29) Szpital, w którym jest ciało, ale nie ma ducha

351 16 3
                                    

Było już dawno po operacji. Możejko, który był cały czas w szpitalu, skłamałby, gdyby powiedział, że była ona szybka. Orest przesiedział wraz z innymi prawie cały dzień, ale powoli każdy zaczął się wykruszać, wracając do swoich spraw, idąc się przespać do domu, by wrócić tu później, by dalej czekać na jakiekolwiek informacje na temat zdrowia księdza. 

W chwili, gdy prawie zasypiał, a za oknami zaczęło robić się coraz ciemniej, operacja nareszcie się skończyła. Orest widział zmęczone i wykończone zarazem twarze lekarzy, którzy do końca uczestniczyli w operacji nawet na chwilę nie, odchodząc od stołu operacyjnego, dlatego mężczyzna po usłyszeniu relacji co zostało zrobione, by uratować księdza, podziękował im za uratowanie przyjaciela, niemal siłą ich wypychając z sali, by móc wreszcie zostać z Mateuszem na osobności. Dominik spał u kolegi, dlatego siwowłosy policjant stwierdził, że będzie pilnować Mateusza, aż do momentu, gdy nie przyjdzie zmiennik, lub któryś z nich. 

Dlatego siedząc teraz w sali Mateusza, patrzył na spokojnie śpiącego blondyna, który owinięty był niewyobrażalnymi ilościami bandażami. Mężczyzna westchnął lekko, przecierając zmęczone oczy, gdy ponownie jego serce zalała fala poczucia winy za to, że tak późno zdołali dotrzeć do mężczyzny, za to, że odwołując swoich ludzi, naraził księdza na niebezpieczeństwo. Nie był w stanie, nie zadawać sobie pytania z serii „a co by było, gdyby...”, ponieważ to sprawiało, że kiedykolwiek mężczyzna starał się usunąć, nawet płytkim snem, natychmiast pojawiało się to pytanie, rozpraszając upragniony sen z jego powiek. Przypomniał sobie jego rozmowę z Mietkiem, gdy pierwszy raz Mateusz został uwolniony. Jedno zdanie natychmiast pojawiło się w jego umyśle. Czy gdyby odwiedził wtedy Mateusza, nic by się nie stało? Tego inspektor nie wiedział, ale wiedział, że leczenie ran może i potrwa, ale one w końcu znikną. Niestety to, co bardziej martwiło mężczyznę to fakt, że dopiero co odbudowana psychika księdza, ponownie została poddana próbie, której niestety nie przetrwało zbyt długo. Ręka Możejki zacisnęła się na podłokietniku, gdy pomyślał o bólu, jaki musiał znieść jego przyjaciel. Wyleczenie tym razem jego psychiki, według mężczyzny graniczyło z cudem, ale mimo wszystko mężczyzna wierzył, że im się uda. Jego wiara odbudowała się, gdy operacja powiodła się sukcesem. 

Jego rozmyślania przerwał przerażony krzyk Mateusza, który właśnie obudził się z koszmaru. Możejko natychmiast znalazł się przy księdzu, starając się go uspokoić tak, jak to robił z synem, gdy ten miał zły sen. Usiadł przy przerażonym mężczyźnie, ale z bólem zauważył, że mimo strachu w tych zawsze roześmianych niebieskich oczach, wciąż królowała przerażająca pustka. 

- Ci. Spokojnie, jesteś bezpieczny Mateuszu — mówił, starając się, przekazać mu, że nie ma się czego bać, że jest bezpieczny. Czy to do niego docierało? Pomyślał siwowłosy, ich spojrzenia się skrzyżowały I Orest mógłby przysiąc, że zauważył w oczach blondyna, gdzieś głęboko jakąś dziwną iskierkę. 

- Spokojnie, jesteś w szpitalu, jesteś bezpieczny — powtarzał, trzymając delikatnie rozdygotanego księdza. Powoli przytulił młodszego mężczyznę do siebie i ignorując zesztywnienie blondyna, zaczął się z nim bujać w przód i tył, tak jak robił czasami, by uspokoić Dominika. Wciąż i wciąż powtarzał, że blondyn jest bezpieczny, że jest w szpitalu i nie ma się czego bać. 

W pewnej chwili czekoladowooki poczuł, jak jego bluzka zaczyna lekko wilgotnieć, co dało do zrozumienia Możejce, że Mateusz płakał. Nie przestając bujać przerażonego I płaczącego przyjaciela, wciąż powtarzał uspokajające słowa, do momentu aż nie spostrzegł, że blondyn zasnął wszczepiony w bluzkę Oresta, tak jakby czuł się bezpieczniej w jego ramionach. Siwowłosy nie zdając sobie sprawy, że przesiedział tak kilka godzin, spostrzegł, że w drzwiach stoi zmartwiony Andrzej. Mężczyzna ostrożnie ułożył duchownego na poduszkach, a następnie podszedł do lekarza. 

- Miał koszmar, ledwo co udało mi się go uspokoić — wyjaśnił cicho, bojąc się, że obudzi Mateusza. Trojczyk spojrzał badawczo na inspektora I wręczył mu listek tabletek. Zaskoczony Orest przyjął ofiarowane leki, nie za bardzo wiedząc, na co mu one. 

- Co to za leki? 

- Pomogą ci zasnąć, przesiedziałeś tu całą noc, teraz ja tu będę. Idź do domu i się prześpij, one ci pomogą — wyjaśnił i uprzednio żegnając, inspektora zajął wcześniejsze miejsce mężczyzny. Orest, który czuł się jeszcze bardziej zmęczony, spojrzał ostatni raz na przyjaciół, po czym wyszedł, kierując się do samochodu. Andrzej miał rację, musiał się przespać. 

***

Możejko czuł się jeszcze gorzej niż dwa tygodnie temu. Zdarzenie, które miało miejsce, gdy pierwszy raz został na noc z księdzem, więcej się nie zdarzyło, mało tego! Mateusz, który po tym incydencie wydawał się, jakby był po prostu zwykłą rośliną. Budził się, zasypiał, ledwo co jadł, znów zasypiał. Najgorsze były w tym jego oczy, jego oczy, które wciąż były puste, które nie ukazywały żadnych nawet najmniejszych emocji, gdy ktoś z jego przyjaciół go odwiedzał. Możejko nie był już w stanie zauważyć tego tajemniczego błysku w tej pustej otchłani. Może naprawdę mu się zdawało? 

Andrzej ponownie zaczął podawać Mateuszowi leki nasenne, gdy w pewnym momencie omal nie doprowadził jednej z pielęgniarek o zawał serca, gdy męczony koszmarami obudził się z przeraźliwym krzykiem. Trojczyk i inni przyjaciele księdza wciąż mówili do przyjaciela, mając nadzieję, że w ten sposób on wróci z głębin umysłu, ale on zachowywał się po prostu jak lalka, pusta marionetka, która jedyne co robiła, to się ruszyła. 

To bolało ich z każdym dniem, coraz mocniej. Bo czy to naprawę miał być koniec tego genialnego mężczyzny, który zawsze wszystkim pomagał, a sam odmawiał pomocy? Jednak oni się nie podawali, nie mogli. Wierzyli, że kiedy Mateusz będzie gotowy, znów do nich wróci, ale nie mieli pewności, kiedy dokładnie się to stanie. I to ich dobijało.

***
Trata-tata! Mamy kolejny rozdział! Kto się cieszy?

Mam dla was zagadkę! W tym rozdziale jest ukryty przekaz, na czym będzie się opierać nowe opko. Ciekawe kto znajdzie 😊😉😜

Ja lecę dalej, bay!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszWhere stories live. Discover now