Rozdział Dziewiętnasty

165 15 1
                                    

Jesienna Róża

– Edmund! Dokąd ty idziesz?! – Wbiłam obcasy w ziemię i próbowałam go zatrzymać. Na próżno. Trzymał mnie mocno, a ja niemal potykałam się o własne nogi. – Edmund, ja muszę iść na zbiórkę! Jedyne, co słyszałam, to wyjący wciąż alarm. Patio było przerażająco puste. Reszta uczniów wyległa z budynku na korty tenisowe. To tam znajdował się punkt zbiórki w sytuacjach zagrożenia.

– Nie musisz. Mam złe przeczucie, idziemy stąd.

Moje zdanie na ten temat było inne. Zaparłam się nogą o jedną z ław piknikowych i zdołałam uwolnić się z jego chwytu. Mało zresztą przy tym nie wylądowałam na ziemi. Złapał mnie w ostatniej chwili, ale ja po chwili znów puściłam jego rękę.

– Jeśli nie pokażę się na zbiórce, zaczną mnie szukać. Komuś może stać się krzywda!

Spojrzał na mnie gniewnie.

– Jesteś księżną i masz mnóstwo wdzięku, ale to cię nie czyni świętą. Nie módl się tyle, a więcej się ruszaj!

Rzeczywiście ruszyłam, ale w kierunku przeciwnym niż on. Szybkim krokiem zaczęłam kierować się w stronę kortów.

– Lady, nie możesz tam iść!

Uniosłam dłoń i pomachałam mu na pożegnanie.

– Owszem, mogę! Nie należę do rodu Athenea.

Wspinałam się wydeptanym przez uczniów skrótem do kortów, gdy usłyszałam za sobą kroki.

– Mówili mi, że z wiekiem złagodniałaś, a ja prawie w to uwierzyłem. Ale jesteś dokładnie tak samo uparta jak wtedy, kiedy cię poznałem. Typowa Al-Summers.

Mówił do moich pleców. Szłam ścieżką ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, póki nie ułożyłam sobie w głowie odpowiedzi.

– Widzisz, ja nawet nie pamiętam, żebym cię kiedyś poznała. – To nie był do końca świadomy dobór słów. Nie chciałam, żeby zabrzmiało to aż tak obcesowo.

Nic nie odpowiedział. Po chwili wyszliśmy na ogrodzony z czterech stron plac. Wokół panował zupełny chaos: uczniowie próbowali niby znajdować swoje grupy, ale widząc, że Tammy, Tee, Gwen i Christy stoją razem, pomyślałam, że większość nie wkłada w to chyba nadmiernego wysiłku.

Księcia łatwo było wypatrzyć, ponieważ stał obok potężnie zbudowanego Richarda.

– Ściągnęłaś tu Edmunda, bo też chciałaś, żeby odhaczono, że jesteś?

Skinęłam głową.

– Co się dzieje?

– Wszyscy tutaj mówią, że ktoś po prostu stłukł klosz alarmu. Nie wyczuwam nigdzie ognia, a to najbliższy mi żywioł. Czyli chyba mają rację. – Wzruszył ramionami, idąc na początek szeregu po tym, jak pan Sylaeia nakazał ustawić się w kolejności alfabetycznej. Stanęłam przed księciem. Edmund i Richard mimo zapewnień, że nic się nie pali, wciąż nie wyglądali na uspokojonych. Pan Sylaeia przeszedł wzdłuż ustawionej w szereg grupy i na kartce odhaczył kolejno wszystkie nazwiska. Listę wręczył następnie sekretarce krążącej pomiędzy wychowawcami. W głębi, obok rozmontowanych koszy przy boisku, dyrektor zmagał się z megafonem. W końcu urządzenie ze skrzekiem ożyło.

Mroczna Bohaterka x CamrenOnde as histórias ganham vida. Descobre agora