3. Odnalezienie i poddanie się

482 19 6
                                    

Policjanci, dojeżdżając na miejsce, które zostało im wskazane, zręcznie wysiedli z samochodu, po czym zbierając się wokół inspektora, szybko przeanalizowali plan, który Możejko opracował jeszcze na komendzie, jak i w drodze. Orest i Mietek stali z tyłu wraz z innymi, kiedy wyznaczeni ludzie mieli oczyścić magazyn, gdyby okazało się, że porywaczy jest więcej.

Kiedy tak się już stało, a reszta policjantów dostało znak, że mogą wchodzić, ci szybko wbiegli do środka, mając nadal broń przed sobą w razie, gdyby ktoś na nich jednak czyhał. W końcu nie chcieli mieć trupów podczas akcji, nawet jeśli byliby to bandyci.

Rozdzielając się, aspirant wraz z inspektorem weszli do głównej hali, a to, co tam zobaczyli, zmroziło im krew w żyłach. Na samym środku pomieszczenia, wisiał wychudzony mężczyzna, który jedyne co miał z ubrań, to podarte już spodnie. Głowa, która była opuszczona w dół, uniemożliwiała im zobaczenie twarzy, na czym im tak bardzo zależało w tej chwili.

Włosy mężczyzny o kolorze ciemnego blondu były brudne od błota, krwi i potu, a na klatce piersiowej miał liczne sińce i wiele rozcięć, z których nadal sączyła się ciemnoczerwona krew i jedyną oznaką, że blondyn nadal żył, była klatka piersiowa, która z trudem się poruszała.

Policjanci wstrzymali oddech i ostrożnie podeszli do wiszącego ciała ofiary, nadal rozglądając się na boki w razie, gdyby porywacze gdzieś się tu znajdowali. Gdy już podeszli do blondyna wyższy z nich uniósł lekko jego podbródek, czując nienaturalnie rozgrzaną skórę, pod jego palcami, ale odkładając to na bok, spojrzał w twarz nieznajomego, by po chwili jego serce ścisło się boleśnie.

- Mateusz — wyszeptał, patrząc z coraz większym przerażeniem na posiniaczoną twarz jego przyjaciela. Orest natychmiast podszedł do Nocula i podtrzymując w pasie ciało księdza spojrzał w oczy swojego podwładnego.

- Idź natychmiast go odpiąć, trzymam go — wydał polecenie, a puszysty mężczyzna odszukał wzrokiem miejsca, gdzie był zaczepiony koniec łańcucha. Orest złapał blondyna, kiedy łańcuch został przestrzelony, gdy łysy policjant nie mógł odpiąć go w inny sposób. Ręce nadal skute metalem opadły bezwładnie na boki, a głowa duchownego ułożyła się na ramieniu inspektora. Możejko, klękając wraz się blondynem, ułożył go wygodniej, przez co Mateusz został oparty o klatkę piersiową siwowłosego mężczyzny. Ku przerażeniu Mietka, który podszedł pomóc swojemu szefowi ułożyć księdza, zauważył na plecach, które były całe zakrwawione, liczne bardzo głębokie rany, z których nadal leciała krew, brudząc mundur inspektora.

- Zaraz przyjdzie pomoc — powiedział szybko Nocul, który po rozkazaniu, przechodzącemu Marczakowi, by ten przyprowadził natychmiast ratowników, po czym uklęknął przy mężczyznach. Jego wzrok był utkwiony w zastygłej twarzy księdza Mateusza, która nie wyrażał w tej chwili niczego.

- Dwa cholerne miesiące — warknął Możejko, nadal trzymając księdza w swoich ramionach, ignorując coraz bardziej mokry zakrwawiony mundur — niech ja tylko dorwę tych, którzy mu to zrobili, a będą się modlić o śmierć. - Nocul położył rękę w miejsce, gdzie ledwo biło serce blondyna, czując to nawet w tej chwili bez żadnych maszyn monitorujących — Pożałują tego — obiecał wściekły i westchnął, gdy poczuł, jak Mateusz się wzdryga, będąc nadal nieprzytomnym.

~*~

(Chwilę wcześniej)

- Gliny przyjechały! - brunet w masce Wolf wbiegł do hali, gdzie jego kolega w masce Orła właśnie odcinał kawałki skóry i podpalając rany ofiary, słuchając przy tym wrzasków swojej ofiary. - Kurwa mać Adrian! - wykrzyknął całkowicie, ignorując fakt, że właśnie użył jego prawdziwego imienia, jednak dzięki temu mężczyzna oderwał się od swojej zabawy i spojrzał wściekły na kolegę.

- Miało nie być imion — warknął i zamachując się, przeciął od ramienia do biodra skórę blondyna, który jedynie co już mógł zrobić to jęknąć, nie mając siły na krzyk.

- Jak nie słuchasz, to będą imiona, a teraz w ruszaj dupę, psy zaraz tu wejdą — warknął i zbierając szybko rzeczy do swojego plecaka, rzucił go w stronę kolegi, który natychmiast go złapał. Otarł zakrwawiony metal o swoją bluzę i chowając go w plecaku, założył go i zaczął biegnąć do wyjścia.

- Co ty robisz?! - wrzasnął, kiedy zobaczył stojącego nadal kolegę, który spojrzał na niego nerwowy — ruszaj się, wiejemy, nie stój, jak kołek, tylko uciekamy stąd — mężczyzna stanął w drzwiach, patrząc z wyczekiwaniem na swojego kolegę, który nadal stał w miejscu, Orzeł prychnął i odwrócił się, by już uciekać, ale zanim to zrobił, nawet nie patrząc na Wolfa, powiedział z jadem — jak chcesz, ja stąd spadam, jak chcesz iść do pierdla to droga wolna — kiedy ostatnie słowo wyszło z ust mężczyzny, szybko zaczął uciekać, zostawiając swoją ofiarę i byłego kumpla.

Ten natomiast spojrzał smutnym i winnym wzrokiem na ciało blondyna, po czym wolnym, ale zdecydowanym krokiem wyszedł naprzeciw policji, która przeczesywała korytarze hali. Gdy ci go zobaczyli, podniósł swoje ręce nad głowę i powoli uklęknął, nie sprawiając więcej problemów, niż już miał. Wiedział, że to nie za bardzo pomoże w jego sytuacji, ale może jednak wezmą pod uwagę jego zeznania na temat Adriana, a nawet tego, co ten robił mężczyźnie, którego porwał.

- Jesteś zatrzymany pod zarzutem porwania księdza Mateusza Żmigrodzkiego — powiedział jeden z nich, zakładając mu kajdanki, opuścił głowę, gdy ruszyli w stronę wyjścia, modląc się, by blondyn zdołał przeżyć.

Kilka minut po ich wyjściu, zza drzwi radiowozu widział, jak reszta policjantów wchodzi do środka, a po kilku minutach wraz z jakimś rudawym mężczyzną, który przed chwilą wybiegł, wraca do środka z ratownikami medycznymi. Nie mógł już zobaczyć, jak ratownicy wyciągają rannego, by zabrać go do szpitala, ponieważ w chwili, gdy ci wychodzili, radiowóz ruszył, kierując się prosto na komendę.

~*~
Dobra przyznaje się bez bicia, że ten rozdział jest krótszy niż dwa poprzednie. Wtedy przedłużały je sceny tortur (o ile można je tak nazwać), więc nie wiem jakie teraz będę długie robić.

Mam nadzieję, że się wam podoba rozdział.

Bay!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszWhere stories live. Discover now