Rozdział Dwudziesty Czwarty

Start from the beginning
                                    

Chłonęłam wszystkie te szczegóły i gorączkowo starałam się wymyślić, co powiedzieć, bo dotarłszy wzrokiem na wysokość jego włosów (z którymi akurat nic nie zrobił), spostrzegłam, że on też bardzo uważnie mi się przygląda.

– Gospodarz w każdym calu – padło w końcu z moich ust. Uśmiechnęłam się przy tym i rozchyliłam nieco ręce, tak naprawdę mając ochotę powiedzieć: „wyglądasz niesamowicie".

– Wyglądasz... – Pokręcił lekko głową, nie zamykając nawet ust. Następnie przechylił głowę nieco na bok. – Brak mi słów.

Uśmiechnęłam się i wbiłam wzrok w jego buty.

– Ładne – wymamrotał, sięgając do wsuwki w mojej fryzurze. Cofnął rękę, delikatnie przesuwając przy tym palcami po moich włosach. – Podoba mi się twoje uczesanie, księżno.

W tym momencie mnie miał. „Kokon" w moim żołądku pękł i wyleciały z niego motylki, które w mgnieniu oka opanowały całe moje ciało. Gdybym w tej chwili spróbowała użyć magii, na pewno spaliłabym niechcący cały dwór.

Zamiast jednak czarować, zaraz miałam ochotę nabić na pal Alfiego, który sprawił, że czar chwili prysł: tak po prostu głośno i paskudnie odchrząknął. Lisbeth dała mu natychmiast kuksańca, ale on zachował niezmącony spokój. Mniejsza z tym. Czułam, jak ogarnia mnie ciepło, takie, jakie potrafią wytwarzać tylko ludzie. Nim zdążyłam ogrodzić umysł przed nadchodzącym zalewem paplaniny, do środka zdążył wśliznąć się Edmund.

Róża, przy południowej bramie są już twoi przyjaciele. Choć w tej chwili nie mógł mnie widzieć, skinęłam głową. Słowa Edmunda znaczyły tyle, że tamci byli w stróżówce przy bramie dla gości.

Czekała ich teraz kontrola bezpieczeństwa. Trzymaj się. Na moje oko Gwen już coś łyknęła. Fallon się skrzywił, a Alfie zaśmiał:

– Nie mogę się doczekać.

***

Następna godzina była istnym pandemonium. Pierwsze pojawiły się Tammy i spółka. Widziałam ich oszołomienie, ale nie miałam czasu zrobić nic więcej, niż skinąć ośmielając i wskazać im salę balową. Goście napływali nieprzerwanym strumieniem, a ja zostałam uziemiona w holu w charakterze hostessy. Po iluś powtórzeniach stałam się jak automat: po prostu włączałam raz po raz odtwarzanie, a z moich ust płynęły objaśnienia na temat lustrzanej sali balowej wzorowanej na tej znajdującej się w Wersalu i dobudowanej już po nabyciu posiadłości przez Atheneów. Większość gości aż śliniła się na widok luksusowych wnętrz.

Gdy wreszcie dołączyłam do przyjaciółek, dochodziła dziewiąta. Stały w grupie, zbyt onieśmielone, by podejść do któregoś z chłopaków, a przez moment wręcz sztywne ze strachu – gdy Alfie i Lisbeth podeszli, żeby się im przedstawić. Pozostawione sobie samym dziewczyny były jednak rozmowne i strasznie rozentuzjazmowane. Słowa Edmunda na temat „rozgrzewki" w wykonaniu Gwen okazały się trafne. Teraz zresztą też wszystkie piły. Raczyły się bąbelkami, chichocząc na widok kelnerów roznoszących koreczki (które też stanowiły dla nich fascynującą nowość). Fallon, rzecz jasna, z wyprzedzeniem zamówił speców od kuchni i cateringu... z Athenei. Uważał chyba, że tacy, którzy nie spędzą najpierw absurdalnej liczby godzin w samolocie, nie będą dość dobrzy na jego imprezę.

Przeprosił nas kilka minut temu, by pójść przywitać ostatnich gości. Ja musiałam wysłuchiwać bardzo plastycznego, ale i nudnego występu Gwen opowiadającej z przejęciem, co najchętniej zrobiłaby z kelnerem (który stał na tyle blisko, że prawdopodobnie wszystko słyszał). Wtem jednak jej gdakanie ustało.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now