6. Odwiedziny

410 18 0
                                    

Kolejne dni mijały wolnym tempem, poszukiwania zbiegłego mężczyzny, który odpowiedzialny był za skatowanie duchownego nadal trwały, a ksiądz Mateusz wciąż pozostawał w śpiączce. Właśnie dzisiaj pozwolono jego najbliższym go odwiedzić, przez co właśnie w stronę sali blondyna zmierzała grupka osób.

Możejko, który postanowił dołączyć się do odwiedzin w przerwie w pracy, wraz z Noculem, wyszedł naprzeciw swojemu podwładnemu, któremu kazał pilnować księdza. Ten, widząc swego szefa, wstał pośpiesznie i przywitał się z siwowłosym.

- Mirku idź może na kawę, trochę tu posiedzimy — powiedział i poczekał, aż policjant odejdzie przy okazji, przepuszczając wchodzących. Słyszał sapnięcia szoku, bo nawet jeśli minęło już parę długich dni od operacji, wygląd Mateusza nadal się nie zmienił. Pół jego ciała była pokryta w bandażach, złamane kości ukryte w gipsie, a mniejsze ranki zasłonięte plastrami. Nawet jeśli bandaże ukrywały rany, nadal widać było, jak wychudzony jest śpiący mężczyzna. Westchnął, zwracając tym uwagę niektórych osób — dlatego nie chciałem zawiadamiać was, kiedy go znaleźliśmy, wyglądał o wiele gorzej niż teraz — wyjaśnił i wychodząc, poprosił, przechodzącego pielęgniarza o kilka krzeseł, które zaraz zostały przyniesione do sali blondyna.

Kiedy wszyscy usiedli w sali, zapanowała cisza i tylko respirator przerywał ją swoim miarowym pikaniem. Nie było osoby w pomieszczeniu, która nie spoglądałaby na Mateusza, każdy obserwując jakąś część jego ciała, która pokryta była bandażami, nie odważając się jednak podejść bliżej lub chociażby wydać najmniejszy szmer, bojąc się, że mogą mu jeszcze bardziej zaszkodzić.

- Dlaczego to musiało się stać, właśnie jemu? - Emilka postanowiła przerwać ciszę i spojrzała na swojego wujka ze szklącymi się oczami — czym on im zawinił?

- Tego próbujemy się dowiedzieć — Możejko, który siedział obok niej, położył swoją rękę na głowie dziewczynki i przeczesał jej miękkie włosy. Ona natomiast pokiwała smętnie głową i przytuliła się do rudawego mężczyzny.

- Macie już coś? - Pluskwa, starał się na własną rękę odnaleźć uciekiniera, spojrzał na policjantów z zaciekawieniem. Miał nadzieję, że przynajmniej oni posunęli się dalej niż on.

- Niby tak, jakaś grupka nastolatków widziała go w lesie za Sandomierzem, już przeczesujemy go — Mietek odchrząknął, nie dodając tego, że ponownie zgubili trop. Po chwili spojrzał gdzieś za okno i po czym zrywając się z miejsca, wyciągnął broń, kierując lufę w stronę okna, tym samym sprawiając, że reszta zgromadzonych oprócz inspektora szybko położyła się na ziemi, by w razie czego ukryć się przed strzałem. Dwójka policjantów szybko podeszła do okna osłaniając Mateusza — Gibalki, Marczak, Paruzel, podejrzany jest na drzewie przed szpitalem. Zaraz ucieknie, gonić go! - wydał polecenie przez krótkofalówkę, którą miał przyczepioną do paska, wiedząc, że ci byli teraz na patrolu obok szpitala.

~ Się robi — odpowiedział jeden z nich, natomiast dwójka mundurowych spojrzała na leżących ludzi, dając im znak, by wstał i. Orest, który był najbliżej rolet, zasłonił okno tym samym, odcinając jakąkolwiek możliwość strzału.

- To na pewno on Mietek? - szaro włosy spojrzał na swojego przyjaciela, podchodząc do babci Lucyny i pomagając mu wstać, ta natomiast spojrzała na niego z wdzięcznością i usiadła z powrotem na krześle.

- To on, przysięgam. Celował już tutaj, widziałem broń — zarzekał aspirant I spojrzał na Mateusza — nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdybym go nie zauważył — powiedział powoli.

~ Mietek — mała krótkofalówka, która nadal spoczywała w dłoni łysawego mężczyzny, nawiązała połączenie — Mietek mamy go — wysapał policjant po drugiej stronie, sprawiając, że jego szef i Nocul szybko skierowali się do wyjścia.

- Proszę, zostańcie tu z nim, trochę to potrwa — Orest spojrzał z nieustępliwą miną, szykując się na konfrontację ze zbiegłym mężczyzną. Musiał nie tylko siebie w tej sytuacji uspokajać, ale także Mietka, który w tej chwili był cały czerwony, dlatego nie potrzebował jeszcze na komendzie kolejnych ludzi, nawet jeśli to byli przyjaciele księdza Mateusza.

-kurde, dajcie mi przynajmniej jechać z wami! - Pluskwa, który w tej chwili zerwał się ze swojego miejsca, podszedł do inspektora, po czym złapał go za mundur — Ten dupek skrzywdził Mateusza, rozumiesz? Chcę mu się odpłacić — warknął, ale zamarł wraz z innymi, kiedy z monitor, który pokazywał pracę serca duchownego, zaczął dziwnie piszczeć.

- Co do... - zanim Nocul zdążył dokończyć zdanie, do sali już wbiegł lekarz wraz z pielęgniarką, którzy zaczęli krzątać się przy śpiącym pacjencie — panie doktorze co mu jest?

- Musiał się czegoś przestraszyć — powiedział spokojnie, spoglądając na wszystkich w pokoju i ponownie wracając spojrzeniem na twarz pacjenta — jakiś huk, krzyk... Nie jestem pewien dokładnie, ale to pokazuje nam, że pacjent, nawet jeśli w śpiączce potrafi zareagować na poszczególne dźwięki — wyjaśnił, nie odrywając się od swojej pracy — Spokojnie nic mu nie grozi, możecie nadal tu zostać — przekonywał, widząc wzrok zgromadzonych.

- Przepraszam to moja wina — rudowłosy mężczyzna opuścił smętnie głowę, widząc wzrok Natalii, podniósł ją jednak gdy poczuł na swoim ramieniu dłoń, widząc smutną minę Możejki, który bez słowa wyprowadził go z sali — czyli mogę?

- Masz być grzeczny, zrozumiano? Żadnych sztuczek, bo inaczej pójdziesz na dołek — siwowłosy nawet na moment nie spojrzał na mężczyznę obok niego. Wiedział, że wyraził się jasno i, że Waldek przyjął wszystko do wiadomości.

Teraz jedyne co musieli zrobić to znaleźć się na komendzie, a tam już wszystko może się zdarzyć...

*~*
No siemka. Dobra mówię od razu, że z tym to się strasznie męczyłam, chyba znowu będę musiała zrobić sobie rundkę odcinków z Ojca Mateusza, gdzie jest porwany, postrzelony lub w niebezpieczeństwie xD

Tiaaaa, wena na bank wróci 😉

Ok, mam nadzieję, że rozdzialik się podoba?

Bayo!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszWhere stories live. Discover now