Part 33

220 17 6
                                    

Spojrzał na nią kiedy wszedł do pomieszczenia. Wszyscy na jego widok uśmiechnęli sie szeroko. Był zły i rozczarowany jej podjeściem. Zniknęła nie wiedział kiedy. Spał jak małe dziecko. Dawno sie mu to nie zdarzyło. Zwłaszcza w ostatnich dniach, kiedy dowiedział sie o Colderze. Odwiesił kurtkę na krzesło i przywitał sie z każdym. Podszedł do brunetki, która coś szukała w komputerze. Widział jej ściągnięte brwi. Kiedy stanął przy niej, podniosła wzrok. Usiadł obok. 
- Nie dziwi mnie, że tu jesteś - mruknął odwracając wzrok do monitora. Elsee skinęła głową wydając z siebie tylko pomruk. Na kartkę nanosiła jakieś pojedyncze hasła. 
- Ale jestem zły, że uciekłaś - dodał. 
- Uczę sie od ciebie - rzuciła krótko odwracając wzrok na niego. Jego twarz przekrzywił grymas złości i niezadowolenia. 
- Serio? - prychnął 
- Ja nie wiem co ty sobie myślałeś, że ja na serio zostanę w domu - wyprostowała sie - Właśnie gdzieś po mieście biega Jimmy Colder, Chris jest w szpitalu, trzech moich kolegów nie żyje. A to wszystko przez niego. Nie odpuszczę mu - wyjaśniła spokojnie. Musiała trzymać nerwy na wodzy. Chociaż była bardzo bliska, żeby wybuchnąć. Trzymała sie resztkami pozorów. Wszyscy spoglądali na nich w skupieniu. Nie, nie krzyczała ale w jej głosie słychać było pretensję. Halstead spoglądał na nią. Z każdą chwilą nie poznawał w niej Elsee z którą sie ożenił. Nie poznawał jej. Była zupełnie inna. Zimna, obca, zamknięta w sobie. Odwróciła wzrok do komputera i ponownie odtworzyła nagranie z monitoringu. Patrzył na jej ramię i czuł sie zbędny. Jakby dla niej, jego obecność nie była konieczna. Podniósł sie powoli z dziwnym poczuciem jakby swoimi słowami upokorzyła go przy wszystkich. To nie była ta Elsee, którą poznał w liceum. Zaszła w niej jakaś dziwna zmiana. Coś czego nie mógł zrozumieć. 

Weszła do sali szpitalnej czując jak coś podchodzi do jej gardła. Chris słysząc kroki uniósł powieki. Lekki uśmiech wkroczył na jego twarz. Bała sie tu wchodzić. Bała się, że zacznie płakać na jego widok. I była bardzo bliska tego. Zwłaszcza po tym co sie stało. 
- Cześć - złapała jego dłoń ostrożnie. Poczuła jak zacisnął na niej palce. Uśmiechnął sie do niej. Dobrze sie poczuł wiedząc, że Elsee jest cała. Enas nie potrafiła dokładnie powiedzieć co jej jest. 
- Jak sie czujesz? - usiadła na fotelu odkładając płaszcz na oparciu. Spojrzał na nią z uśmiechem. Brunetka poczuła jak cały stres ją właśnie opuszcza. Czuła sie lepiej widząc, że jej partner jest cały i zdrowy. 
- Jakbym dostał randomowy wpierdol od kiboli - odparł. Parsknęła śmiechem słysząc to. Christopher był pod tym względem bezwzględnie szczery. Martwiła sie o niego. Wiedziała co mówią lekarze. Kula utkwiła w jego kręgosłupie, została usunięta. Ale czeka go długa rehabilitacja. Czeka go wiele miesięcy powrotu do zdrowia. A ona postanowiła go w tym wspierać. Zapewnić i jemu i Enas pomoc. W końcu to oni jej również pomagali wyjść na prostą. 
- Wiesz, myślałem sobie dzisiaj o tym wszystkim - mruknął. Przekrzywiła głowę patrząc na niego. 
- Jeśli stanę na nogi...
- Oczywiście, że staniesz - wpadła mu w słowo. Chris uniósł rękę prosząc by mu nie przerywała. Zaskoczył ją tym. Wyprostowała sie i spojrzała na niego. 
- Jak stanę na nogi przechodzę do sektora prywatnego - oznajmił. Potrząsnęła głową. Spojrzała na niego i ponownie potrząsnęła głową. 
- Co?! 

Wpatrywał sie w Nowy Jork nie wiedząc, gdzie sie znalazł. Wsunął ręce w kieszenie i obserwował blokowiska. Mieszkanie na Hawajach w porównaniu z Nowym Jorkiem to był raj. On urodził sie i wychował na Hawajach więc innego świata nie znał. W NY było chłodno, mimo lata. Chłodniej niż na Oahu. Tęsknił za swoim miejscem na ziemii. Odwrócił wzrok na Danny'ego, który stanął obok niego. 
- Podobno myślenie boli -  oznajmił blondyn. Steve odwrócił wzrok na przyjaciela. 
- Dlatego ja to robię - wyjaśnił spokojnie - Zastanawiam sie nad czymś - dodał. Danny odwrócił wzrok w tym samym kierunku w którym patrzy Steven. 
- Powiesz nad czym?
- Chyba znalazłem odpowiedniego kandydata na miejsce Kono - oznajmił spokojnie i zignorował zaskoczone spojrzenie Danny'ego. Nie, nie, nie... Nic mu nie powie. Williams rozejrzał sie dookoła obserwując wszystkich zebranych tutaj. Jay i Voight analizowali jeszcze raz kroki Coldera w oparciu o mapę sporządzoną przez Elsee. OA i Veronica ponownie zapoznawali sie z raportami z oględzin zawalonego piętra. Elsee gdzieś zniknęła, ale jak powiedział im dyrektor biura to było zupełnie w jej stylu. Wychodziła. I jeśli miałaby nie wrócić tylko wtedy informowała. W innym przypadku była ciągle pod telefonem. On i Steve stali przy oknie i nie wiedzieli co mogą jeszcze zrobić. Colder zapadł sie pod ziemię. Po tym całym ataku nie pojawił sie więcej. Zupełnie jakby teraz sie z nimi bawił. Jakby czekał na ich ruch i prowokował ich do działania. Jakby ich obserwował. Williams rozejrzał sie zaskoczony po całym pomieszczeniu. 

Hank spojrzał na Jay'a, który wyglądał na urażone małe dziecko. Odłożył długopis i wyprostował sie obserwując szatyna. Widział na jego twarzy dziwne skołowanie. Szatyn wlepił wzrok w kartkę starając sie uspokoić myśli. Może nad wyraz panikuje. Może to nie tak. Wszyscy w tym pomieszczeniu byli zestresowani. Wszyscy chcieli złapać Coldera. Ale Elsee była w tym samym położeniu co on dwa tygodnie wcześniej. Kiedy dowiedział sie, że Jimmy poluje na niego. Ona przechodziła teraz to co on. Ale nie umiał zrozumieć jej zachowania. W jednej chwili jest urocza, słodka ale w drugiej robi sie zdystansowana. 
- Jay? - Hank ściągnął go na ziemię. Detektyw spojrzał na sierżanta. 
- Zamyśliłem się - mruknął mrugając powiekami. Elsee dalej sie nie pojawiła. Hank wpatrywał sie w detektywa w skupieniu. Halstead wiedział, że będzie musiał porozmawiać z Elsee kiedy ta tylko wróci.
- Jesteś cały dzień dziwnie cichy - oznajmił 
- Próbuje rozgryźć Elsee i jej zachowanie 
- Nie próbuj. Jest pod ogromną presją. Wysadzili jej agencję, zabili kolegów a jej partner jest w ciężkim stanie. Nie chcesz wiedzieć co sie dzieje w jej głowie. Kiedy Colder będzie albo martwy albo w więzieniu będzie inaczej - oznajmił sierżant. Halstead westchnął. Niby zgadzał sie z Hank'iem, ale jednak nie do końca był przekonany, że to racja. Czuł sie dziwnie rozdarty. To niemiłe uczucie w żołądku nawet na chwilę go nie opuściło. Był zażenowany tym co powiedziała Elsee. Właśnie ona teraz weszła do sali. Wszyscy na nią spojrzeli. 
- Zaczynamy? - odłożyła marynarkę na blat opierając ręce na biodrach. Wszyscy zbliżyli sie do niej. W jej głosie było coś dziwnego, coś niepokojącego. Jakby coś ją zdruzgotało. 
- Wszystko w porządku? - Jay zerwał sie z krzesła. Spojrzała na niego.
- Tak, jasne - skinęła głową - Możemy porozmawiać? - wskazała na wyjście. Szatyn skinął głową. Odszedł od stołu i ruszył za nią do wyjścia. Nie wiedział czego mógł sie spodziewać sie po tym co usłyszy. Wyszli na korytarz i przeszli do kolejnego pomieszczenia. Zamknął drzwi. 
- Chciałam cię przeprosić, za to co powiedziałam rano - oznajmiła spokojnie podnosząc głowę od swoich stóp 
- Nie powinnam ciągle ci dokopywać z tego powodu. Przepraszam, jestem rozstrojona tym co powiedział komandor. Jeśli Colder na prawdę to zrobił to znaczy, że dowiedział sie o tym kim jestem. I teraz chce sie na mnie zemścić - dodała. Widział na jej twarzy cień ciepłego uśmiechu. Właśnie tego, kiedy chciała żeby przestał sie na nią gniewać. Wsunął ręce do kieszeni i spojrzał na nią. I tak dalej czuł zażenowanie. 
- Rozumiem. Sam byłem w podobnej sytuacji...
- Właśnie. Za to, że wtedy na ciebie wrzeszczałam jak wróciłeś do Chicago, też chciałam cie przeprosić. Teraz wiem doskonale co czułeś. I rozumiem co chciałeś robić - dodała. Przyglądał sie jej w skupieniu. Wyglądała na dziwnie skruszoną. Widział w jej oczach jakieś zaniepokojenie. Ale wiedział, że ona nic mu nie powie. 
- Nie mam ci tego za złe - oznajmił i nacisnął klamkę. Patrzyła na niego spokojnie. Nie zmieniła wyrazu twarzy, kiedy otworzył drzwi
- Wracamy do nich?
- Jasne - skinęła głową. Przyglądał sie jej kiedy go mijała. Zatrzymała sie na korytarzu i pocałowała go. Zaskoczony zesztywniał. 
- A to za co? 
- Zadośćuczynienie, chociaż w jakimś stopniu - uśmiechnęła sie szeroko do niego i nacisnęła klamkę. Wpatrywał sie w jej plecy i roześmiał. Weszła do sali, gdzie byli wszyscy. Czekali tylko na nią. A ona wiedziała, że jej plan będzie najlepszym planem jaki będzie mogła wymyśleć. Takie niezapowiedziane wizyty są najlepsze. Nie, nie była fanką wpadania z buta gdziekolwiek. Ale teraz wiedziała, że nie będzie miała wyboru. Jay zamknął drzwi za nimi i stanął obok sierżanta. Ten przyglądał sie mu w skupieniu. Szatyn pokręcił głową i spojrzał na plecy swojej żony. Nie wiedział co ma myśleć o tym wszystkim. Słuchał jej i czuł rosnącą złość i przerażenie 

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now