Part 4

623 14 3
                                    

Śniłam o bezpiecznym miejscu....

Obudziło mnie walenie w drzwi.
-GDZIE MOJE ŚNIADANIE!! KARA!! WYŁAŹ NATYCHMIAST BO JESTEM GŁODNY I JAK SIĘ SPÓŹNIĘ DO PRACY TO NIE SKOŃCZY SIĘ TYLKO NA ZWIĄZANYCH RĘKACH I MAŁYCH SINIAKACH!!!- i walenie ucichło. Automatycznie wskoczyłam z łóżka. Podczas tego dzikiego ruchu, przypomniałam sobie gdzie mam fioletowe, bolesne ślady z wczoraj.

Wbiegłam do kuchni odrazu rzucając się na lodówkę. W pośpiechu złapałam parę jajek i położyłam je na blacie. Pobiegłam po patelnię i włączyłam kuchenkę. Niestety jak na samą złość jedno jajko spadło na podłogę i się robiło. Wystraszylam się. Nagle krzesło taty odsunęło się od stołu z hukiem. Odrazu moje cialo się spięło. Resztę jajek wbilam na patelnię i z szawki wzięłam ręcznik papierowy. Ukicnęłam i chciałam zacząć wycierac bałagan jednak ręką ojca nie pozwoliła mi zchylić głowy.
-Wstań- powiedział ostro. Zrobiłam co kazał i automatycznie dostałam tak mocnego plaskacza, że siła z którą mnie uderzył zmusiła mnie do obrotu i upadku na posackę. Policzek strasznie piekł a łzy same zaczęły cieknąć z moich oczu. Niestety uderzył w to samo miejsce gdzie miałam rozbitą wargę. Ponownie ranka się otworzyła.
-Jeśli jeszcze raz zbijesz co kolwiek, to przywiaze cię do krzesła na tydzień! - i spowrotem usiadł. Byłam wystraszona. W momęcie wstałam i dokończłam jajecznicę. Policzek cały czas piekł, i czułam jak mała stożka czerwonego płynu spływa mi po brodzie.
Trzeszaczymi rękami podałam tacie talerz z jedzeniem. Potem do kubka wlałam wcześniej zaparzoną kawę i umyłam brudną patelnię. Jak najszybciej wycofałam się do pokoju, zamykając go na klucz. Sprawdziłam godzinę i było parę minut po 6.
Odetchnelam z ulgą. Wzięłam ręcznik i czyste ubrania. Swoje kroki skierowałam do łazienki.

Najpierw spojrzałam w lustro. Wodą zmyłam bordowy już ślad. Warga znów była napuchnięta a dookoła było fioletowe. Westchnęłam głęboko i wskoczyłam pod chłodny prysznic. Musiałam jak najszybciej zmyć z siebie wspomnienia z poranka.

Spakowałam całą kosmetyczkę i wróciłam do pokoju. Nim się obejrzałam była 7 a autobus miałam o 7.20.
Kosmetyki wrzuciłam do waliski i pospiesznie ją zapiełam. Podbiegłam do toaletki I obejrzałam wargę. Nadal była napuchnięta, ale nie miałam już czasu na żaden makijaż. Zabrałam jeszce ładowarkę, portfel i telefon. Wychodząc z pokoju złapałam waliskę i zaczęłam schodzić z nią na dół.

Na szczęście ojca już nie było. Wzięłam klucze, ubrałam buty i wyszłam na dwór. Dziś zapowiadał się ciepły dzień. Zamknęłam drzwi i poszłam na przystanek. Idealnie zdążyłam wsiąść do autobusu.
Po dwudziestu minutach jechania, mogłam wysiąść obok lotniska. Spojrzałam na zegarek i zostało mi 5 minut do spotkania. Szybszym krokiem weszłam na teren lotniska. W środku był mały sklepik. Kupiłam sobie kanapkę i zaczęłam szukać mojej klasy. Powiem że to miejsce było ogromne. Na szczęście zauważyłam moich towarzyszy.
-Dzień dobry! - przywitałam wszystkich uśmiechem. Wszyscy mi odpowiedzieli tym samym.
-Idealnie 7.45- zaśmiał się nauczyciel. Dziś miał rozczochrane włosy opadające na czoło.
Rozdał wszystkim bilety i identyfikatory.

Gotowi udaliśmy się do miejsca gdzie wpuszcza się na pokład. Pracownicy dokładnie nas przejrzeli a potem wpuścili na pokład maszyny. Na szczęście wszyscy mieliśmy miejsca obok siebie. Ja siedziałam przy oknie a dziewczyny obok mnie. Mieliśmy jeszce chwilę przed startem, więc pomogłam Panu Parkowi wkładać bagarze podręczne na półki na górze.
-Kara znów wpadłaś na słup? - spytał się bardzo podejrzliwym głosem, dalej układając plecaki. Odrazu dotknęłam bolącej wargi.
-No wie Pan...
-Jeśli coś się dzieje to możesz mi powiedzieć. Pamietaj ja zawsze ci pomogę. Mi możesz zaufać. - przerwał mi mężczyzna. Cieszę się że jest taki miły i opiekuńczy, ale nie mogę mu wszystkiego opowiedzieć, choć bardzo bym chciała się komuś wygadać czy wyżalić.
-Dziękuję za pańskie wsparcie ale nic się nie dzieje. Mogę Pana zapewnić. A jeśli chodzi o tą wargę to poprostu przez sen ją sobie zadrapałam niechcący - wypalilam szybko, nie wiedząc co powiedzieć. Mam nadzieję że nauczyciel łyknął to. Tamten natomiast spojrzał się na mnie i położył mi rękę na ramniniu.
-Nie umiesz kłamać kochana. Ja wiem ze jesli będziesz gotowa to mi wszystko opowiesz. A teraz poprostu jeszce nie czas. - uśmiechnął się pokrzepiajaco i usiadł na swoje miejsce. Ja stałam jak słup w tym samym miejscu. Przeanalizowywałam sytuację, która właśnie miała miejsce.
- Proszę wszystkich o zajęcie miejsc. Zaraz startujemy. - powiedziała syewardesa. Wykonałam jej rozkaz i usiadłam obok przyjaciółek.

Samolot zaczął się wznosić. Bałam się. To mój pierwszy lot. Na początki były lekkie turbolecje. Uczuciem przypominało to jak ojciec się wkurzył i ciągnął mnie za włosy idąc po schodząc, w górę i w dół. Te wspomnienia odrazu zaszczycały moją głowę. Wpiełam się bardziej w fotel, zacisnęłam pięści na klatce piersiowej i zamknęłam mocno oczy. W myślach prosiłam by tu nagle nie zjawił się ojciec i nie zrobił mi niczego.

Po tych 10 minutach grozy ktoś położył mi rękę na ramieniu.
-Kara wszystko dobrze? - spytała się Ewka, siedząca obok mnie.
-Taaak. - poprawiłam się na siedzeniu- poprostu to mój pierwszy lot- uśmiechnęłam się.
Kaśka - jak to ona - odrazu wyciągnęła telefon i zaczęła nam robić zdjęcia na snapa. Bawilysmy się świetnie. Wszystkie byłyśmy szczęśliwe i podekscytowane lotem. Później przyjaciółki poszły spać a ja na słuchawkach puściłam sobie moją kochana 7. Akurat leciała piosenka ,,Wings,,. Spojrzałam się w okno i poczułam jakby ta piosenka była taraz i tu. Widziałam piękne chmury i zmienszajacy sie kontynent. Dalej nie mogłam uwierzyć, że jadę do Korei. Z tymi myślami odpłynęłam w sen.

Zbudził nas Adam krzycząc. Odrazu wszystkie otworzyliśmy zasypane oczy a ten zrobił nam zdjęcie. A potem zaczął się śmiać razem z Łukaszem. My odrazu synchro - ADAAAAAAMMM!!!- przez to cała klasa zaczęła się śmiać.
-Ej ciszej - zaczął nas uciszać że śmiechem nauczyciel. Nawet on się śmiał z nas.

Do końca lotu zostały nam jeszce dwie godziny. W tym czasie działo się wiele różnych rzeczy. A mianowicie chłopacy pokazali nam (w sensie dziewczynom) wszystkie zdjęcia jakie zdołali nam napstrykać. Potem graliśmy w dokanczanie zdań, prawda czy wyzwanie. Oczywiście Pan Park się do nas dołączył. Było śmiesznie.

Wkoncu nastał czas lądowania. Ponownie pojawiły się turbulęcje i mój wielki strach. Znów wciskałam  się w fotel i zamknęłam oczy. Po raz kolejny z ataku strachu wybudziła mnie ręką Ewki.
Zebraliśmy swoje plecaki i wyszliśmy z pokładu. Potem weszliśmy do budynku, zaliczylismy kontrolę na bramkach i odebraliśmy swoje bagarze. Wszyscy za koreanczykiem skierowalismy sie do wyjścia.




......................................................................
Joł joł.
Jak tam u was?

Bo ja już mam dosyć. Wiem nowa klasa, szkoła ale przez te łączenie roczników nie ma jak przejść na korytarzu.

Odrazu mówię że rozdziały mogę publikowac trochę spóźnione. Więc proszę nie bijcie! 😂 😂

Życzę miłego weekendu!!
›mała‹

^'Life dancer~Min Yoongi'^Where stories live. Discover now