Czterdzieści Dziewięć

538 63 1
                                    

Camila

Odsunęłam się od Lauren, kładąc dłoń na medalionie. Chciałam go chronić. Bardziej niż królewskiego gniewu bałam się, że odbierze mi medalion.

– Ty nic nie rozumiesz, moja córko.

Mówił spokojnie w opanowany sposób. „Czy to była groźba?"

– Czego nie rozumiem, ojcze? – zapytała Lauren równie spokojnym tonem.

Król zbliżył się o kilka kroków i stanął pod balkonem. Złożył ręce na piersi i wpatrywał się w córkę czarnymi jak noc oczyma – tylko one zdradzały jego gniew.

– Filozofii kryjącej się w poleceniu „patrz i nie dotykaj".

Zerwał się lekki wiatr, który potargał mi włosy. Zakołysały się latarnie, rzucając migotliwe cienie na króla i Lauren. Jak bardzo byli do siebie podobni, począwszy od tego aroganckiego półuśmieszku, który córka odziedziczyła po ojcu. Nawet brwi marszczyli w taki sam sposób.

Lauren zachichotała nerwowo.

– Rozumiem doskonale! Wyłożyłeś mi tę filozofię nieco wcześniej. Ale chodzi o coś więcej, prawda?

– O wiele więcej – odrzekł król. – Chodzi o odpowiedzialność i liczenie się z konsekwencjami własnych czynów.

– Rozumiem – warknęła Lauren. – Rozumiem to aż nazbyt dobrze.

Na schodach wejściowych zgromadził się tłumek gości, przyglądali się z zaciekawieniem tej scenie.

– Nie, nic nie rozumiesz. Gdybyś rozumiała, przyjęłabyś do wiadomości, że nie wolno ci się do niej zbliżać.

Nie zdołałam się opanować.

– „Do niej" ma imię! – zawołałam.

Przeniósł wzrok na mnie, jakby dopiero teraz mnie zauważył. Przyglądał się naszyjnikowi, który natychmiast ukryłam w dłoni, nie wiedząc, co ma zamiar z nim zrobić. Łańcuszek wbił mi się w skórę na szyi, napiął się, mógł pęknąć. Medalion wciąż był chłodny, choć leżał na mojej piersi od dobrych kilku minut. Król otworzył szeroko oczy, rozpoznawszy naszyjnik. Stężałam, gotowa uciec, lecz zamiast burzy z piorunami usłyszałam jego niebywale łagodny głos, którego dotąd nie znałam:

– Panno Cabello, czy mogę prosić panią do tańca?

– Nie – warknęła Lauren.

Spojrzałam na nią gniewnie, wiedząc, że chce zrobić scenę na oczach gości.

– Nie mamy wyboru – szepnęłam bezgłośnie, po czym dygnęłam przed królem.

Lauren skrzywiła się, ale odsunęła ode mnie. Król był już w korytarzu, a ja szłam posłusznie za nim, nie zwracając uwagi na zaintrygowane spojrzenia.

Stał na środku sali balowej, kiedy przekroczyłam próg. Muzyka ucichła, a ci, którzy tańczyli, zatrzymali się. Utworzyli krąg.

„Więc tylko my będziemy tańczyć, król i ja. Wspaniale!"

Koncertmistrz spoglądał z wyczekiwaniem na władcę, który podał nazwę tańca. Znałam go z lekcji z Chrisem. Nie wymagał obściskiwania się. Odprężyłam się na tyle, by rozejrzeć się po twarzach zgromadzonych. Gdy ujrzałam między nimi Lauren, znów stężałam. Była mocno zaniepokojona.

Staliśmy w samym środku wielkiego kręgu. Skrzypce podały melodię, ucichł rozgwar przyciszonych rozmów, a ja ukłoniłam się, dwornie i nisko, przed stojącym sztywno królem.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now