Part 13

330 15 9
                                    

Podniosła się i zabrała swój oraz jego talerz. Colder obserwował ją w skupieniu. Jej dziwnie przygaszone spojrzenie nie dawało mu spokoju. Zamknięte drzwi od jej sypialni uzmysłowiły mu przecież, że wiedzieli kim jest. Wpatrywał się w kobietę. Od dawna nikogo tutaj nie było. Kogoś takiego jak ona. Jego żona uciekła od niego. Przez kilkanaście lat udawało mu ukrywać to czym się zajmuje. Ale w końcu odkryła prawdę. I co zrobiła? Uciekła mówiąc o wszystkim policji. Oczywiście, że ją znalazł. Znalazł ją w Utah i wymierzył jej karę. Nie, nie był tyranem. Rodzice nauczyli go szacunku do drugiego człowieka. A zwłaszcza do kobiet. Nie pochodził z patologii. Jego ojciec był przecież inżynierem a matka sprzedawała w sklepie. Żyli normalnie. Byli normalną rodziną. Jimmy nawet skończył uniwersytet z tytułem magistra. Co więc go pchnęło w taką branżę? Pieniądze. To był najważniejszy argument. Chciał odwdzięczyć się rodzicom za wszystko. Za wszystkie lata wyrzeczeń. Spojrzał na swoją przestrzeloną dłoń. Rana goiła się powoli. Widział kilka szwów założonych w miejscu w którym kula przecięła jego ciało. To był piękny, czysty strzał. Ktoś kto to zrobił był wyszkolonym snajperem. Nie miał co do tego wątpliwości. Strzelił raniąc tylko jego rękę. Nic więcej. A do tego trzeba ogromnej cierpliwości. Miłość do broni obudziła się w nim już w wieku wczesnoszkolnym. Interesował się bronią wszystkich wojen i współczesną. W wieku szesnastu lat ojciec zabrał go po raz pierwszy na strzelnicę. To był krok milowy dla niego. Zakochał się w broni bez pamięci. Wpatrywał się w swojego gościa. Powoli skierowała się do wnętrza domu. Wyglądała jakby zupełnie nie bała się go. Albo nie zdawała sobie sprawy z tego z kim jest w tym wielkim domu. Powoli podniósł się i ruszył za nią.
- Jutro wyjeżdżam na Hawaje – oznajmił spokojnie. Odwróciła się od zlewu w jego kierunku. Skinęła głową. Nie chciała mu się narzucać. Miała nadzieję, że sam to zaproponuje. Udawanie kogoś skrytego szło jej doskonale. Widziała w jego oczach głód informacji. Ale sączyła je częściowo.
- Czujesz się już lepiej?
- Chcę odpocząć w miejscu w którym czuje się najlepiej – wyjaśnił – Jeśli chcesz i twoi kamraci się zgodzą możesz ze mną jechać. Przedstawię cie kilku osobom i może uda się znaleźć dla was duże zajęcie – dodał. Coś w jej wnętrzu podskoczyło. Wyglądała na zaskoczoną. Colder parsknął śmiechem widząc jej minę.
- Nie, nie chcę się narzucać – pokręciła głową
- Uratowaliście mnie przed więzieniem. Chcę się wam odwdzięczyć – skinął głową.
- Muszę to ustalić z pozostałymi. Czekają na mnie – odparła odkładając ścierkę na blat. Colder wskazał na drzwi jako znak by zadzwoniła do nich. Minęła go. Śledził ją wzrokiem. Szła bardzo płynnie, jakby unosiła się nad podłogą. Wyciągnęła dłoń po telefon leżący na stoliku przy kanapie. Widział jak wychodzi na zewnątrz. Przycisnęła telefon do ucha i odwróciła się do drzwi. Nie widziała go w nich. Mogła rozmawiać zupełnie swobodnie. Musiała się trzymać klucza. Ale jednak jego obecność ją peszyła. Nie chciała powiedzieć czegokolwiek co spaliło by jej przykrywkę. Naraziłoby to ją na wielkie niebezpieczeństwo. Odwróciła wzrok do oceanu.
- Kelly – głos jej partnera wyraził ogromną ulgę. Parsknęła śmiechem do słuchawki.
- Jestem cała. Dostałam propozycję poznania kogoś ważnego. Muszę wyjechać na Hawaje. Dacie sobie radę w Las Vegas sami?
- Hawaje?! Oszalałaś?!
- Chcemy pieniądze, Greg? Chcemy! - syknęła. Poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciła wzrok. Colder stał w drzwiach i przyglądał się jej. Widział jak odżyła rozmawiając z kimś. Po jej głosie poznał, że był to ktoś z jej zespołu.
- Aale...Wyjeżdżasz. Wiesz o co mi chodzi.
- Umiem o siebie zadbać. Bez obaw – mruknęła. Musiała udawać, że nadopiekuńczość jej partnera ją wkurza. Najważniejszą rzeczą w pracy pod przykrywką jest to, że nie może dać się ponieść emocjom. Posłuchała jeszcze biadolenia Chrisa i się rozłączyła. Odwróciła się w jego kierunku. Uniósł brew.
- Muszą sobie poradzić. To Mikkel jest mózgiem, ja jestem tylko pionkiem – oznajmiła. Wyraźnie rozchmurzył się słysząc to.
-W takim razie jutro rano lecimy na Hawaje. A teraz możemy się napić – wskazał na wnętrze domu. Ruszyła za nim i usiadła na kanapie. Obserwowała go w skupieniu. Poczuła jak coś ją niepokoi. Niepokoi ją, jej własne głupie zachowanie. Idzie uparcie w paszcze lwa. Jakby jej w ogóle nie zależało. Jakby w ogóle nie liczyła się z tym, że może zginąć. Bo niestety ale taka była prawda. Była martwa w środku. Ta świadomość ją zmroziła. Nie zależało jej już na niczym. Kilka dni temu dowiedziała się, że jej mąż żyje. Ten człowiek, który jedenaście lat temu wyszedł z domu i nie dawał znaku życia. Nauczyła się żyć z wyrwą w sercu która powstała po zniknięciu Jay'a. A jednak on żył. Wrócił do Chicago i... Potrząsnęła głową i podniosła wzrok. Colder obserwował ją w skupieniu podając jej szklankę.
- To jak to brzmi? - usiadł naprzeciw niej
- Co brzmi?
- Umiem czytać z ludzi. Skrywasz w sobie coś okropnego, co sprawia, że umierasz w środku. Albo już umarłaś – oznajmił. Spojrzała na szklankę w której kołysała się szkocka. Wolałaby burbon ale tym też nie pogardzi.
- Chyba już umarłam – mruknęła – Odkryłam, że mi nie zależy. Nie czuję strachu. Nie czuję nic
- Powiesz co się stało? - pokręciła głową
- Jedenaście lat temu człowiek, którego kochałam zapadł się pod ziemię. Dwa tygodnie temu spotkałam go w Chicago – oznajmiła cicho. Usłyszała parsknięcie. Podniosła głowę. Widziała grymas złości na jego twarzy. Uniosła brew.
- Idiota – mruknął – Przepraszam, ale jesteś tak piękną kobietą że tylko ślepy by coś takiego ci zrobił – cień uśmiechu przepełzł po jej twarzy. Uśmiechnął się szeroko na ten widok. Jej oczy się wspaniale mrużyły kiedy się uśmiechała.
- Dziękuje – skinęła głową i przysunęła szklankę do swoich ust. Ostry smak alkoholu rozlał się po jej wnętrzu. Czuła to przyjemne ciepło w żołądku.
- Jeśli chcesz to mogę się nim zająć. Powiedz tylko kto to jest
-Sama to rozwiąże – pokręciła głową – Prawie to rozwiązałam – dodała. Wiedziała co zrobi kiedy tylko się to skończy. Przyglądał się jej w skupieniu.
- Wczoraj jak wspomniałam o tym dziecku. Znasz to, prawda?
- Nie mam dzieci – oznajmił stawiając szklankę na stoliku – Ale moja żona... Była żona. Przez kilkanaście lat małżeństwa łykała bajkę o przedstawicielu handlowym który jeździł po całych Stanach. Ona była w moim domu w Chicago. Ale dowiedziała się czym się zajmuję i doniosła na mnie na policję. Dostała status świadka, nową tożsamość. Ale ją znalazłem. I wymierzyłem jej karę – spojrzał na nią. Poczuła chłód niepokoju na swoim karku. Widziała jakiś dziwny błysk w jego oczach. Niebezpieczny błysk.
- Kochałem ją. Ale zdrady nie wybaczam – dodał. Zamrugał powiekami i złapał za szklankę. Była oszołomiona tym co usłyszała. Z każdą kolejną godziną i kolejnym drinkiem rozmawiali co raz więcej. Atmosfera między nimi się wyraźnie rozluźniała. Elsee nie mogła zrozumieć jak ktoś taki jak Colder może być mordercą. Był otwartym, ciepłym człowiekiem który miał swoje pasje. A jednak był psychopatą. Czuła się dziwnie dobrze w jego towarzystwie. Jest tu już trzeci dzień. W tym wielkim domu jest tylko ona i on. A jednak mimo wszystko nie czuła się zagrożona. Czuła się dobrze. Swobodnie. Jakby byli tylko znajomymi. Nowo poznanymi znajomymi. Ale tak że ta znajomość ma zdolność do rozwinięcia się i zmiany w cokolwiek innego. Patrzyła na niego i czuła gdzieś z tyłu głowy, że to robi się niebezpieczne. Właśnie to. Emocje. Te które z niej wypływają i którym się poddaje. To ściągnąć może na nią problemy. 

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now