Part 26

257 17 37
                                    

Spojrzał na nią z rozbawieniem. Przez cały dzień nie wyszli z łóżka na dłużej niż kwadrans. Wpatrywała się w jego oczy czując się naprawdę dobrze. Jego obecność dawała jej ogromne poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Bardzo, bardzo szybko przyzwyczaiła się do tego, że on tu jest. I nawet nie wspominał nic o tym, że będzie musiał wrócić do Chicago. Poczuła jak objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Pamiętasz naszą wycieczkę do Rzymu? - rzucił nagle. Odwróciła głowę w jego kierunku prostując się. Wpatrywał się w jej plecy. Parsknęła śmiechem.
- Pamiętam doskonale - rzuciła - Nawet te mandaty pamiętam - dodała. Roześmiał się w głos. Pojechali zwartą grupą na wycieczkę do Rzymu. Chcieli zobaczyć trochę Europy, świata. Włochy same w sobie podobały im się bardzo. Jednak po wypożyczeniu skutera odłączyli się od ekipy na dwa dni. Wrócili z mnóstwem mandatów. Najczęściej za złe parkowanie.
- A pamiętasz co kazałaś z nimi zrobić? - uniósł brew. Elsee trzymając w dłoniach cały ich plik postanowiła je spalić i olać zupełnie sprawę. Do tej pory Jay zastanawiał się jak to możliwe, że ktoś kto tak mocno olewa zasady został agentem federalnym. Jednak on się uparł i zapłacił każdy co do centa. Elsee nie potrafiła tego zrozumieć. Przecież nikt ich nie będzie szukał po drugiej stronie globu.
- Dalej uważam, że nikt by nas nie szukał w Stanach i kazał zapłacić - wzruszyła ramionami. Roześmiał się w głos patrząc na nią. Wsunęła się bez problemu na jego uda. Skrzyżował ręce za głową obserwując ją w skupieniu.
-Przerażasz mnie - oznajmił. Roześmiała się w głos odgarniając włosy do tyłu.
- Dlaczego?
- Pracujesz w agencji a mimo wszystko nie masz problemów z łamaniem jakichkolwiek zasad - wyjaśnił. Wywróciła oczami opierając dłonie na jego brzuchu.
-No cóż ci mogę powiedzieć? Nie zmienia się ideału przecież -wzruszyła ramionami. Pisnęła czując jak poderwał się siadając. Oparła dłonie na jego barkach.
- No nawet nie proszę żebyś ten ideał zmieniła - cmoknął jej wargi. Spojrzała na niego rozczulona. Gdyby mogła się tylko oduczyć tracić głowę w jego obecności. Wiele rzeczy byłoby łatwiejsze.

Komandor McGarrett podszedł do swojego samochodu po skończonej akcji. Słońce niemiłosiernie paliło od ostatniego tygodnia. Z lodówki turystycznej wyciągnął butelkę wody. Odwrócił wzrok do swojego telefonu. Dioda mrugała spokojnie informując o połączeniu albo wiadomości. Złapał za telefon. Odłożył broń na maskę Forda a butelkę postawił obok. Podniósł głowę do posterunkowego, który przechodził obok. Komandor kiwnął mu głową na powitanie. Odczytał wiadomość. Nie spodziewał się odpowiedzi z Nowego Jorku. Zsunął z dłoni rękawice i ruszył w kierunku swojego zespołu. Wszyscy na jego widok zamilkli.
- Chodźcie tu wszyscy, powinniście to usłyszeć - rzucił. Otoczyli go kółkiem. Wybrał numer, który wysłał mu wiadomość. Włączył na tryb głośnomówiący.
- Dzień dobry, komandorze - usłyszeli męski głos - Dziękuje za połączenie zwrotne - dodał spokojnie.
- Witam agencie Norman. Jesteśmy wszyscy więc może pan nam dokładnie wszystko wyjaśnić - odparł. Chris zacisnął zęby.
- Dostałem informację, że Colder jest w Chicago - rzucił
- Chicago?
- Tak. Kiedy agentka Halstead trafiła jako Kelly McGarrett wraz z Colderem na Hawaje, byli w Chicago poszukiwani. W sumie to Colder był poszukiwany. Miał w mieście dwa zlecenia, które wykonał. To przykuło uwagę tamtejszych policjantów. Mimo naszych próśb, sierżant Hank Voight z posterunku dwudziestego pierwszego postanowił wymierzyć mu sprawiedliwość. Colder trafił do Chicago Med z postrzałem dłoni
- Jak to się wszystko łączy, agencie? - Danny poczuł, że w tej sprawie jest za dużo wątków i on coś zgubił. Chociaż jego zmysł detektywistyczny pracował zawsze bez najmniejszych problemów.
- Najprościej tłumacząc, Colder wrócił do Chicago żeby zemścić się na tym policjancie, który postrzelił go w dłoń - Chris nie umiał dopuścić do siebie myśli o tym, że to się dzieje naprawdę. Ale wszystko wskazywało na to, że agentka Suarez miała rację.
- Wiemy kim jest ten policjant? - McGarrett przestąpił z nogi na nogę.
- Tak. Detektyw Jay Halstead - usłyszeli. Adam, Danny, Lou i Steve spojrzeli na siebie. To nazwisko.
- Czy ten detektyw jest jakoś spokrewniony...
- To mąż agentki Halstead. Obecnie przebywa w Nowym Jorku razem z Elsee. Wydaje nam się, że Jimmy Colder tego nie wie i dalej szuka go po Chicago - cały zespół spojrzał na siebie porozumiewawczo. Wiedzieli co to oznacza. Czeka ich niezobowiązująca wycieczka na drugi koniec Stanów. Podziękowali agentowi za informacje. Chris rozłączył się i spojrzał na swojego przełożonego. Mężczyzna próbował jakoś wybrnąć z całej sytuacji bez informowania o tym Elsee. Ale obaj zdawali sobie sprawę, że będzie to niemożliwe. Nie wiedzieli tylko jak na to zareaguje brunetka.

Wpatrywała się zaskoczona w dokumenty leżące przed nią. Przeanalizowała je ponownie i podniosła głowę na swojego przełożonego i partnera.Chris uśmiechnął się do niej szeroko. Nie rozumiała z tego zupełnie nic.
- Nie rozumiem tego - mruknęła prostując się na krześle. Z samego rana wezwali ją do agencji. Zarówno ją jak i Jay'a. Właśnie jego obecność była dla niej pierwszym symptomem, że coś się dzieje niedobrego. Szatyn siedział w gabinecie konferencyjnym. Widziała go przez oszklone ściany. Wpatrywał się w okno nie wykonując żadnych ruchów.
- Sytuacja jest dosyć poważna. Załatwiłem ci przywrócenie do służby bez rehabilitacji. Komisję masz dzisiaj około piętnastej - dyrektor przyjrzał się jej w skupieniu. Przekrzywiła głowę.
-Dlaczego? W ogóle co tu robi Jay? Dlaczego chcieliście, żeby też przyjechał?
- Podpisz to, pójdziemy do konferencyjnej i się wszystkiego dowiesz - oznajmił - Przecież chcesz wrócić do pracy, prawda? - Elsee wyciągnęła dłoń w kierunku pióra, leżącego po jej lewej stronie. Przełożyła je do swojej prawej dłoni i złożyła podpis. Mężczyzna uśmiechnął się do niej szeroko i podniósł się.

Jay na widok Elsee, jej partnera i dyrektora zerwał się z krzesła. Cały ten czas myślał, czego ATF od niego chce. To ona była ich agentką. On nawet nie pracował w Nowym Jorku. Przyglądał się brunetce, ale ona sama nie wiedziała co się dzieje. Chris zamknął drzwi i odwrócił się w ich kierunku. Szatyn chciał się dowiedzieć po co ich tu ściągnęli. Elsee powinna pół godziny temu pojawić się na rehabilitacji. A zamiast tego sterczą jak dwa kołki w biurze ATF w Nowym Jorku.
-Elsee została przywrócona do służby. O piętnastej ma stawić się na komisji - dyrektor spojrzał na niego. Wiedział doskonale kim jest Jay dla Elsee.
- Co? Jak? Dlaczego? - rzucił zaskoczony przyglądając się brunetce. Ta rozłożyła ręce i podeszła do okna. Oparła się o filar i oparła stopę na ścianie. Widziała zdenerwowanie i rozproszenie na twarzy Jay'a. Bała się, że to co się stało ma drugie, gorsze dno.
- Jimmy Colder pojawił się w Chicago - Chris spojrzał na para spojrzała na siebie. I jedno i drugie było totalnie zaskoczone tym wszystkim. Elsee wyprostowała się i poczuła jakby Chris robił sobie z niej jaja. Ale jednak nie. Widziała w jego oczach to potwierdzenie swoich słów.
- W Chicago? Po co? - Jay pierwszy wyrwał się do zadania tych pytań, które musiały paść. Zawsze tak robił. Było to dla niego niepojęte. Co się tu teraz stało. Wpatrywał się w Elsee a potem przeniósł wzrok na mężczyzn.
- Bo szuka ciebie - Chris spojrzał na niego.
- Co?! - Jay kątem oka dostrzegł jak brunetka pojawiła się obok niego.
- Colder widziany był przy posterunku dwadzieścia jeden. Sierżant Voight pojechał do ATF w Chicago i wszystko opowiedział co ustalił. Nie wiemy tylko czy detektyw Halstead wie doskonale co się dzieje w mieście - teraz wszyscy spojrzeli na niego a on poczuł jak robi mu się słabo. W tym momencie zaczęło mieć sens, dlaczego Hank kazał mu zostać w Nowym Jorku jak najdłużej. Poczuł, że musi usiąść. Zajął miejsce na krześle i oparł twarz w dłoniach. Ale jak to możliwe, że Colder doskonale wie kto do niego strzelał? Przecież... W Chicago coś się musiało stać. Zerwał się z miejsca.
-Wybaczcie, muszę wracać do Chicago - oznajmił kierując się w stronę drzwi.

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now