt nie przyszedł, nikt nie zakłócał mojego spokoju. Dusiłam się z gniewu, aż wybiła północ. Bezgłośnie zaśpiewałam sama sobie Sto lat.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now