Pięćdziesiąt Sześć

887 71 9
                                    

Czas na wielkie BUM!! Nawet jak drugi raz to czytałam to mnie ciarki przechodziły ;) I następny również <3 Miłego czytania ;* 

Nie wiem, czy zrobić przerwę jak w Polsacie...hmm...

***********************************************************************************************


Camila

„Tej nocy las tętni życiem", pomyślała. „Choć «życie» to niezbyt fortunne słowo".

Zniknęły gdzieś zbiry, zniknęli pogromcy, wygnani przez straże Varnley w oczekiwaniu na Ad Infinitum. Rada zapomniała – przynajmniej na kilka dni – o planach Alejandra Cabello, który zamierzał odbić córkę. Zajęła się mitami i legendami – Przepowiednią.

Westchnęła. Podwójne życie męczyło ją. Spacerowanie po lesie w prawdziwej postaci było ogromną ulgą. Nie musiała już być tajemniczym przybyszem w opończy, której bał się las.

Tajemnicza postać, którą się stała w młodości, zniknęła. Choć podobało jej się życie, jakie wiodła – życie zbira, buntowniczki występującej przeciw władzy. Ale wszystko miało swoją cenę, a największym paradoksem było to, że stała się tym, kim nie chciała być – kobietą, już nie dziewczynką, gotową wystąpić przeciw władzy.

Zając zerwał się spod jej stóp, ale ona nie zwróciła na niego uwagi. Nie była spragniona, nasyciła się łanią.

Przysięgała sobie w głębi duszy, że czasy, kiedy błąkała się po katakumbach i bagnach, odejdą w niepamięć. Zemściła się już na pogromcach i łowcach z lasu.

Myślała o tym, co ją czeka. Była pewna, że Alejandro Cabello przybędzie wkrótce po córkę. Minęło już kilka miesięcy, a Alejandro Cabello był strategiem – teraz nadarzała się doskonała okazja, by zaatakować. Całe królestwo skupiło się bowiem na Bohaterkach. Nie zapomniała o Camili Cabello, choć ona zapomniała o niej.

„Dom jest dla niej najlepszym miejscem".

Ale ona sama nie wróci, nie opuści Varnley. To niemożliwe. Odkryła nowy świat w dobrze znanym świecie, niemal na wyciągnięcie ręki. Chce w nim zamieszkać.

„Lecz Varnley nie będzie dla niej dobrym miejscem".

Stara część lasu przeszła w nową, a postać w opończy – już bez opończy – zwolniła kroku, zbliżając się do polany.

Wiedząc, że ją usłyszy, przemówiła do niej. Głosem, który dobrze znała:

– Wybacz mi, dziewczynko. Błagam.

„Wybacz mi, dziewczynko. Błagam".

Usiadłam wyprostowana. Odetchnęłam głęboko. Otworzyłam oczy. Było jasno.

„Lauren! To Lauren!"

Wpatrywało się we mnie dziesięć par zatroskanych oczu. Te najbardziej szmaragdowe wróciły właśnie do kręgu przy ognisku.

„To niemożliwe. To nie może być ona!"

Lauren, bez opończy, z rękoma w kieszeniach czarnej kurtki, minęła niezauważenie ognisko. Tylko ja ją widziałam. Pozostali odwrócili głowy i zajęli się tym, co robili przed moim gwałtownym przebudzeniem: gasili ogień, zbierali puste puszki po piwie. Poczułam na plecach czyjeś spojrzenie: Jesienna Róża!

„Lauren nie może być tą postacią w opończy! To niemożliwe!"

Kręciło mi się w głowie. Serce łomotało. Ale znałam ten głos, który nazwał mnie tak niedawno „dziewczynką".

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now