35) Przeklęte spotkanie

249 11 17
                                    

Nikt nie mógł przewidzieć tego, co miało się zdarzyć. Minęło może parę dni od nocnej rozmowy Mateusza z przyjaciółmi, które były wręcz spokojne. Jednak to tylko była cisza przed burzą, a tą burzą był Adrian Wróblewski. Koszmar blondwłosego księdza, człowiek, który za wszelką cenę chciał śmierci duchownego, przez co postanowił nie cofnąć się przed niczym, nawet jeśli ceną miałoby być jego życie.

Mateusz czuł się już lepiej, jadł więcej, nawet jeśli czasami nie miał apetytu. Przecież nie mógł martwić swoich przyjaciół, prawda? Jednak dzisiaj jego żołądek był boleśnie ściśnięty, a on sam czuł się fatalnie. Nie na ciele, a na duchu. Miał złe przeczucia, przez co jeszcze bardziej był przewrażliwiony i, co najważniejsze, był czasami bliski paniki. Andrzej i Wojtek, którzy odwiedzali go tego dnia parę razy, też to zauważyli. Jednak co mogli zrobić, jeśli nic go nie bolało, a on sam nie chciał wyjaśnić o co chodzi?

Dlatego teraz zaniepokojony Orest biegł przez korytarze szpitala, starając się jak najszybciej dotrzeć do pokoju blondyna. Gdy nareszcie udało mu się wyrwać z pracy, ruszył do szpitala, ale zanim w ogóle mógł do niego wejść, przez drzwi wybiegł Wojtek. W chwili, gdy go zobaczył, Możejko zaczął się niepokoić, bo mina, jaką miał mężczyzna, jasno pokazywała, że coś złego się stało. Gdy lekarz go zauważył, natychmiast do niego podbiegł, by przekazać mu, że Adrian uciekł.

Siwowłosy nie wiedział, jakim sposobem mu się to udało, nie wiedział również, jakim cudem udało mu się obejść policję, którą ustawił po szpitalu. Nie myślał teraz za bardzo o tym. Jego ludzie już jechali, więc jedyne co musiał zrobić, to dostać się do pokoju Mateusza, gdyż był pewien, że znajdzie tam Wróblewskiego. Słyszał przestraszone krzyki pielęgniarek, widział, jak lekarze pomagają znajdującym się na korytarzu pacjentom, by tylko odejść od miejsca zamieszania. Serce zaczęło go boleśnie boleć, gdy pomyślał, co takiego brunet może zrobić jego przyjacielowi.
Zatrzymując się z ślizgiem, wykorzystał fakt, że nie został zauważony przez stojącego przy drzwiach bruneta, dzięki czemu mógł ocenić sytuację.

Wróblewski stał z przestraszoną pielęgniarką, celując w jej głowę, a przed nimi leżało ciało innej kobiety pracującej w tym szpitalu. Prawdopodobnie biedaczka sprawdzała stan Mateusza i w tym momencie przyszedł Adrian. Orest zacisnął zęby, patrząc na bladego i trzęsącego się blondyna, który ledwo stał, przyciśnięty do ściany, chcąc być jak najdalej od swojego oprawcy. Możejko widział bardzo dobrze, że brunet nie zwraca na nic innego uwagi, zbyt pewny tego, że nikt go nie zatrzyma.

Siwowłosy uśmiechnął się krzywo na tak jawną ignorancję mężczyzny. Wyciągając broń, odbezpieczył ją, by zaraz wycelować w stojącego bruneta. Zanim zdołał jednak cokolwiek powiedzieć, widział jak Andrzej przymierza się do strzału w Mateusza, który sparaliżowany przez strach, nie uniknie kulki. Nie czekając na nic więcej, strzelił w Wróblewskiego, który zaskoczony odwrócił się w jego stronę, wypuszczając pielęgniarkę. Ta, zamiast uciekać, pobiegła natychmiast do księdza, pomagając mu się schować.

Brunet strzelił w stronę Możejki, ale ku szczęściu policjanta, kula chybiła, dając mu szansę na celny strzał w ciało mężczyzny. Nie zareagował w żaden sposób, patrzył, jak przestępca upada z raną w klatce piersiowej. Zamiast tego czuł satysfakcję z oddanego strzału, wiedział, że tym razem jego blondwłosy przyjaciel będzie mógł spać spokojnie. Patrzył, jak Wróblewski po chwili zastygł w miejscu.

- Nic pani nie jest? – zapytał Możejko spojrzawszy na wychylającą się pielęgniarkę, z miejsca, w którym ukryła się razem z księdzem. Na potwierdzające skinięcie głowy natychmiast podszedł do ich kryjówki, uklęknął przy skulonym blondynie – Mateuszu... – siwowłosy delikatnie dotknął ramienia przyjaciela, czując jak ten drży – już wszystko dobrze, nie ma go, już jest po wszystkim – mówił kojącym głosem, powoli przytulając przerażonego Mateusza do siebie, starając się go uspokoić.

- To moja wina – wyszeptał blondyn, ukrywając swoją twarz w mundur przyjaciela. Jego serce biło szaleńczo, a żołądek był tak ściśnięty, że Mateusz wręcz czuł, jak jest mu niedobrze. Zatrząsł się jeszcze mocniej, słysząc, jak ktoś wbiegł do pokoju. Jego oddech stał się urywany, gdy za wszelką cenę próbował się uwolnić z uścisku, czując niewyobrażalną chęć ucieczki, nawet jeśli wiedział, że z Możejką jest bezpieczny.

- Spokojnie, to tylko Mietek i Andrzej, spokojnie – kojące słowa Oresta nie docierały jednak do przerażonego umysłu duchownego, który jak mantrę powtarzał, że jest winny. Bo przecież, to przez niego zginął Adrian, a nawet jeśli ten go skrzywdził, to blondyn nie mógł pogodzić się z tym, że Orest zastrzelił bruneta, nawet jeśli w obronie – Mateuszu, ty nie jesteś winny – Możejko starał się jak mógł, by blondyn przestał się obwiniać.

- Mateuszu, błagam, uspokój się – mówił Andrzej, widząc, jak blondyn robi się coraz bledszy, a jego oddech zaczyna się urywać. Jednak zanim ktokolwiek mógł powiedzieć coś więcej, duchowny stracił przytomność, po czym ciało księdza, który przed chwilą jeszcze walczył, osunęło się w ramiona Oresta.

***

Orest siedział przy łóżku blondyna w jego nowej sali, patrząc na śpiącego przyjaciela. Ciało Adriana zostało natychmiast zabrane, gdy tylko przeniesiono Mateusza z tamtego pokoju, a następnie zaczęto szukać jakichkolwiek wskazówek, jakim cudem ten cholerny typ zdołał uciec i ominąć policjantów, którzy pilnowali jego sali i korytarzy. Siwowłosy zacisnął ręce w pięści, wyobrażając sobie, jak bardzo duchowny musiał się w tamtym momencie bać, a co mogło sie stać, gdyby w tamtym momencie nie postanowił odwiedzić przyjaciela.
Orest wzdrygnął się na samą myśl o tym, co mogło się wtedy stać. Ale wiedział jedno, tropiłby Adriana nawet na końcu świata, tylko by go dopaść. Ale teraz już nie muszę tego robić, w końcu Mateusz będzie bezpieczny, a ten dupek, w żaden sposób już się do niego nie zbliży, pomyślał siwowłosy z minimalnym uśmiechem.

- I jak z nim? – wchodzący Mietek spojrzał na duchownego z niepokojem, widząc jak ten przez sen drży. Orest oderwał wzrok od śpiącego przyjaciela, by spojrzeć na Nocula, a następnie wrócił spojrzeniem na blondyna, również zauważając to co aspirant.

- Śpi, nadal. Andrzej boi się, że mógł znowu uciec w głąb siebie – wyjaśnił po części inspektor, wstając minimalnie, by nakryć szczelniej blondyna. Siadając z powrotem, westchnął, zakrywając twarz w jednej ręce – gdybym wtedy nie przyszedł...

- Nie możemy o tym teraz myśleć! – powiedział stanowczo łysy policjant, widząc, jak jego przyjaciel ponownie pogrąża się w tych ponurych rozmyślaniach – Orest, ty jak i ja wiemy, że GO już nie ma, więc nie możemy myśleć w taki sposób, a patrzeć na to, że teraz musimy pomóc Mateuszowi, by znów stanął na nogi – wyjaśnił, siadając w fotelu obok, patrząc z determinacją na swojego szefa – on teraz będzie nas potrzebował.

- Wiem Mietek, wiem – Możejko przetarł twarz, spoglądając kątem oka na Nocula – ale jak do cholery, JAK, on zdołał się dostać do Mateusza? Przecież wiesz, że nie było szans, by ktoś go nie złapał – mówił wściekły, zaraz się uspokajając, gdy Mateusz lekko jęknął.

- Nadal to sprawdzamy, ale wiemy już, że ktoś mu pomógł – wyjaśnił Nocul, nagle sobie coś przypominając – Morus przyjeżdża na komendę. Jutro.

- Że co? – głowa Oresta tak szybko odwróciła się w stronę siedzącego aspiranta, że łysawy policjant nie był pewny, jakim cudem jego szef nie złamał sobie karku – dlaczego przyjeżdża? Przecież dopiero co pojechał wczoraj.

- Nikt tego nie wie, już się cieszyliśmy, a tu nagle wraca – powiedział oschle Nocul, zaczynając wybijać jakiś rytm na kolanie – ale nic, ja lecę. Byłem coś jeszcze tu sprawdzić i wpadłem. Teraz pojadę na plebanię, bo pani Natalia strasznie się tam zamartwia – wyjaśnił Mietek, wstając z miejsca i klepiąc przyjaciela po ramieniu – nie zadręczaj się za bardzo, dobra? – pokręcił smutno głową, gdy jedyną odpowiedzią siwowłosego było leniwe i zbywające machnięcie ręki – Na razie.

* **
O kurcze, ale się porobiłoooo.

Ale w sumie, nareszcie pozbyłam się tego cholerstwa z życia Mateusza, chociaż za niedługo nareszcie dowiemy się kto pomógł Adrianowi i, Uh... jak ja BARDZO, nie mogę się doczekać, aż tego też dopadnę 😈😁.

Do następnego misie, jedem ciekawa, czy rozdzialik się spodobał. Bay!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu