Pięćdziesiąt

513 68 2
                                    

Lauren

Odeszła, nie unosząc oczu, żeby przypadkiem na mnie spojrzeć, choć minęła mnie tak blisko, że mogłabym jej dotknąć. Nie zrobiłam tego. Wymaszerowała z sali balowej z wysoko uniesioną głową, nie patrząc na nikogo. Kiedy znikała pośród kłębiących się postaci, rozmawiających ze sobą przyciszonymi, choć wstrząśniętymi głosami, zakryła twarz dłońmi. Wbiegała na schody zapłakana.

– Uznasz zapewne, że jestem bez serca, córko. – Podskoczyłam, słysząc jego głos obok siebie. Szeptał mi niemal do ucha, kiedy goście rozpoczynali walca. – Ale powiadam ci, z ręką na sercu, że staram się tylko cię chronić. Staram się chronić ciebie, lecz nade wszystko ją.

Kiwnęłam głową bez słowa. Spoglądał na mnie w wyjątkowy, uroczysty sposób.

– To, co czuje do ciebie ta dziewczyna, przysporzy jej tylko cierpień.

Odszedł.

„Gówno prawda! Tak właśnie! Gówno prawda! To wszystko jest jednym wielkim gównem. Powinności i obowiązki, i konsekwencje. Co się stało z wolną wolą?"

Uczucia tej dziewczyny... Wiem, co to oznacza. I jak to może dać popalić.

Nie byłam tym zaskoczona. Od dawna podejrzewałam, że coś do mnie czuje – byłaby nienormalna, gdyby było inaczej. Wiedziałam, że poświęciła dla mnie przyjaźń z Shawnem. Nie trzeba być geniuszem, żeby to pojąć.

Uczucia! „Odwzajemnia je, choć byłam wobec niej okropna... Byłam straszną kretynką..."

Nie powiem, żeby nie sprawiało mi to pewnej satysfakcji. Choć wcale nie byłam wstrząśnięta. „Nie... pochlebiało mi to... i cieszyło mnie. Nawet więcej, niż cieszyło. Wprawiało mnie w ekstazę!"

– Muszę jej to wyznać – powiedziałam na głos, jakby to załatwiało sprawę. Nie załatwiało. Bo sprawa nie była taka prosta.

„Nie chcesz złamać jej serca, prawda? Od miesięcy wypierasz to, co czujesz, Lauren. Kochasz ją. Kochałaś ją od pierwszego wejrzenia. I zawsze będziesz ją kochała. Pragniesz jej, bez względu na Przepowiednię".

Mój głos miał rację. „Oczywiście!" Ale mam inne powinności. Jej nie jestem niczego winna. Powinności mam wobec kogo innego. Zawsze tak było. Tylko ja nigdy o tym nie wiedziałam.

Ściskałam porcelanową umywalkę, która trzasnęła niebezpiecznie. Wypuściłam ją z rąk.

– Niech mnie cholera, jeśli jej nie dostanę! – powiedziałam memu głosowi i pustej łazience. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że Pierwsza Bohaterka nie objawi się za wcześnie.

Otworzyłam cicho drzwi i zamknęłam je za sobą takostrożnie, żeby jej nie obudzić. Leżała na rozrzuconej pościeli. Ciągle miałana sobie białą balową suknię. Spódnice zadarły się jej do góry, ukazując uda.Ale o dziwo nie one przyciągały mój wzrok. Wpatrywałam się w medalion na jejpiersi, unoszącej się i opadającej w rytm spokojnego oddechu.    

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now