Sześćdziesiąt Trzy

631 74 12
                                    

Czas na ostatni rozdział tej części ;) Mam nadzieję, że podobała wam się ta historia <3 

***********************************************************************************************

Camila

Lauren wróciła przed zmierzchem. Estuarium Tamizy lśniło w promieniach zachodzącego słońca niczym oślepiająca pomarańczową jasnością tafla. Tuż nad nią wisiały pierzaste fioletowe chmurki, wytyczające granicę między morzem a niebem.

Wiedziałam, że rozpamiętywanie przeszłości sprawia, że przyszłość wydaje się ponura, ale nie mogłam nie wracać myślą do czasów, kiedy każda spędzona tu chwila wydawała mi się nieznośna. Czas uciekał, a chylące się ku zachodowi słońce odmierzało ostatnie minuty mego człowieczeństwa.

Było mi niedobrze, kiedy o tym myślałam. Po południu już dwukrotnie biegałam do łazienki, a choć nie zjadłam nic więcej poza jabłkiem na śniadanie, żołądek wywracał mi się do góry nogami, ale nie miałam już czym wymiotować.

– Wolę cię w deszczu – szepnęła mi do ucha Lauren, masując mi powoli ramiona. Koliste ruchy jej dłoni łagodziły napięcie mięśni tak sztywnych i twardych, że kiedy chwyciłam kamienną balustradę na balkonie Lauren, nie mogłam rozprostować palców. – Nie martw się – ciągnęła. – Nie mrugniesz nawet powieką, a będzie już po wszystkim.

Kiwnęłam głową, bałam się powiedzieć cokolwiek, bo obawiałam się, że kiedy otworzę usta, znów będę musiała biec do łazienki.

– Niedługo zapadnie zmierzch. – Kiwnęłam głową, lecz się nie poruszyłam. Pociągnęła mnie lekko za ramię, ale kolana odmawiały mi posłuszeństwa, nie chciały się zgiąć i pozwolić mi iść za nią. Lauren oderwała moje dłonie od balustrady i niemal zaniosła mnie do pokoju.

Podeszła do nocnego stolika i podniosła z niego czerwony prostokąt złożonego aksamitu. Położyła go na dłoni i odchyliła rogi, ukazując mym oczom mały ozdobny sztylet, z rękojeścią wysadzaną szmaragdami. Klinga była cienka jak opłatek i wydawała się piekielnie ostra.

Musiałam zrobić przerażoną minę, bo uśmiechnęła się do mnie uspokajająco.

– Diamentowe ostrze. Przetnę nim sobie nadgarstek. – Zmarszczyła brwi. – Zadam sobie ranę, z której będziesz piła.

– No tak... – powiedziałam i nagle zakręciło mi się w głowie.

Przygryzła dolną wargę kłem i zmierzyła mnie wzrokiem.

– Nie musisz tego robić, wiesz? Powiedz tylko słowo, a zapomnimy o całej sprawie.

– Nie. Chcę to zrobić. – Miałam nadzieję, że zabrzmi to odważnie, ale zabrzmiało piskliwie. Na czole Lauren pojawiły się głębokie zmarszczki. Odłożyła sztylet i ujęła mnie za ręce.

– Camila, muszę ci coś powiedzieć. Moja krew da ci życie wieczne, ale nie oszczędzi ci bólu istnienia. W nieskończoność. Jeśli o mnie chodzi, chcę żyć z tobą przez tysiąclecia, ale kiedy nadejdzie czas rozstawania się z ludźmi, kiedy ci, na których nam zależy, zaczną umierać, życie wieczne staje się gorsze od śmierci. Czy rozumiesz, co chcę ci powiedzieć?

Kiwnęłam głową. Narastające we mnie przerażenie zapierało mi dech. Opuściła głowę, podniosła sztylet i wytarła go w aksamit.

– Nie martw się. Masz jeszcze dużo czasu, zanim pojawią się tego rodzaju zmartwienia.

Zacisnęła dłoń i przyłożyła ostrze do nadgarstka, odnajdując żyłę. Nawet się nie skrzywiła, przesuwając sztyletem po skórze, otwierając krwawą, długą i głęboką ranę.

Wiedziałam, że muszę działać szybko: jej rana zaraz się zabliźni, a ja – jeśli nie zrobię tego od razu – stracę odwagę. Podałam jej rękę, przyłożyła ją do ust, wciągając w nozdrza zapach krwi pod skórą. Ucałowała moją zaciśniętą dłoń, uniosła kąciki ust i rozłożyła mi palce.

Nie mogłam patrzeć, odwróciłam głowę i spojrzałam na portret przyglądającej się nam – byłam pewna – królowej. Ugryzła mnie. Wciągnęłam raptownie powietrze i zacisnęłam zęby, próbując powstrzymać łzy. To nie bolało tak bardzo jak wtedy, kiedy gryzła mnie w szyję, ale poczułam dreszcz przeszywający całe moje ciało. Lauren też go poczuła i uniosła głowę, zlizując krew z dolnej wargi.

– Camila... jesteś pewna?

Kiwnęłam głową.

– Nie mam wyboru.

Uniosła mój nadgarstek do ust, a ja ujęłam jej rękę i przysunęłam do drżących warg, tłumiąc cichy jęk. Nim zaczęłam pić, Lauren przerwała i uśmiechnęła się do mnie czule.

– Kocham cię, dziewczynko – powiedziała.

– I ja cię kocham, pijawko – odrzekłam.    

***********************************************************************************************

Chciałam jeszcze dodać notkę o drugiej części tej zacnej historii :D Druga część jest poświęcona głównie Jesiennej Róży. Jestem w połowie czytania i bardzo mi się podoba. Są wzmianki o "Camili", nie wiem jak z końcówką. Trzecia część nie jest jeszcze przetłumaczona, ale jest ona bardziej poświęcona "Camili". Zobaczę bo może sama ją przetłumaczę, ale do tego to jeszcze daleko. Dajcie znać, czy chcecie by druga część pojawiła się tutaj, a z czasem może i trzecia :D <3 

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now