Rozdział Dwudziesty Szósty

188 10 0
                                    

Jesienna Róża

– Jak myślisz, kiedy przeprowadzą nas gdzie indziej?

– Wuj chce przenieść cały dwór do Athenei najdalej do świąt, a Burrator zabezpieczyć i zamknąć na cztery spusty. Co do nas dwojga stawiam, że w najlepszym razie spędzimy tu jeszcze dwa tygodnie.

Poczułam nieunikniony lęk pnący się od żołądka ku sercu. Ostatni raz byłam w Athenei podczas pogrzebu babci. Nigdy nie odwiedziłam dworu jako księżna. Jutro przypadał dzień moich szesnastych urodzin, w którym zyskać miałam prawo do zasiadania w radzie atheneańskiej i w trybunale międzywymiarowym. Ojciec zachowa kontrolę nad moimi finansami do momentu, gdy stanę się pełnoletnia z punktu widzenia prawa brytyjskiego, ale wyłączywszy tę jedną kwestię, jutro miałam się pożegnać z dzieciństwem.

– W Athenei przynajmniej zawsze świeci słońce – zauważyłam, przysuwając się do niewielkiego płomienia, który wyczarował przed nami Fallon. Wzięłam go za rękę i przyciągnęłam ku sobie, by móc się o niego oprzeć.

Siedzieliśmy na niewielkiej plaży ukrytej w zatoczce o kilka minut lotu od mojego domu. Była kamienista i dość stroma. Otaczały ją ostre, niedostępne wzgórza, pomiędzy którymi wiodła rozsypująca się dróżka prowadząca do miasta. Najbardziej niezwykłymi elementami tej scenerii były znajdujące się za naszymi plecami jezioro oraz strumyk przecinający plażę i uchodzący do morza. Woda była wzburzona – fale o białych grzywach raz po raz przelewały się przez kamienie i omywały piasek.

Rodzice nalegali, żebym w dniu urodzin była w domu. Edmund, który chciał możliwie szybko nauczyć nas jak najwięcej magii obronnej, wywlókł nas w najbardziej odosobnione miejsce, jakie znalazł w okolicy, do zatoki Mansands.

Od incydentu w Burrator minęło zaledwie kilka dni, ale ochrona i tak zdążyła zostać podwojona. Kilkoro Athanów było z nami na plaży, a znacznie większy zastęp pilnował domu. Prywatność, której Fallon i ja tak bardzo chcieliśmy, została bezlitośnie okrojona.

– Jak twoi rodzice? Dalej robią wielki problem z wyprowadzenia się stąd?

Wzruszyłam ramionami.

– Oboje odmawiają mieszkania we dworze Manderley. Tata nienawidzi przepychu, a poza tym czerpiemy spory dochód z tego, że jest otwarty dla zwiedzających. Rodzice zostaną po prostu w Londynie. Nie pojadą ze mną do Athenei.

Oparł moją głowę na swoim ramieniu i wplótł mi palce we włosy. Czułam, jak przeczesują delikatnie moje zmierzwione wiatrem loki.

– Ja będę się tobą zajmował. Nigdy cię nie opuszczę.

Jakaś część mnie wiedziała, że książę nie będzie mógł dotrzymać obietnicy, ale mimo to moje serce aż puchło z radości na dźwięk tych słów i z lubością nasycało się kłamstwem. Oparłam się o jego ramię i patrzyłam na horyzont, gdzie ostatni skrawek pomarańczowego światła niknął w morzu. Niebo ponad nami zmieniało barwę z niebieskiej na różowo purpurową.

– Wstań. – Książę nakazał nagle, samemu się podnosząc. Siedziałam w wygniecionym w kamykach i żwirze zagłębieniu i patrzyłam ze zdziwieniem na jego zmarszczone czoło. Ugiął palce dłoni i ponaglił mnie niecierpliwym skinieniem.

Podniosłam się. Musiałam przez moment walczyć o złapanie równowagi, bo kamyki uciekły mi spod stóp. Podtrzymał mnie, a potem przesunął dłonią po moich plecach, by w końcu oprzeć mi ją na karku. Jego dłoń była na tyle duża, że gdyby chciał, objąłby bez kłopotu moją szyję. Delikatnie przysunął mnie do siebie i oparł się czołem o moje czoło.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now