20) Wszystko co dobre, kiedyś się kończy

280 13 4
                                    

Spokój na plebani nie mógł trwać zbyt długo. Minęło pół roku przeplatanym spokojem, w którym Mateusz do tego stopnia coraz lepiej odnajdywał się wśród większej ilości osób, że ksiądz Biskup pozwolił mu ponownie odprawiać msze.

Możejko już po dwóch miesiącach postanowił, że odwoła swoich ludzi, ale tak na wszelki wypadek zostawi dwójkę patrolujących plebanię. Ich pobyt na plebanii sprawił, że blondyn w żaden sposób nie mógł się nudzić, a im pozwoliło jeszcze lepiej poznać duchownego i zacieśnić z nim przyjacielskie więzy, tak że w pewnym momencie zaprzestali nawet mówić do siebie „Pan” czy „ksiądz”, a przeszli na zwykłe „ty”.

Oczywiście blondyn wciąż nie wiedział, że jego dawny porywacz jest na wolności, a szczególnie tego, że nikt z policjantów nie był w stanie go odnaleźć, choć nie można powiedzieć, że się nie starali. Dlatego teraz kierował się w stronę parku na swoim niezawodnym rowerze, by trochę odetchnąć, nie będąc świadomym tego, że ten dzień ponownie przywróci jego ziemskie piekło.

Gdy tylko zsiadł z roweru, ostrożnie oparł go o drzewo i podszedł do ławki obok rzeki, na której po chwili usiadł i zapatrzył się w widoki, by następnie odpłynąć od rzeczywistości, pogrążając się w rozmyślaniach. Gdyby jednak teraz odwrócił się, mógłby uniknąć jeszcze w jakiś sposób mężczyzny z białą szmatką, który w tym momencie przyłożył ją wprost do jego ust.

Mateusz czując, że ktoś przyłożył mu coś do twarzy, zaczął się wyrywać, wdychając substancję, którą był nasączony materiał. Jego ruchy z każdą chwilą słabły, a po chwili całkowicie pozostał w bezruchu, powieki coraz trudniej było mu utrzymać, powoli osuwał się w ciemność. Ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślał zanim odpłynął, była paniczna myśl, że ponownie zostaje porwany, zaraz po tym jednak zasnął, nie będąc już w żaden sposób świadomy tego, co dzieje się z jego ciałem.

***

- Pobudka! – wykrzyknął blondwłosy mężczyzna, wylewając lodowatą wodę wprost na nieprzytomnego duchownego, który pod wpływem temperatury wody natychmiast zerwał się do siadu. Zaczął prychać i szybko się rozglądać, nie mogąc rozpoznać miejsca, a panika zaczęła zalewać jego umysł, gdy zobaczył przed sobą Adriana – tęskniłeś? Ja muszę przyznać, że tak, skoro ostatnio przerwano nam naszą miłą zabawę, gdy jeszcze nawet nie doszliśmy do wszystkich atrakcji! – zawołał, a w jego oczach pojawiło się szaleństwo.

Mateusz przełknął ślinę i zaczął powoli odczołgiwać się od piekielnego porywacza, ale zatrzymał się, gdy natrafił na ścianę za sobą. Słyszał psychopatyczny śmiech mężczyzny i dostrzegał małą kamerkę za nim, widząc kątem oka, jak oprawca podąża za jego wzrokiem, patrząc zadowolony na kamerę.

- Ach, no tak! Zapomniałem! Tym razem postanowiłem, że twoi przyjaciele na pewno nie będą chcieli przegapić naszego show, dlatego będę nagrywał, co z tobą robię, a oni będą patrzeć na to na żywo, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo są bezsilni. Jestem ciekaw, kto pęknie pierwszy – wyjaśnił blondyn i uśmiechając się czule podszedł do przerażonego księdza, klękając przed nim i kładąc swoją dłoń na jego policzku. Duchowny aż się wzdrygnął na jego dotyk – wiesz? Ostatnio miałem dużo czasu, żeby pomyśleć, co jeszcze mógłbym Ci zrobić. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile będziemy mieli razem zabawy, kochanie – Adrian przybliżył swoją twarz do Mateusza i polizał go od szyi aż po usta, gryząc wargę niebieskookiego, aż zaczęła lecieć z niej krew – lepiej żebyś się nie ruszał, kiedy mnie nie będzie. Idę po moje zabawki – wyszeptał i z zadowoloną miną wyszedł z pomieszczenia, zostawiając trzęsącego się mężczyznę za sobą.

Mateusz w tym momencie skulił się, nie mogąc znaleźć żadnego wyjścia, a nawet gdyby chciał uciec, to strach, który nim zawładnął, sprawił, że całe jego ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Nie wiedział, co ma zrobić - kiedy jego życie ponownie wracało na właściwe tory, nastąpiło ponowne pęknięcie, które mógł przypłacić życiem, ponieważ tym razem jego porywacz wyglądał jakby do końca oszalał. Z szalejącymi myślami duchowny nawet nie zorientował się, kiedy jego oprawca wrócił. Dopiero mocny kopniak, który powalił go na bok, sprawił, że zauważył Adriana stojącego wraz z jakąś wielką torbą, z której wystawało parę noży różnej grubości.

- No nareszcie się opamiętałeś, pewnie myślałeś o mnie, hm? – zapytał, patrząc zamyślony na leżącego księdza, stukając się rytmicznie w brodę, a następnie uśmiechnął się zadowolony, widząc strach w oczach swojej ofiary, gdy ta spoglądała na jego torbę – podobają Ci się moje noże? Sam je ostrzyłem i polerowałem, specjalnie dla ciebie, ale na razie ich nie użyjemy. Mam inne plany – powiedział powoli i odkładając torbę, podszedł do Mateusza i brutalnie go podniósł – chciałbym coś na tobie przetestować, wiesz? W więzieniu spotkałem takiego fajnego faceta, który siedział za bawienie się chemikaliami i testowaniem ich na swojej rodzince, więc zanim uciekłem, dał mi parę zarąbistych pomysłów na to, jak sprawić ból, nie zabijając od razu. To jak, zaczynamy?

Trzęsący się blondyn przełknął głośno ślinę I jakimś cudem, mimo panicznego stanu, pokręcił przecząco głową, czego jego oprawca zdawał się nie zauważyć. Pociągnął go do pobliskiego stołu i siłą położył na nim, by zacząć związywać z każdej strony tak, aby skórzane pasy raniły gołą skórę przy każdej próbie wyrwania się. Wróblewski powoli zaczął rozkładać różne fiolki na leżącym księdzu, a gdy skończył, podszedł do kamery i ustawił ją tak, by skierowana była na przerażonego blondyna. Adrian włączył kamerę i pochylił się nad nią z zadowolonym i zarazem niebezpiecznym uśmiechem.

- Hej smerfiki! Dawno się nie widzieliśmy, co? Strasznie bawiły mnie wasze marne poszukiwania, ale przynajmniej miałem niezłą zabawę, patrząc na to wszystko z boku. Raz czy dwa nawet byłem na wyciągnięcie ręki, ale jakoś żaden z was mnie nie rozpoznał i szliście dalej. Brawo! Ale musicie wiedzieć, że głupio zrobiliście, zabierając swoje dupy z plebani, może wtedy zdołalibyście mnie odciągnąć od waszego cennego Mateusza, ale cóż... Teraz jest mój I już wam go nie oddam – mężczyzna zakończył swój monolog z drapieżnym uśmiechem, po czym odsunął się od obiektywu, by ludzie oglądający na żywo mogli zobaczyć duchownego przywiązanego do stołu – na razie zaczniemy łagodnie, wiesz? – zwrócił się do blondyna – trochę napijesz się swoich lekarstw, a później może jeszcze użyjemy czegoś innego. Zobaczymy – zamruczał i zaczął podnosić jakąś losowo wybraną fiolkę, po czym chwycił z całej siły szczękę leżącego mężczyzny, rozchylił mu usta, by zaraz wlać mu do gardła nieznaną substancję.

Mateusz próbował się wyrwać, ale gdy w jego usta została wlana ciecz, zaczął prychać i dusić się. Starał się wypluć to, co zostało mu wlane, ale dłoń, która zasłoniła mu usta skutecznie mu to uniemożliwiła. Łzy podeszły mu do oczu, gdy mimo woli przełknął nieznaną substancję, która paliła go w przełyk. Już po paru minutach poczuł niewyobrażalny ból, jakby ktoś od środka stapiał mu wnętrzności. Natychmiast wygiął się w łuk, a z gardła wydobył się straszliwy wrzask. Blondyn zaczął rzucać się na stole, starając się wyrwać z opinających go pasów, ale zamiast tego skórzany materiał boleśnie wbijał mu się przy każdym szarpnięciu, powodując więcej ran. Zamknął z całych sił oczy, nie chcąc widzieć zadowolenia Adriana, który patrzył z boku na to wszystko z sadystyczną radością.

Gdy z gardła duchownego wydobywały się coraz boleśniejsze wrzaski, złapał ponownie jego szczękę, a w drugiej ręce już trzymał kolejną buteleczkę. Mimo tego, że blondyn starał się wyrwać z uścisku, Wróblewski trzymał go mocno i na chama wlał niebieską substancję do gardła ofiary, zaraz zakrywając jego usta dłonią, by ten wszystko połknął. W jego oczach zamigotały szalone iskierki, gdy Mateusz przełknął ciecz i ponownie po paru minutach wygiął się w łuk i zdzierał sobie gardło. Zadowolony spojrzał na zapas buteleczek. Wiedział, że każda z nich będzie powodowała jeszcze większy ból duchownego, co bardzo go podniecało. Uśmiechnął się krwiożerczo, myśląc o tym, co zamierza zrobić Żmigrodzkiemu, a myśl o tym, że jego najbliżsi będą to wszystko oglądać motywowała go bardziej do działania.

***
No! Mamy kolejny rozdział 😁

Jak się podoba? Bo według mnie Mateusz ma już dość przerwy, więc postanowiłam mu go umilić z naszym kochanym Adrianem, który już wie jak zająć się naszym kochanym blondynkiem.

Moja wena strasznie szybko spindala, ale teraz udało mi się w końcu to skończyć. 😁

Dobra. Lecę pisać dalsze rozdziały, jednak już teraz chciałam zaznaczyć, że jeden rozdział będzie... Nie za fajny, dlatego przed TĄ WŁAŚCIWĄ sceną napisze info. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie, za to co mu zrobię.

Przepraszam też za brak rozdziału w czwartek, ale po szkole spotkałam się z przyjaciółką i kompletnie zapomniałam, a wczoraj były moje 20 urodziny, które swoją drogą spędziłam na praktykach, więc też zapomniałam udostępnić 😔

Bayo!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszWhere stories live. Discover now