Part 23

269 15 13
                                    

 W połowie drogi do agencji zaczęła mu przeszkadzać cisza między nimi. Nawet jak się spierali, to w samochodzie rozmawiali bez problemów. Spojrzał na nią czekając aż zapali się zielone światło. Wpatrywała się w ulicę przez przednią szybę nie odwracając wzroku na siebie.
- Przemyślałem to – zaczął. Widział jak wyprostowała się i odwróciła zaskoczona w jego kierunku.
- Widziałem też teraz jak się uśmiechasz w jego obecności. Jestem jeszcze zły na ciebie. Ale to w końcu twoje życie i sama powinnaś nim kierować. Jestem tylko twoim przyjacielem i moim zadaniem jest nie pozwolić ci upaść. A jeśli to zrobisz to pomogę ci wstać jak tylko przestanę się śmiać – oznajmił. Spojrzała na niego i parsknęła śmiechem. Mężczyzna zaśmiał się widząc jej rozbawienie. Ten dźwięk jej śmiechu. Śmiała się dziwnie szczerze. Jak człowiek który jest szczęśliwy w każdej materii życia.
- Obiecuje ci, że nie będę już upadać – mruknęła klepiąc jego ramię. Nie mogła być na niego zła. Bo wiedziała, że się martwi.
- Z resztą to nie tak, że zapomniałam. O nie, ja doskonale pamiętam co czułam kiedy go nie było. Nie zapomniałam o tym co zrobił. Po prostu dostał drugą szansę a czy z niej skorzysta i udowodni mi, że więcej tak nie zrobi to wszystko przed nim – dodała. Ruszył spod świateł spokojnie i uśmiechnął do niej. Nie zachowała się jak gówniara. Owszem wiedział, że to co czuła do Jay'a potrafiło zamącić jej osąd całej sytuacji. Jednak z drugiej strony jeśli chce być szczęśliwa to musi robić wszystko by to osiągnąć.
- Trzymam cie za słowo, siostro – odparł skręcając w kierunku agencji. Spojrzał na nią z rozbawieniem. Teraz wyraźnie rozluźniła się po tym co jej powiedział. Poczuła jak coś spadło z jej serca słysząc to wszystko. Z każdą chwilą wracała Elsee, która była jego najlepszym partnerem. Co jakiś czas w ATF odbywały się roszady. Ale ich od pewnego czasu zmiana partnerów omijała szerokim łukiem. Sami nie wiedzieli jak to się stało. Czyżby ich wizyty u dyrektora biura coś dały. Westchnęła patrząc na rosnący budynek.
- A w ogóle kto chce ze mną rozmawiać?
- Zobaczysz – puścił jej oczko. To zupełnie ją zbiło z tropu. Skoro Chris był tajemniczy to musiało dotyczyć to czegoś ważnego. A ona nie miała pomysłu o co może chodzić. Wysiadła kiedy Chris zatrzymał się na parkingu. Podał jej kartę dostępu. Spojrzała na nią i ściągnęła brwi.
- Aale...
- Oficjalnie jesteś na zwolnieniu lekarskim. Jesteś gościem – wyjaśnił szybko widząc jak ogląda magnetyczną kartę z napisem GOŚĆ. Weszła za partnerem do budynku. Na jej widok ochroniarz wyleciał ze swojej dyżurki. Zaśmiała się czując jak zatonęła w jego uścisku. Carlos pogładził ją po ramieniu.
- Świetnie wyglądasz, Elsee – oznajmił. Uśmiechnęła się szeroko do niego.
- Ty również. Pozdrów swoją rodzinę – machnęła ręką idąc za Chrisem, który kazał jej zagęścić ruchy. Popędziła za nim kiedy zatrzymał się przy windzie. Kiedy znalazła się na piętrze zewsząd rozległa się wrzawa. Zaskoczona zatrzymała się w progu. Wszyscy na jej widok zaczęli klaskać. Poczuła jak każdy z nich przytula ją i powtarza, że świetnie wygląda albo, że cieszą się że Elsee jest cała. Każdego agenta, który wracał po leczeniu przez śledztwo tak witali. Nie zacieśniali jakoś wybitnie więzów, ale wiedzieli doskonale z czym wiąże się ta praca. I wiedzieli, że czasami może to być ostatnia akcja, nalot, śledztwo. I rozumieli jak bardzo niebezpieczna jest to praca.
- Dobra słuchajcie, jeszcze nie wracam na stałe – odsunęła się od nich – Wtedy dam wam się więcej wyściskać. Teraz muszę uciekać – rozsunęli się jak na komendę. Zaśmiała się i ruszyła za swoim partnerem do sali konferencyjnej. Dyrektor biura na jej widok uśmiechnął się i podniósł. Zaskoczona poczuła jak mężczyzna ją przytula.
-Elsee, cieszę się, że jesteś cała. Zagrożenie minęło?
-Tak. Udało się wypłukać cały kadm z organizmu bez większych szkód w moim organizmie i będę mogła zacząć rehabilitację żeby wrócić do pracy – oznajmiła
- A czujesz się już dobrze?
-Tak, świetnie się czuję – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Mężczyzna uśmiechnął się do niej. Posiadanie takiego agenta jak Elsee było darem. Miała niesamowity zmysł do podążania za ciosem. Wiedziała kiedy powinna odpuścić. I bardzo mądrze potrafiła prowadzić wszelkie rozgrywki na przesłuchaniach. Nigdy nie była tym złym gliną. Ale umiała tak okręcać podejrzanego, że w końcu ten się przed nią otwierał.
- Porozmawiamy później – oznajmił kiedy rozległ się dźwięk przychodzącej wideo-rozmowy. Brunetka odwróciła się i spojrzała na trzech mężczyzn stojących w wielkiej, jasnej sali. Uniosła brew kiedy mężczyźni wyraźnie rozchmurzyli się na jej widok. Kiedy natknęli się na nią pierwszy raz mieli wrażenie, że nie wytrzyma transportu do szpitala. Ale teraz patrzyli na brunetkę, która wyglądała całkiem dobrze.
- Agentko Halstead – brunet stojący z boku skinął głową – Nazywam się komandor Steve McGarret, to detektyw Danny Williams oraz kapitan Lou Grover. Jesteśmy członkami grupy zadaniowej Five-O na Hawajach. Po pierwsze miło nam widzieć, że wracasz do zdrowia – oznajmił. Poczuła się zmieszana. McGarrett to nazwisko jej alias.
- Miło mi was panowie poznać – skinęła głową – Proszę mówić mi po imieniu, Elsee – dodała. Mężczyźni wyglądali zaskoczeni tą prośbą. Elsee rzadko używała wobec siebie zwrotu 'agentka Halstead'. Nie wiedziała dlaczego. Każdy zwracał się do niej po imieniu. Czy w biurze czy gdziekolwiek.
- W czym mogę panom pomóc? - oparła się dłońmi o oparcie krzesła czując jak robi się jej niedobrze. Chciała zapomnieć o tym co stało się na Maui. Ale widać, że przeszłość tak szybko jej nie odpuści. Musi się z nią zmierzyć. Coś przebiegło po jej plecach. Skoro oni dzwonią z Hawajów. To oznacza, że Colder nadal jest na wolności.
- Chodzi nam o to co wiesz na temat Jimmy'ego Coldera
- Przecież wystarczyło poprosić o te informacje mojego partnera – wskazała na Chrisa
- Ale tylko ty byłaś z nim tutaj. Podejrzewamy, że z nim przyjechałaś bo nasze kamery was złapały razem. Chcemy wiedzieć o co tu chodzi i kim on jest. Polujemy na ludzi, którzy kazali cie torturować i zabić. Główny zleceniodawca jest martwy ale zostaje sprawa tych wyżej postawionych, którzy jemu wydawali rozkazy – McGarrett przyglądał się jej w skupieniu. Widział w niej coś na wzór PTSD. Powrót do tych wydarzeń musi być dla niej dosyć ciężkie. Widzieli w jej oczach jakieś zaniepokojenie.
- Jimmy Colder jest największym płatnym zabójcą pracujący dla nowojorskiego Syndykatu. Mamy ogromne podejrzenia, że Syndykat prowadzi przerzut broni z i do Meksyku. Podczas pobytu w Chicago, Colder zabił dwie osoby czym skupił uwagę tamtejszych policjantów. Z przestrzeloną dłonią trafił do jednego ze szpitali w Chicago. Stamtąd porwaliśmy go my, agenci ATF z Chicago i Nowego Jorku. Oba te biura pracują wspólnie by zatrzymać przemyt. Przedstawiliśmy mu się jako szajka złodziei. Ja, jako Kelly, pojechałam z nim do Miami a stamtąd na Hawaje. Miałam wrócić do ekipy jak tylko go dowiozę na miejsce czyli Miami. Jednak zaproponował żebym poleciała z nim na Hawaje bo przedstawi mnie komuś, kto może dać mi i mojemu zespołowi większe i lepiej płatne zlecenia. Wylądowaliśmy na Oahu, stamtąd z jakimś rybakiem popłynęliśmy na Maui gdzie miał swój dom a także był ten człowiek – wyjaśniła spokojnie. Nie chciała wracać wspomnieniami do tego co działo się na Maui. Za bardzo były to świeże rany. Jeszcze powodowało to u niej napady mdłości. Przez tą jedną akcję nabawiła się wyłączenia ze służby na kilka najbliższych tygodni. Oczywiście, że odlicza czas, który minął. Ale nie widzi jeszcze na horyzoncie szans na powrót do pracy. I to ją przygnębiało. Bo nie lubiła siedzieć i nic nie robić.
-Czyli to nie Colder powiedział kim jesteś? Znaczy, że jesteś agentem?
- Nie, nie... Nie miał jak się dowiedzieć. Nasze legendy były dobrze napisane. To ten mężczyzna z którym Colder się spotkał, był niezadowolony z mojej obecności. Colder sam był bardzo zaskoczony
- Wiesz kim mogli być ci ludzie?
- Z magazynu? Yakuza. Tatuaże na ich ramionach były jednoznaczne – wyjaśniła spokojnie. Nigdy nie miała styczności z tą grupą przestępczą. Największą grupą przestępczą na świecie. Wiedziała, że ci ludzie są okrutni i nie mają jakichkolwiek problemów z wykańczaniem swoich wrogów. Wpatrywała się w mężczyzn po drugiej stronie ekranu. Czuła jak jej nogi są jak z waty. Była oszołomiona tym wszystkim. Również na ich twarzach widzieli zaskoczenie. Jakby założyli z góry, że to Colder wydał na nią wyrok. 

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now