Rozdział Trzeci

288 17 4
                                    


Jesienna Róża

Przykucnęłam, niezbyt zgrabnie lądując na szkolnym parkingu. Następnie wyprostowałam się, przygładziłam ubranie i spojrzałam w stronę wejścia do budynku. Zdążyłam, wyglądało na to, że w szkole jest spokojnie. Uznałam, że warto byłoby zrobić coś z pobojowiskiem na mojej głowie, więc ruszyłam prosto do damskiej łazienki. Odprowadziło mnie wiele zdumionych spojrzeń należących– sądząc po wzroście i białych podkolanówkach – do nowych uczniów. Uczennice pierwszych klas miały wciąż regulaminowe koczki i włosy przystrojone falbaniastymi ozdobami. Kiedy szłam korytarzem, wgapiały się we mnie, odsuwając się jednocześnie – zupełnie jakbym była nosicielką jakiejś silnie zaraźliwej choroby. Oczywiście dobrze wiedziałam, o co chodzi – te, które nie były miejscowe, najprawdopodobniej pierwszy raz w życiu widziały właśnie Mędrca. A już na pewno Mędrca w locie. 

Na zdrowie. Błogosławię ich przyduże szkolne sweterki.

Kiedy przekroczyłam próg szkoły, poczułam jednak narastający niepokój. Skołatane nerwy, które całe lato zdołałam utrzymać w ryzach, zaczynały dawać o sobie znać. Boleśnie przypominały mi o tym, do czego właśnie wracam. Przykuwałam też niepożądaną uwagę, bardziej, niżbym chciała.

Dziewczyny, niemal wyłącznie dziewczyny, patrzyły na mnie z pogardą. Wykrzywiały wargi, a gdy sądziły, że ich już nie widzę, nachylały się do koleżanek i półgłosem wygłaszały jadowite uwagi na mój temat. Zażenowana i zła objęłam się rękami w pasie. Wiedziałam, że to jedyne, co mogę zrobić, bo ani miecz przy biodrze, ani bariery odgradzające umysł, ani nawet magia w mojej krwi nie uchronią mnie przed słowami, które zaraz usłyszę.

Dotarłam do drzwi toalety. Szybko weszłam do środka, by spostrzec, że ten jeden raz jej wnętrze nie śmierdzi jak gigantycznych rozmiarów popielniczka. Nie było też czuć krwi – choć tę akurat woń normalnie wychwytywali jedynie Mędrcy. Zamiast tego całe pomieszczenie zalatywało płynem do czyszczenia, który cuchnął chlorem, co wcale nie było przyjemniejsze.

Zacisnęłam dłonie na krawędzi jednej z umywalek i wbiłam wzrok w lustro. Bez końca analizowałam stan swojej fryzury i swojego makijażu. Musiały być idealne. Jeśli nie będą, reszta zaraz zauważy. Zawsze zauważa. Nikt nie zwracał uwagi na pryszcze na czole Christy albo na czerwoną od słońca skórę na szyi Gwen. Każdy za to zwróci uwagę, jeśli ukruszy mi się rzęsa albo odpryśnie lakier na paznokciu prawego kciuka. Każdy zaraz wyczuje zapach tanich perfum, których musiałam zacząć używać po tym, jak wydałam wszystkie pieniądze zarobione w Londynie.

Westchnęłam. Trzeba wziąć się w garść. I to zaraz! Zaczynał się nowy rok szkolny, a moim obowiązkiem było chronić wszystkich ludzi w tej szkole. Nawet jeśli się nie lubimy. Musiałam być czujna. W Londynie dotarły do mnie plotki przekazywane szeptem. Słyszeliśmy je wszyscy. Extermino stawali się coraz mocniejsi i pozwalali sobie na coraz śmielsze zachowania. Dowodem na to był chociażby atak w naszym porcie... Po co inaczej zawracaliby sobie głowę jakąś nadmorską mieściną?

No i jeszcze te pogłoski o mrocznych istotach z drugiego wymiaru. Gadają, że wysłannicy królestwa wampirów porwali ludzkie dziecko – dziewczynę. Jedynie w drugim wymiarze istnienie mrocznych istot było całkowicie zatajone przed ludźmi. Wzięcie ludzkiego zakładnika groziło wydaniem nas wszystkich. I co wtedy? Nawet w pozostałych ośmiu wymiarach mroczne istoty żyły już teraz w niepokoju. Potępieni przetrwali lata prowadzonych przez ludzi mordów tylko dzięki krwi i magii, a i tak zostało ich bardzo niewielu. Elfy cierpiały na skutek spowodowanej przez ludzi zmiany klimatu, a my, Mędrcy, musieliśmy nieustannie ratować inne mroczne istoty z trudnego położenia, bo kiedyś jakiś nasz dyplomata palnął coś głupiego. Teraz jednak wszystkie mroczne istoty ogarnął niepokój, z jakim nigdy się w swoim krótkim życiu nie zetknęłam. 

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now