Po skończonej zabawie postanowiliśmy iść coś zjeść. Czekaliśmy już na nasze jedzonko gdy Adam zaczął krzyczec moje imię.
-Kara! KARA! - podszedł do naszego stolika. - Zobacz jesteś w na yt. - mówił zafascynowany.
-Jeśli to kolejny żart to sobie daruj- zaśmiałam się z dziewczynami.
- Ale to serio. Piszą o tobie na instagramie. - dodał Łukasz pokazując mi filmik, na którym był mój dzisiejszy taniec.
-Adam pokarz mi to na YouTube- pardziej rozkazałam niż poprosiłam. Był to kanał jakiejs osoby która nagrywa covery choreografii. Zjechalam do strefy komentarzy i nieuwierzyłam własnym oczom. Tam na pierwszym miejscu przypienty komentarz należał do Big Hit: „To się nazywa talent." naprawdę niedowierzałam. Odswierzyłam aplikacje parę razy a on dalej tam był. Oddałam telefon Adamowi u sprawdziłam to jeszce raz. Na instagramie z kolei Big Hit dał serduszko i udostępnił to w swojej relacji. BOŻE PIĘKNIEJ JUŻ CHYBA NIE MOŻE BYĆ. Na twarzy miałam wielkiego banana.
-Co się tak szczerzysz? - spytał kolega.
-Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego się cię stało. JEDNEJ Z NAJWIĘKSZYCH WYTWÓRNI W KOREI SPODOBAŁ SIĘ MÓJ TANIEC! - wykrzyczałam to w moim rodzimym jezyku, a wszyscy obecni w restauracji się spojrzeli na mnie jak na dziwaka. - To lepiej niż wygrać w Lotto. I jeszce udostępnili to na Ig. Nie mogę uwierzyć - niekontrolowane łzy szczęścia zaczęły mi płynąć z oczu. Dziewczyny aż mnie przytuliły. - Chyba jestem najszcześliwsza osobą na świecie. - rozkleiłam się na maxa.

Zjedliśmy obiad a ja dalej nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Wróciliśmy do hotelu. Zdecydowaliśmy że pójdziemy na basen wychilować. Ubrałyśmy się w kostium, oczywiście jednoczęściowy, i z dziewczynami byłyśmy pierwsze na cudownych leżaczkach. Potem jednak do gry wkroczyli chłopacy chlapiąc nas. Była to naprawdę świetna zabawa. Szkoda że moje dzieciństwo nigdy tak nie wyglądało. Nie mogłam nigdzie wychodzić, nawet na głupi plac zabaw. Żyłam w ciągłym strachu. I w sumie dalej żyje. Wiem że jak wrócę to wszystko wróci do normy i moje życie znów stanie się pełne bólu i łez. Ponure chmury ponownie zakryją mnie i moje sekrety.

Z zamyślań wyrwał mnie szturchający Adam.
-Ziemia do Kary. - uśmiechnął się gdy odzyskałam świadomość.
-Co jest takie ważne, że przerywasz mi wygrzewanie się na słońcu? - zapytałam się patrząc na niego z fochem.
-To, że wieczorem będziemy się zbierać żeby iść zobaczyć zachód słońca w jakimś ładnym miejscu. Podobno Pan Park zna jakies i widok jest nieziemski. Idziesz z nami? - tłumaczył szybko i podekscyriwanie.
-Ja bym nie poszła? Mam się obrazić?- założyłam ręce na piersi.
-Pytam z grzecznosci - zaczął się śmiać a ja chciałam go zdzielić, niestety odsunął się w odpowiednim momęcie a ja wpadłam do basenu. Adam omało co się nie opluł ze śmiechu.
-Ja to zapamiętam- zagroziłam mu palcem a potem wyciągnęłam rękę by pomógł mi wyjść. Kiedy złapał mój nadgarstek, szybko pociągnęłam do go siebie, w taki sposób że spadł do wody. Po tym teatralne wyszłam z basenu i ja zaczęłam się śmiać. Kątem oka zauważyłam RJa opierającego się o drzwi wejściowe na patio. Pomachalam mu ręką i podeszłam.
-Hejcia- przybiłam mu piątkę. Chłopak jednak nie odezwał się słowem. -Ej RJ o co chodzi? - naprawdę byłam zdziwiona.
-Kim był ten chłopak. - odezwał się cicho i groźnie.
-Gniewasz się o jakiegoś gościa? - wkurzyłam się lekko.
-Nie nie chodzi mi o to że spotykasz się z innymi, poprostu martwię się. Wiesz dobrze, że taki zamaskowany typ jest podejrzany. A tutaj jest mnóstwo porwań. - poklepwł mnie dłoną po głowie.
-Dziękuję za troskę. Ale nie dam się porwać - uśmiechnęłam się do niego.
-No ja mam nadzieję - odwzajemniłam gest. Przez ramię zobaczyłam zbliżającą się bardzo dobrze znaną mi zamaskowaną sylwetkę.
-O wilku mowa. - poinformowałam mojego rozmówcę. - Co tu robisz? - spytałam lekko zimnym tonem, ponieważ byłam na niego jeszcze trochę zła.
-Hej - podszedł i mnie przytulił. Zamurowało mnie to. W momęcie zrobiłam się sztywna. Chłopak sekundę po tym odsunął się patrząc na RJa.
-RJ to SoBin. SoBin to RJ- przedstawiłam ich sobie nawzajem. Pracownik hotelu zmierzył go lodowatym wzrokiem.
-Dajcie mi chwilę pójdę się ogarnąć- odezwałam się i skierowałam się do pokoju w celu przebrania się. Założyłam dokładnie to samo co miałam rano, z wyjątkiem mokrych włosów.
Po dłuższej chwili wróciłam do rozmawiajacych znajomych.
-Mogę cię porwać na małą rozmowę?- zaczął zamaskowany, na co RJ rzucił mi wymowne spojrzenie.
-Mam nadzieję że to była przenośna Bin - zaśmiałam się zestresowana. Faktycznie RJ może mieć rację.- pójdę powiedzieć komuś że idę - odwróciłam się i znalazłam najbliższą osobę. Okazał się nie pan Park.
-Mogę iść do kawiarenki ze znajomym? - spytałam delikatnie.
-A idziesz z nami na zachód słońca? - spytał a ja pokiwałam zgadzająco. - To masz wrócić przed 20. Bo potem będziemy już wychodzić żeby zdążyć.-skonczył i zaczął dalej pić swój świeżo wyciskany sok.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się i wróciłam do znajomych.
-Naprawdę jestem pod wrażeniem, że co nie odpadł jeszce język - zaczął RJ.
-No wiesz moi znajomi mówią tak samo jak mówię przy nich po koreańsku. - zaśmiałam się. - To do wieczora - pożegnałam się z RJ'em i wyszłam z budynku razem z Binem.-Gdzie teraz?- zapytałam.
-Znam miejsce gdzie jets mniej ludzi - jego głos był bardzo poważny.
-Okej? - powiedziałam cicho.
Szliśmy przez jakieś uliczki aż wkoncu dotarliśmy do małej cukierni. Miała słodki wyblakły już różowy afisz z nazwą. Ulica na której znajdował się lokal była mało używana. Na około były bloki mieszkalne. Ulice natomiast były prawie puste.
Chłopak pociągnął za drzwi i przepuścił mnie przodem. Wskazał na schody do góry. Potem wyprzedził mnie i wszedł w pierwsze drzwi na prawo. Okazał się to mały uroczo udekorowany pokoik, z dwoma wygodnymi krzesłami, telewizorem i mnóstwem gier na xboxsa.
-Co tu robimy? - zaciekawiłam się siadając na jedno z krzeseł.
-Musze z tobą poważnie porozmawiać. - zaczął patrząc prosto w moje oczy a ja zaczęłam spodziewać się najgorszego. Była cisza przez dłuższy czas. - Ja widziałem - postanowił przerwać głuche dźwięczenie w uszach.
-Co widziałeś? - starałam wydawać się że nie wiem o co mu chodzi, chociaż bardzo dobrze wiedziałam.
-Dobrze wiesz co. Podczas tańca podwinęła ci się koszulka. Ktoś robi Ci krzywdę? - mówił bardzo delikatnie. Mi natomiast w oczach zebrały się łzy. - Powiedz. Pomogę Ci. Możesz mi zaufać. - przytulił się do mnie. Łzy opuściły moje oczy samoistnie. Stałam w bezruchu myśląc jak mam z tego wybrnąć.
-O co ci chodzi? - odepchnęłam go od siebie i szybko wytarłam łzy. - A wogóle co cię to interesuje co? Przecież jestem jednym z wielu Europejczyków. I tak nie zapamięta sz mojej twarzy na tle miliona innych. - po raz kolejny po moich policzkach popłyneły dwie małe kropelki.
-Kara. - złapał mnie za ręce - nie jesteś byle jakim Europejczykiem. Polubiłem cię. Od momentu kiedy pierwszy raz spojrzałaś na mnie wiedziałem, że nie jeststes zwykła. Nie jesteś pospolita, szara. Ty się wyróżniasz i nie chodzi mi tu o kolor skóry czy rasę. Ty masz to coś - wskazał palcem na moją klatkę piersiową- czujesz to i bardzo dobrze ci to wychodzi. Proszę pozwól sobie pomóc a zrobię wszystko co wszystko chcesz. Kara proszę. - spojrzałam w jego oczy. Teraz one też były pełne łez. Pierwszy raz widziałam, żeby komuś tak na mnie zależało.
Odpuściłam, poddałam się. Nie mogę żyć tak dłużej. Nie potrafię. Spuściłam głowę i dłonie w dół, pozbawiając je jakiego kolwiek ruchu. Bin patrzył na mnie wyczekująco.
Po chwili palcami złapałam materiał koszulki. Chwilę ją głaskałam, jednak wkoncu delikatnie podniosłam ją do góry, odkrywając fioletowy brzuch. Oczywiście zatrzymałam się na lini stanika.
-Tam też są? - spytał bardzo cicho. Pokowałam głową zgodnie. Chłopak zaczął przyglądać się a moje oczy opuszczało coraz więcej słonych kropelek. Chłopak przerzucił wzrok na moją twarz. Położył na niej dłonie i otarł kciukami policzki. Momentalnie opuściłam materiał.
-Mi się nie da pomóc - wyszeptałam. - Bin. Nieważne ile będziesz próbował. To się nie uda - spojrzałam w jego oczy. Delikatnie zdjęłam jego ręce z mojej buzi i wstałam z krzesła, stając tyłem do niego. - poprostu zapomnij o tym, dobrze? - po raz kolejny poczułam gulę w gardle.
-Nie- powiedział odważnie- obiecuję ci, że więcej nic ci się nie stanie. - ustał przodem do moich pleców i rozłożył ręce. - Obiecuję. A przyjaciele dotrzymują słowa- uśmiechnął się, mimo łez w oczach. Momentalnie wtuliłam się w jego ramiona i zaczęłam płakać jak dziecko. Nigdy nie pozwoliłam sobie na taką chwilę słabości przy jakiejkolwiek osobie.
-B..bo..oję s...ssię g..go. - mój głos był cichy i przerywany przez szloch. - Nie...nie chce t..tt..am w..wr..racać Bin. - moje lzy zaczęły moczyć jego koszulkę.
-Spokojnie - zaczął głaskać mnie po głowie. - zajme się nim. Tylko musisz powiedzieć mi kto to zrobił. - przed ostatnimi słowami zawachał się.
-O..o...ojciec. - ponowną fala płaczu. - Od z..za..wsze ta..aki byłł. - ręką gładząca moje włosy, zaczęła mnie coraz bardziej uspokajać.

Nagle zadzwonił telefon koreanczyka. Niestety nie widziałam kto to był ale chłopak schował przedmiot spowrotem do kieszeni.
-Odbierz może ważne - podniosłam głowę. Fakt był jednym z niższych ludzi ale dużo wyższy odemnie.- No odbierz - ponowiłam rozkaz gdy chłopak nie zareagował na wcześniejsze prośby.
Od niechcenia wyjął komórkę i odebrał.
-Tak mamo?
-Co? Nie nie.
-Niemoge teraz, jestem z przyjaciółką
-Tak, tą.. Ale nie... Nie..
-Tak rozmawiamy.
-Pa.-rozłączył się. - Przepraszam ale jak zwykle mama dzwoni w nieodpowiednich chwilach. - uśmiechnęłam się tylko. Jakoś dziwnie że mama, skoro słyszałam męski głos, podczas zakańczania rozmowy.
-Która godzina? - spytałam ocierając łzy.
-O boże musimy już iść. Twój nauczyciel ptzetrzepie mi skórę - zaśmiał się. A ja z nim.
Szkoda że nie było żadnego lusterka, bo pewnie żalu tusz mi się rozmazał. Na ślepo wycierałam oczy.
-Widać że płakałam? - postanowiłam poradzić się koreanczyka.
-Nie- przyjrzał mi się twarzy a na końcu pocałował mnie w czoło. Bardzo zdziwiłam się na ten gest. Nie wiedziałam co myślec. Najpierw mówi że przyjaciółka a teraz to.

Jednak z rozmyślań wytraciła mnie jego ręką ciągnącanie z pokoju. Gdy wyszliśmy z tej dziwnej kawiarenki, zaczęliśmy biec w tylko jemu znanym kierunku.

Poraz kolejny znaleźliśmy klasę przed hotelem. Oczywiście znów spojrzenia padły na nas a ja jak opatrzona puściłam rękę Bina.
-Dzikeuje - przytuliłam go i podeszłam do mojej grupy. Nauczyciel chwilę skanował go wzrokiem a potem ruszył jak gdyby nigdy nic.








/////////////////////////////////////////////////////////////

Heja!

Jak możecie zauważyć rozdziały teraz będą dłuższe. Zamiast 1000+ słów będzie 2000+, ponieważ doszłam do wniosku że rozdziały są za krótkie i nie można pisać w nich fajnej akci. A niestety albo stety mam skłonność do rozpisywania się.

Tak wiec, życzę miłego dzionka, który dla mnie niestety będzie bardzo długi.

Buziaczki ♥️
›mała‹

^'Life dancer~Min Yoongi'^Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang